Wpisy Komentarze

Zapiski z Chin » Chiny » Jak SARS pomógł Chinom z COVID-19

Jak SARS pomógł Chinom z COVID-19

(ten wpis zniknął przy okazji prac IT, w związku z czym publikuję go ponownie)

Rok 2003, świat dowiaduje się o nowym wirusie, który z prowincji Guangdong zaczyna się rozprzestrzeniać na świat. Chiny nie informują WHO dostatecznie wcześnie. Ludzie nie są przygotowani na to, jak się w takiej sytuacji zachowywać. Moja żona, wówczas studentka w mieście położonym lekko licząc 2000km od HongKongu, tak jak wszyscy pozostali studenci trafia na kwarantannę na kampusie uczelnianym, bez możliwości opuszczania go. 1000km od miejsca, gdzie pojawiają się zachorowania. Transport na takie odległości w Chinach nie jest jeszcze wtedy tak rozwinięty, jak dzisiaj – nie ma szybkich pociągów, liczba lotów wewnątrz Chin jest zdecydowanie mniejsza, nie ma tylu prywatnych samochodów.

Marzec 2020, Pekin, przedmieścia. Nasza fabryka przechodzi pozytywnie audyt lokalnych władz. Wszystkie procedury mamy na miejscu, przećwiczone. Strażnicy wiedzą jak mają sprawdzać temperaturę, jak podawać płyn dezynfekujący, jak wpisywać dane w tabelach. Ruszamy powoli z produkcją. Powoli, bo nie wszyscy pracownicy wrócili. Część, Ci którzy mieszkają w innych prowincjach, nie mogła wrócić do swoich wynajmowanych mieszkań, bo wynajmujący nie godzili się na ich powrót! A nie godzili się, bo lokalne władze jasno im mówiły – nikt obcy nie ma prawa pojawić się w naszym rewirze. Mniejsze społeczności wiejskie posuwały się nawet niekiedy do fizycznego blokowania dróg – żeby nikt przyjezdny nie mógł się do nich dostać!

Kwiecień 2020, po ponad 35 dniach zamknięcia w mieszkaniu, wychodzę poza osiedle na krótki spacer. Wraz z Hania i Niną idziemy nad pobliski kanał, żeby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Na buziach maseczki, które zdejmiemy dopiero, gdy będziemy nad wodą i oprócz nas wokół nie będzie żywej duszy. Przesada? Być może, ale czasami lepiej być przezornym, nawet na zapas. Po trzech kwadransach wracamy na nasze osiedle. Jak niemal WSZYSTKIE osiedla w Chinach i to osiedle jest zamknięte, otoczone murem, z kilkoma bramami (akurat w tym czasie funkcjonuje tylko jedna brama). Maseczki mamy z powrotem na buziach, przed bramą strażnik sprawdza nam temperatury i upewnia się, pod którym numerem mieszkamy (z racji na to, że obcokrajowców na moim osiedlu poza mną jest chyba z 2 lub 3, to mnie dobrze znają). Ode mnie wymaga jeszcze okazania zielonego kodu QR. Innych, którzy nie są mieszkańcami na teren osiedla nie wpuszcza się-nawet kurierów, którzy paczki, zakupy zostawiają na prowizorycznych regałach ustawionych pod namiotem przed głównym wejściem (dopiero za jakiś czas będą mogli wchodzić na teren osiedla, ale i to dopiero po ówczesnym zarejestrowaniu się u strażnika i wylegitymowaniu się.

Czy widzicie tu pewne charakterystyczne punkty?

Ludzie podchodzący śmiertelnie poważnie do tego, co się dzieje – bo doświadczenie z roku 2003 wciąż jest żywe. To nie był, jak dla nas w Europie, jakieś sprawy dziejące się hen tam daleko gdzie mało kto latał.

Ludzie, którzy mieli przedsmak tego, co się może wydarzyć po doświadczeniach z SARS z roku 2003, nie chcieli powtórki z ‘rozrywki’ i wiedzieli, że w głównej mierze to od nich zależy, czy wszystko zakończy się dobrze (a może też dlatego, że nie oczekują zbyt wiele od lokalnej opieki medycznej i wolą sami uważać, żeby tylko pod tą opiekę nie trafić). To nie dotyczy tylko starszych, ale i młodych – wszyscy potraktowali to poważnie.

Maseczki, masowe sprawdzanie temperatury (część osób, z podwyższoną temperaturą nie wyjdzie z domu z obawy, że przy masowym sprawdzaniu temperatury nie przejdzie tego testu i zostanie skierowana do szpitala – gdzie nikt nie chciał trafić), używanie kodów QR (i znowu – nie masz zielonego, to się zastanowisz trzy razy, czy na pewno pownieneś wyjść z domu).

Zamknięte osiedla, zamknięte społeczności wiejskie, zamknięte miasta – każdy wszystko widzi, każdy interesuje się tym, co się dzieje. Piętnowanie egoistów i odważnych inaczej – natychmiastowe. Drastyczne? Być może, ale skuteczne. Czy dałoby się inaczej? Być może, nie mnie to osądzać. Korea Południowa podeszła do problemu trochę inaczej, Tajwan jeszcze inaczej. Wietnam – podobnie jak Chiny. Wyszli na tym dobrze, zdecydowanie lepiej niż Europa.

Na koniec krótka historyjka o SunTzu. Oto pewnego razu jeden z lokalnych władców zwrócił się do SunTzu, żeby pokazał skuteczność swojej myśli trenując jego konkubiny: 180 kobiet. SunTzu podzielił je na dwie grupy, a na ich czele postawił dwie ulubienice władcy. Następnie wyjaśnił im, co będą miały robić (proste zwroty). Kiedy wydał im rozkaz zwrotu w prawo, te zamiast go wykonać, wybuchnęły śmiechem. SunTzu przemówił wtedy, że jeśli polecenie nie jest jasne, nie jest zrozumiałe – winić za to należy dowódcę. Po czym powtórzył polecenie, tym razem każąc wykonać zwrot w lewo. Rezultat – ten sam co poprzednio. Wtedy SunTzu przemówił ponownie – jeśli rozkaz nie jest jasny, jeśli nie jest zrozumiany przez wykonujących, winić za to trzeba dowódcę. Ale jeśli rozkaz jest jasny, a mimo to żołnierze go nie wykonują, winić za to należy oficerów. Po czym kazał, mimo sprzeciwu władcy, ściąć dwie ulubienice, które stały na czele grup. Pozostałe bez żadnego słowa wykonały polecenia.

Jak widzicie ta historyjka jest zupełnie bez związku z wszytkim co pisałem powyżej i tym, co dzieje się obecnie. A może jednak ma jakiś związek? Kto tu jest władcą, kto SunTzu, kto ulubienicą a kto pozostałymi konkubinami?

 

Napisal

Od 2005 w Chinach, gdzie mieszkam, pracuję, obserwuję i piszę :-)

Wpis z kategorii: Chiny · Tagi: , , , , , , , , , , , ,

1 komentarz do wpisu: "Jak SARS pomógł Chinom z COVID-19"

  1. stas says:

    stas says:
    2020/04/28 at 3:08 pm
    W tym wszystim odkrywa się stara prawda, że jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi…zwyczajnie i o pieniądze, i demonstrację siły.
    Jakby nie popatrzeć na całość – to zawsze bezwzględnie Ameryka demonstrowała siłę- są takie wydarzenia w ich wydaniu, które wstrząsnęły światem, a jakiegoś racjonalnego uzasadnienia w tym brak. Chyba jako społeczeństwo mają nadmierny przerost ego – i w kampanii politycznej, którą teraz toczą faktycznie musi się znaleźć ten winny.
    To samo widać w naszym rodzimym grajdołku- aż robi się to bardzo niestrawne.
    W tym wszystkim całkiem smutne jest nasze przechylenie “przyjacielskie” – a my jako naród już doświadczaliśmy “przyjaźni” i cieszenie się z “poklepywania po plecach”.
    Budowanie nastroju niechęci i wrogości do niczego dobrego nas nie doprowadzi- już to przerabialiśmy.
    A spiskowe teorie, pojawiające się w kontekście koronawirusa są często bardzo prawdopodobne i przerażające.
    I w tym wszystkim – obyśmy zdrowi byli:) czego wszystkim życzę!