Wpisy Komentarze

Zapiski z Chin » Azja, Chiny » Jak nie zostałem koronawirusowym milionerem

Jak nie zostałem koronawirusowym milionerem

Na marginesie toczącej się w kraju dyskusji o maseczkach i o tym, kto zawinił przy ich kupnie, dwa grosze ode mnie.

Mogłem zostać koronawirusowym milionerem. Serio. Otrzymałem zapytanie od jednej z państowych firm o dostawę maseczek i odzieży ochronnej. Ilość: 1-2miliony. Potrzebny był sprawdzony dostawca. To przełom marca/kwietnia, gdy Polska borykała się (mimo zapowiedzi premiera, że do epidemii przygotowywaliśmy się zanim się na dobre zaczęła w Polsce) z dramatycznym brakiem maseczek i odzieży ochronnej.

Nie znam się na maseczkach. Znam się na sourcingu, znam się na zakupach – na tym, co ogólnie nazywa się procurement. Nie kupuję produktów, których nie miałem czasu poznać. Nie kupuję od dostawców, których nie miałem czasu zweryfikować. Nie kupuję (z wyjątkiem specjalnych okoliczności) od pośredników. To są chyba trzy fundamentalne zasady, których trzymania się poleciłbym urzędnikom ministerstwa zdrowia, jak i tym wszystkim ich pośrednikom/oferentom, którzy im dostarczali maseczki.

Tak na chłopski rozum – jakie doświadczenie związane ze sprzętem medycznym może mieć instruktor narciarstwa? Co z tego, że oferuje produkt, którego jak twierdzi minister, nikt inny nie potrafił zaoferować. Dlaczego nie potrafił zaoferować? Jasne, dlatego, że popyt na maseczki nagle wystrzelił w kosmos. Sprawdzeni producenci mieli roboty po uszy – trzeba było stać w kolejkach, żeby zakupić u nich towar. Nikt na to czasu nie miał, w związku z czym powstało gro firm produkujących maseczki, które doświadczenie nabywały czekając na dostawę sprzętu do produkcji. I od takiej firmy zapewne narciarz zakupił maseczki. Niech się nie zasłania, że dostał jakiś świstek, że niby wszystko jest ok. Papier jest cierpliwy. Gdyby miał pojęcie o tym produkcie, to wiedziałby jak go sprawdzić, albo przynajmniej jak zweryfikować producenta (tak jak w miniesterstwie i CBA powinna sie zapalić czerwona lampka gdy trafia do nich oferta od narciarza, tak narciarzowi powinna się zapalić lampka, gdy trafia na dostawcę, który maseczki zaczął produkować kilka tygodni wcześniej).

Do dziennikarzy mam tylko jedną prośbę – nie odpuszczajcie tematu. Zbyt wiele tematów w Polsce upada, bo nikomu się nie chcę trzymać ręki na pulsie. Jest problem – musi być rozwiązanie. Zamiatanie i wyciszanie sprawy temu nie służy.

Jak zatem zakończyła się moja przygoda z maseczkami? Po szybkim sprawdzeniu nie podjąłem tematu. Już wtedy było widać, że będzie problem i trzeba bardzo uważać co i od kogo się kupuje. Nie chciałem brać tego ryzyka, wolę mieć czyste sumienie, że nie wcisnąłem nikomu jakiegoś chłamu.

Napisal

Od 2005 w Chinach, gdzie mieszkam, pracuję, obserwuję i piszę :-)

Wpis z kategorii: Azja, Chiny · Tagi: , , , , , , , , , , , , , ,

1 komentarz do wpisu: "Jak nie zostałem koronawirusowym milionerem"

  1. stas says:

    No cóż sytuacja paniki- zawsze są tacy co zarabiają i bogacą się kosztem tych słabszych.
    I tak bez emocji- jeśli “narciarz” się wciągnął , bo była okazja zarobić – to jak zrozumieć ,że UE też zakupiła niesprawdzone maseczki???
    A w tej rzeczywistości, w której się znaleźliśmy to nawet uszyta przez doraźne krawcowe płócienna maseczka dawała namiastkę bezpieczeństwa.
    Gorzej było z zabezpieczeniem pracowników służby zdrowia- bo oni potrzebowali specyficznego sprzętu.No cóż na takie sytuacje nikt nigdy nie jest przygotowany- niestety 🙁
    Na wojnie zawsze się niektórzy bogacą – to zawsze jest kontekst finansowy i nasze pandemiczne zmagania też takie są.
    A tak na przykład – dwudziestokrotny wzrost ceny jednorazowych rękawiczek już mnie właściwie nie zdziwił- rodzi się tylko pytanie, dlaczego pozwolono na takie spekulacyjne działania.Pewnie wolny rynek i kapitalizm – ale jest jeszcze coś innego tak w uproszczeniu ludzka uczciwość i odpowiedzialność rządzących.
    No i tak czegoś się może dowiedzieliśmy o sobie i świecie- ale czy to wszyscy zrozumieli?
    Na marginesie tych Twoich rozważań- przypomina mi się, że w kanonie szkolnych lektur jest powieść B.Prusa pt. “Lalka”, której bohater Stanisław Wokulski- przedstawiany jako bohater pozytywny taki trochę romantyk i pozytywista- zdobył majątek dzięki wojnie. No i czy to był czysty interes można dyskutować,ale pisarz go ocenia jako uczciwego i przedsiębiorczego.I okazuje się, że choć sposób zdobycia tego majątku jest co najmniej dwuznaczny moralnie – to jednak autor każe widzieć go jako bohatera: patriotę i człowieka o kryształowym charakterze.
    To tyle o tym zarabianiu na ludzkim dramacie .
    A prasa – no cóż gdyby rzeczywiście nasi dziennikarze/pismaki ???- no nie wiem – gdyby nie robili tego tylko koniunkturalnie politycznie to może by faktycznie docierali do opinii publicznej.
    A tak żyjemy w atmosferze jakby kotła – pod którym ludożercy rozpalili wielki ogień i wszystko się tak kotłuje, że nie wiadomo co z tego ma wyjść.
    I aż prosi się , żeby skończyć słowami Różewicza z “Listu do ludożerców”: Kochani ludożercy
    Nie zjadajmy się Dobrze
    bo nie zmartwychwstaniemy
    Naprawdę

    To oczywiście tak żartobliwie przypominam- myśląc, że nawet tzw.człowiek nowoczesny powinien mieć jakieś zasady etyczne- a zacząć trzeba zawsze od tych, którzy są “na świeczniku”:)