Wpisy Komentarze

Zapiski z Chin » Azja, Różne » Wietnam_2

Wietnam_2

W Hanoi ląduję późnym popołudniem, na dworze jeszcze jasno. Szybko przechodzę korytarzem do dużej sali, gdzie ustawię się w kolejce po wizę po przylocie (visa on arrival). Mam chwilę, żeby rozejrzeć się, ostatnio lądowałem w Hanoi 6 lat temu. Jest bardziej nowocześnie, w zasadzie możnaby się pomylić, gdyby nie napisy po wietnamsku, że jest się na jakimś lotnisku w Chinach (nie w Szanghaju czy Pekinie, ale mniejszym mieście, powiedzmy wielkości Hangzhou).

W końcu moja kolej. Urzędnik rzuca okiem na moje papiery, zdjęcie (które miało być nie starsze niż 6 miesięcy, ale z braku innego wziąłem takie sprzed 3 lat) i gestem wskazuje na kolejne stanowisko – odbiór wizy. Tu kolejki brak, część ludzi stoi przy stanowisku, część siedzi troszkę dalej. Nad stanowiskiem spory ekran na którym co chwilę wyświetla się zdjęcie z paszportu kolejnej osoby wraz z jej imieniem i nazwiskiem, która to osoba może podejść po odbiór paszportu. Niestety czekanie w moim przypadku przeciąga się, ucinam sobie zatem pogawędkę z amerykańską parą w starszym wieku. W końcu po jakiś 40minutach na ekranie wyświetla się moje nazwisko, jeszcze tylko płacę 25 dolarów, sprawdzam czy wszystko w porządku i udaje się w końcu do ostatniej kolejki dzielącej mnie przed oficjalnym wkroczeniem na teren Wietnamu. Tu na szczęście ludzi niemal brak, więc po raptem 3minutach jestem już po drugiej stronie. Czeka na mnie już La, który będzie moim przewodnikiem przez najbliższy tydzień.

——————-

Zmienił sie Wietnam przez tych 6 lat, więcej nowych budynków, te zaś które są, w lepszym (w większości) stanie niż to co pamiętam. Kraj rozwija się prężnie, na ulicach sporo samochodów, choć skutery w dalszym ciągu są wszechobecne. Ruch jest za to taki, jak pamiętam, czyli chaotyczny, na granicy wypadku. Na szczęście każdy w ostatniej chwili skręca unikając stłuczki. Czy skusiłbym się na jazdę samemu? Pewnie nie, bez znajomości języka ewentualne dochodzenie racji w tym, kto co zawinił, byłbym bez szansy.

 

—–

Hotel okazuje się bardzo przyjemnym przybytkiem w samym sercu Hanoi, raptem kilkaset metrów od Jeziora Hoan Kiem. Obsługa wita mnie herbatą z imbirem, do tego kandyzowanymi owocami. Wszyscy uśmięchnięci i wszyscy młodzi. Mam wrażenie, że średnia wieku obsługi to 25-30 lat. Choć w kilku przypadkach mogę się mylić i zawyżać wiek, szczególnie pań 🙂

 

 

Okolice jeziora Hoan Kiem (Jezioro Zwróconego Miecza) w piątkowy wieczór

Neo-gotycka katedra Świętego Józefa

Most na jeziorze Hoan Kiem prowadzący do światyni Ngoc Son

 

Wejście do świątyni Ngoc Son


 

Pierwsze wizyty u potencjalnych dostawców okazują sie porażką. Nie można po sobie dać poznać, ale z drugiej strony nie chcę tracić czasu na rozmowę z firmą, która jak widzę nie rokuje że nawet przy wsparciu będzie w stanie zbliżyć się w przeciągu najbliższych 18-24 miesięcy do poziomu jakiego oczekuję. Z jednej strony się z tym liczyłem, stąd też zamiast wysłać zespół pojawiłem się sam, żeby przekonąć się, gdzie są wietnamskie firmy produkcyjne, z drugiej zaś jestem rozczarowany, bo miałem nadzieję na większy postęp. No ale to raptem pierwszy dzień. Wszystkie rozmowy idą jak z tego samego wzorca – każdy przekonuje mnie, że jak najbardziej jest w stanie sprostać moim wymaganiom. Nic to, że to co widzę na produkcji i co pokazują mi jako próbki tego co produkują nawet nie zbliża się do tego, czego potrzebuję. Każdy próbuje, jego prawo, moje zaś podziękować i grzecznie zakończyć wizytę.

—–

Gdy kilka miesiecy temu napisałem do organizatorów, podobno, największych targów branżowych w Wietnamie z kilkoma pytaniami, m/in i z takim, czy wybrać się do Hanoi czy do Sajgonu, dostałem odpowiedź, że dostawcy tego, co mnie interesuje znajdę na targach w Hanoi. Niestety to, co zastaję rozczarowuje. W porównaniu do targów w Chinach jest to mała impreza. Rozplanowanie hal i rozlokowanie firm w tychże halach bez większego ładu i składu. Nic to, mam czas, trzeba będzie przejść przez wszystkie hale i wyłapać stoiska, które mnie interesują. Przejście zajmuje raptem 5 godzin. Niestety niewiele firm lokalnych, sporo za to firm chińskich. Dla mnie priorytetem było sprawdzenie firm lokalnych, te chińskie znam(y), wiem(y) kto co potrafi. Na szczęście kilka ciekawych tropów się trafia, więc umawiam się na wizyty (nie, nie wierzę w zapewnienia, że wszystko to robią sami – dokładnie to samo było i jeszcze po części jest w Chinach, trzeba więc sprawdzać samemu)

—–

Delektuję się kawą w holu mojego hotelu. To, tu akurat na szczęście, nie zmieniło się, co mnie cieszy, bo kawę mieli i mają świetną. Jedzenie również rewelacyjne, ale to w końcu Azja, tu bogactwo smaków zachwyca.

Uwaga: nazwa tego owocu to …. czapetka samarangijska (tak, coś o takiej nazwie istnieje, dla niedowiarków pozostaje encyklopedia). Owoc o lekko kwaskowatym smaku, lekko zbliżony smakiem do jabłka. Skórka sprawia wrażenie nawoskowanej, stąd też po angielsku można się spotkać z nazwą wax apple (czyli woskowe jabłko)

 

 

A tu już kolacja … Zupa z wołowiną i do tego mięso wraz z sajgonkami.

 


Lubię spotkania z innymi kulturami – wizyta w japońskiej fabryce w Wietnamie (szczególnie po zobaczeniu kilku lokalnych manufaktur) to niemal katharsis: wszystko poukladane, wszystko opisane, na swoim miejscu. No i klapki do chodzenia po biurze – po prostu miodzio 😉

 

Zaś jeśli już o kulturze, to poniżej kilka zdjęć z teatru lalek na wodzie – ciekawe przedstawienie warte poświęcenia godziny

 

Zanim nie pojawiła się telewizja … czyli teatr lalek na wodzie. Znajomość języka nie jest konieczna 🙂

 

—–

 

Pora zakończyć tych kilka intensywnych dni w Wietnamie. Czas wrócić do domu na weekend, potem zaś wyprawa na południe Chin, zaś za kilka tygodni kierunek Indie. Cieszę się już na myśl o tej wyprawie do Indii, bo nie od dziś jestem wielkim fanem tamtejszego jedzenia (no i będę mógł kupić sobie gotowe mieszanki przypraw – nazywające sie ‘masala’ – do gotowania potem samemu w domu). Trzeba trzymać rękę na pulsie – Azja się rozwija, więc trzeba jeździć, oglądać i uczyć się.

Napisal

Od 2005 w Chinach, gdzie mieszkam, pracuję, obserwuję i piszę :-)

Wpis z kategorii: Azja, Różne · Tagi: , , , , , , , , , ,

3 komentarze(y) do wpisu: "Wietnam_2"

  1. stas says:

    Jak popatrzeć na historię Wietnamu – to ciągle zastanawia jak po takiej “wojnie” mogli się pozbierać. Piszę w “…” bo to trudno nazwać. To pewnie szczęście, że już się coś zaczyna zmieniać.
    No ale kraj jest chyba ciekawy- zdjecia to pokzaują.
    To czekamy na kolejną relację:)

  2. SŁAWEK B. says:

    Witam Panie Wojtku.
    Gratuluję ciekawego opisu i wnikliwej obserwacji szybko zmieniających się realiów w Azji. Niecały miesiąc temu wróciłem z Indii i jestem przekonany że niejedno tam Pana zaskoczy.Moim zdaniem jest ogromna przepaść mentalna Indie-Chiny na plus Chin…
    Korzystając z okazji Zyczę ZDROWYCH I WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH DLA PANA I NAJBLIŻSZYCH.
    Sławek

  3. Wojtek says:

    Stas-podnosza sie powoli, powoli. W porownaniu z takimi Chinami to dalej daleko, ale milo bylo zobaczyc ze ida w dobrym kierunku.

    Slawek – dziekuje za zyczenia i za komentarz. Wpis o Indiach tez sie pojawi (jakzeby inaczej), wiec juz dzis zapraszam do czytania 🙂