Muzeum w Czengdu, czyli nie tylko pandy

Krótkie wakacje dobiegły końca, znowu niestety nie w Polsce dzieki COVIDowi, choć swoje też trzeba było przelecieć (3 godziny). Padło na Czengdu, czyli nieoficjalną stolicę pand a jak najbardziej oficjalną stolicę prowincji Sichuan.
Prowincja Sichuan niektórym może kojarzyć się z ostrym jedzeniem i będzie to skojarzenie prawidłowe, choć to takie bardziej jedzenie powodujące drętwienie języka, niż poczucie wyjątkowej ostrości, nazywa się to 麻辣; má là, czyli właśnie odrętwiające i ostre. Tym, którzy wolą po prostu ostre jedzenie do gustu przypaść powinno jedzenie z prowincji Hunan, gdzie je się 干辣; gān là czyli suche i ostre jedzenie.
W Czengdu nie zabrakło zatem wizyty u pand (na zobaczeniu których najbardziej zależało dziewczynom), ale i na inne miejsca znalazł się czas. Jednym z tych miejsc było muzeum miejskie, gdzie wśród całej masy eksponantów przeróżnych, w oko wpadła mi pewna książka. Książka niby niespecjalna, ot, raptem podręcznik do nauki chińskiego dla obcokrajwców, ale:
Primo – książka wydana …