Zapiski z Chin » Wpisy archiwalne odzyskane » Jak Pies z Kogutem
Jak Pies z Kogutem
(wpis archiwalny – odzyskany bez komentarzy)
Wczoraj w Polsce mieliśmy Święto Niepodległości. Niestety, ale ze względu na notoryczny brak pieniędzy w MSZ-cie nie odbyło się nic w polskim konsulacie. Bez komentarza. Na całe szczęście tak się złożyło, że mieliśmy wczoraj comiesięczną imprezę polską, więc była okazja spotkać się w większym gronie.
Potem obowiązkowe zmienienie lokalu na coś bardziej ruchliwego. Kolejny klub w Szanghaju zbadany. Badanie długie, bo trwające do rannych godzin sobotnich 🙂
Dziś zaś odsypianie połączone z późniejszym wypadem z moją psiapsiółką 😉 Lian na popołudniowe (przeciągnięte do wieczora) ćwiczenie angielskiego (przez Lian) i moje ćwiczenie chińskiego.
Cóż – ze względu na zarwaną noc i przestawiony zegar biologiczny nie byłem w stanie skupić się na mówieniu po chińsku, więc zrobiliśmy sobie wieczór anglojęzyczny 😉
Tak czy owak czas miło spędzony nie jest czasem straconym, a wiedza, jaką przy okazji spotkania wyniosłem, jest moja. Wiem już niemal wszystko o miejscach wartych zobaczenia, kupowaniu prezentów w Chinach (w relacjach damsko-męskich), o pewnych zawiłościach języka chińskiego, o zodiaku i jego wpływie na życie Chińczyków jak również o zawieraniu małżeństw w Chinach. Spokojnie, spokojnie, nic takiego mi na razie po głowie nie chodzi, więc uprzedzając ewentualne pytania: nie, nie i jeszcze raz nie. Nie myślę o zmianie stanu cywilnego w najbliższym czasie 🙂
Tak swoją drogą, to dowiedziałem się, że urodzony jestem w dobrym roku (1980 – rok małpy), bo zdarza się jeszcze w Chinach, że przywiązuje się wagę do urodzenia przy ewentualnych związkach. Lian opowiedziała mi o swoich znajomych, gdzie chłopak urodzony jest w roku psa, zaś dziewczyna w roku koguta i niestety, ale nie mają szansy na zawarcie małżeństwa.
Dlaczego? Sprzeciwia się temu matka dziewczyny, bo związki ?psów? z ?kogutami? nie są szczęśliwe. Tak – też miałem zdziwioną minę, jak to usłyszałem, ale przyjmuję to jako coś, co mi może się wydawać dziwne. Nie oceniam tego, bo trochę za krótko tu przebywam, żeby cokolwiek oceniać.
Z innych ciekawych rzeczy – nie ma w Chinach nic dziwnego w ofiarowaniu bukietu kwiatów z parzystą liczbą kwiatów. Rzecz nie do pomyślenia w Polsce, żeby wręczyć komuś np 6 kwiatów. Tutaj nie wzbudzi to uśmiechu politowania. Chińczycy kierują się innymi kryteriami. Jeśli wręczyć komuś 9 kwiatów, to znaczy, że dajemy je jako przyjaciele i jako tacy chcemy być odbierani. Natomiast 11 kwiatów to już jednoznaczny sygnał dla dziewczyny, że jesteśmy nią zainteresowani. Można też dać trzy kwiaty (wersja oszczędniejsza) – każdy kwiat na jeden wyraz z frazy: ?I love you?. Na moje pytanie, czy można dać cztery kwiaty, mając na myśli np zdanie w rodzaju: ?I really love you? Lian zaczęła się śmiać i dostaliśmy lekkiej głupawki wymyślając inne złożenia 4 i 5 wyrazowe.
Wieczór więc spędzony bardzo miło. Na tyle, że nie popsuł mi nawet humoru fakt kradzieży mojego roweru. Ha, bedę więc miał wkrótce trzeci rower w Szanghaju 😉
Właśnie wpadło mi do głowy. Czy wspominałem, że zakończyły się egzaminy ? Nie? To teraz to czynię. Było cieżko, ale jest do przodu 😉 Co dziwne, część złożona ze słuchania i mówienia, których najbardziej się obawiałem wypadła bardzo dobrze. Gorzej było z częścią pisemną, ale w sumie można się tego było spodziewać. Słownictwa było sporo. I niestety, ale część ma tendencję do wypadania mi z pamięci (ech, te tony?). No nic, trzeba po prostu trochę więcej czasu poświecić temu (tylko kiedy?).
Wpis z kategorii: Wpisy archiwalne odzyskane · Tagi: China, Chiny, Shanghai, Szanghaj, Szymczyk, Wojciech, Wojciech Szymczyk