Szklana pogoda

(wpis archiwalny, odzyskany bez komentarzy)

Wilgotność dochodząca do 100% (pada), pochmurno – jesień jakby żywcem przeniesiona z Polski 🙂 Człowiek siedzi w domu i rozmyśla, co ze sobą zrobić.

Uczyć się nie chce, bo przecież wczoraj rozpoczęły się wakacje -potrwają do 7 października (wszystko to z powodu rocznicy utworzenia Chińskiej Republiki Ludowej, które to wydarzenie miało miejsce 1 października 1949 roku). Na piwo się nie ma jak wybrać, bo: po pierwsze – pogoda pod psem, a po drugie piwa się człowiek napił wczoraj przy okazji urodzin Pawła (zresztą nie tylko piwa – i nasuwa się przy okazji tego myśl taka, że chiński mocniejszy alkohol jest więcej niż fatalny. No chyba, że ktoś przez pomyłkę kupił zmywacz do paznokci – sądząc po zapachu tegoż trunku – myśląc, że kupuje jakiś specjał chińskiego gorzelnictwa).

Pochwała należy się żołądkowi, który dzielnie zniósł ów eksperyment (poradził sobie także z innymi rzeczami, wśród których na wzmiankę zasługuje przysmak służący za odpowiednik naszych chipsow będących zakąską do piwa – pocięta na kawałeczki /pasemka/ – ośmiornica).
Z innych rzeczy, jako że czas jakiś nie dawałem znaku życia na blogu (nie działo się nic tak pilnego i godnego uwagi, by siadać i pisać kolejną notkę) wymienić warto otrzymanie prawa pobytu (oj trwało to i trwało), co pozwala mi już myśleć tylko i wyłącznie o nauce chińskiego. A tej zaczyna się zbierać coraz to więcej – tempo niezmienne, czyli trzy nowe lekcje w tygodniu. Znaki, mimo iż w większości znane, to jednak w liczbie słusznej zaczynają stwarzać problemy, a to z tego powodu, że trzeba je znać na wyrywki i bez chwili zawahania móc powiedzieć, co i na którym tonie. A ton tonowi nierówny 🙂

Coś jeszcze? Hmmm. Pogoda nie słuszy pisaniu. Poję się na zmianę to kawą, to herbatą jaśminową. Kątem oka oglądam ?So Close? (chińskie klimaty), na uszach słuchawki i wsłuchuję się w ?The Cinematic Orchestra?. Ogólne i wszechobecne nic-nie-robienie.

Będę tuż za rogiem 😉