W Hanoi ląduję późnym popołudniem, na dworze jeszcze jasno. Szybko przechodzę korytarzem do dużej sali, gdzie ustawię się w kolejce po wizę po przylocie (visa on arrival). Mam chwilę, żeby rozejrzeć się, ostatnio lądowałem w Hanoi 6 lat temu. Jest bardziej nowocześnie, w zasadzie możnaby się pomylić, gdyby nie napisy po wietnamsku, że jest się na jakimś lotnisku w Chinach (nie w Szanghaju czy Pekinie, ale mniejszym mieście, powiedzmy wielkości Hangzhou).
W końcu moja kolej. Urzędnik rzuca okiem na moje papiery, zdjęcie (które miało być nie starsze niż 6 miesięcy, ale z braku innego wziąłem takie sprzed 3 lat) i gestem wskazuje na kolejne stanowisko – odbiór wizy. Tu kolejki brak, część ludzi stoi przy stanowisku, część siedzi troszkę dalej. Nad stanowiskiem spory ekran na którym co chwilę wyświetla się zdjęcie z paszportu kolejnej osoby wraz z jej imieniem i nazwiskiem, która to osoba może podejść po odbiór paszportu. Niestety czekanie …
Copy and paste this URL into your WordPress site to embed
Copy and paste this code into your site to embed