Zapiski z Chin » Chiny, Szanghaj » Zero-COVID czyli lockdown Szanghaju trwa
Zero-COVID czyli lockdown Szanghaju trwa
Odnotowuję z kronikarskiego obowiązku, bo jakiekolwiek emocje staram się wyłączyć.
Dla przypomnienia – obecna fala infekcji w Szanghaju zaczęła się 1 marca, natomiast twardy lockdown na Pudongu (wschodniej części miasta) zaczął się 28 marca, cztery dni później, 1 kwietnia – dla Puxi (zachodnia część miasta). Ludzie są obecnie zmęczeni i sfrustrowani przeciągającym się lockdownem, ciągłymi zmianami reguł, problemami z dostawami żywności (mimo poprawy sytuacji), marną jakością dostarczanego jedzenia (tutaj także widać poprawę), polityką wysyłania do centrów izolacji, brakiem lub też mocno ograniczonym dostępem do służby zdrowia.
Liczba ofiar śmiertelnych to niemal 400 (stan na 30.04) przy ok 550 tysięcy wykrytych od początku marca przypadków. Średnia wieku ofiar to niemal 85 lat, osoby te miały inne dolegliwości zdrowotne. Zasadne jest pytanie – ile osób zmarło z uwagi na brak dostępu do opieki medycznej spowodowanej obecnym lockdownem? Gdzie jest granica między zamykaniem miasta i ograniczaniem liczby krytycznych i śmiertelnych przypadków wywołanych COVIDem, a ofiarami na skutek tych restrykcji?
Władze Szanghaju ogłosiły jakiś czas temu listę dopuszczonych dostawców żywności w mieście, ale w wielu przypadkach okazywało się, że dostawcy nie są w stanie zapewnić dostaw na pokrycie potrzeb mieszkańców. I tu przechodzimy do kolejnego problemu – władze poszczególnych jednostek admnistracyjnych mogą ale nie muszą korzystać z tych dostawców – mogą korzystać także z innych dostawców. I mam przeczucie, że ludzie pracujący w administracji nie mają pojęcia ani o doborze dostawców, ani o kontroli jakości. To stwarza kolosalne pole do nadużyć, co zdają się potwierdzać doniesienia z chińskiego internetu, gdzie ludzie dzielili się zdjęciami żywności marnej jakości, zdjęciami produktów, które normalnie nie znalazłyby się w obrocie, firmy, które w przeszłości były karane za różne wykroczenia.
Wątpliwej jakości żywność: mięso, które pojawiło się w jednej z dzielnic oraz ryż, który znalazł się w paczkach dla ludzi z zamkniętych osiedli.
Tutaj przykład lewych maseczek – dostarczanych przez firmę, która została wcześniej ukarana (konfiskata maseczek oraz kara finansowa) za produkcję maseczek niespełniających norm.
To jest potężne wyzwanie dla władz miasta, bo takie sytuacje nie mają prawa mieć miejsca i wszyscy Ci ‘handlarze broni czy instruktorzy narciarstwa’ – tyle że Chińscy – powinni być surowo karani. I niby jakieś ‘czyszczenie’ się odbywa, ale na pełne efekty poczekamy jeszcze zapewne – tym niemniej przyznać trzeba, że coś się dzieje, czego (żeby jednak mieć jakiś punkt odniesienia) nie słychać w temacie ‘naszego’ handlarza bronią/respiratorami czy instruktora narciarstwa/dostawcy maseczek.
Szanghaj walczy dalej – ostatnio mamy do czynienia z kolejną wygraną – tym razem wygląda na to, że wygrało lobby producentów ogrodzeń i oto w Szanghaju zaczęło się w zeszłym tygodniu budowanie gustownych zielonych płotów. Ryzyko związane z brakiem możliwości ewakuacji w przypadku wybuchu pożaru, bo w niektórych miejscach lokalni specjaliści nie pomyśleli o potencjalnych ryzykach? Kto by się przejmował.
Lobby producentów ogrodzeń robi interes życia
Być może zaraz w związku z tym do głosu dojdzie lobby producentów gaśnic i doprowadzi do tego, że każda rodzina będzie musiała mieć w mieszkaniu gaśnicę? Ileż możliwości – producenci klimatyzacji, oczyszczaczy powietrza, filtrów – a to raptem kilka pierwszych z brzegów pomysłów. Inną branżą, która już podobno zaobserwowała wzrost zamówień, to producenci lodówek – bo ludzie inwestują w większe, żeby można było magazynować więcej żywności.
Dla tych, którzy zauważyli, że pojawili się zarażeni w Pekinie i którzy już obstawiają, że zaraz będzie powtórka z Szanghaju. Otóż powtórki nie będzie. Dlaczego? Ano dlatego, że Pekin nie czeka, tylko momentalnie, w momencie kiedy pojawiają się pierwsze przypadki, ruszył z masowymi testami.
To samo miało miejsce w Ningbo kilka tygodni temu. W momencie gdy pojawiły się pierwsze przypadki, władze momentalnie ruszyły z masowymi testami i szybko wprowadziły tzw 3 strefy – pierwsza, to jest strefa całkowitego zamknęcia – zazwyczaj to jakiś blok – mieszkańcy nie mieli prawa wychodzić ze swoich mieszkań. Druga – to zazwyczaj osiedle, albo kwartał kilku ulic. Trzecia w końcu strefa to kilka kwartałów. Do trzeciej strefy (a co za tym idzie strefach wewnątrz) nie mieli dostępu ludzie z zewnątrz – drogi były fizycznie blokowane i jedynie upoważnione samochody mogły dostać się do środka (np w celu utrzymywania dostaw). Ludzie z izolowanych miejsc dostawali wsparcie od lokalnych władz (o jakości tegoż się nie wypowiem, bo w takiej strefie sam nie byłem, ale był jeden z moich pracowników i mówił, że rewelacji nie było, ale nikt na brak jedzenia nie narzekał). Można też powiedzieć, że to się dało zrobić w tej sytuacji, bo w skali całego miasta takich stref zbyt dużo nie było -więc dało się tym wszystkim zarządzać.
Więc teraz rodzi się pytanie – jeśli dało się w innych miejscach, to dlaczego nie udało się w Szanghaju? Tu już wchodzimy w gdybanie i w politykę. Otóż patrząc na to, co się działo/dzieje w Szanghaju mam wrażenie, że władze lokalne zrobiły dwa błędy – po pierwsze nie ‘doceniły’ szybkości z jaką rozprzestrzenia się Omikron, po drugie nie wzięły na serio pod uwagę, że władze w Pekinie nie będą dyskutować o jakichikolwiek odchyleniach od polityki zera tolerancji i że dadzą Szanghajowi wolną rekę w tym, jak będzie zarządzał kryzysem (to w końcu bogate miasto – to nie jest mimo wszystko Wuhan, czy jakieś inne mniejsze miasto – to jest było nie było centrum finansowe Chin i jest tak nazywane nieprzypadkowo). Stąd też uważam, że wizyta wicepremier Chin Sun Chunlan, która miała miejsce kilka dni po wprowadzeniu lockdownu Pudong’u, miała na celu bezpośrednie przekazanie władzom Szanghaju – macie stosować się do naszej oficjalnej lini, albo…. Nie ma żadnych eksperymentów i puszczania czegokolwiek na żywioł. Włodarze miasta mieli więc do wyboru: albo zrezygnować (ale to by oznaczało, że tracą jakiekolwiek polityczne wpływy – a tego żaden urzędnik w Chinach sam z siebie nie zrobi), albo ukorzyć się i robić to, co każe im Pekin. Mieszkańcy Szanghaju w tym momencie stali się po prostu masą do zarządzania. Niczym więcej. Stąd taki chaos, jaki zapanował po wprowadzeniu twardego lockdownu od 28.03 – przypadków było za dużo, bo nie zareagowano zdecydowanie na samym początku. Szanghaj się z tego w końcu wykaraska, włodarze miasta też ‘przyżyją’, choć w Szanghaju poważania już mieć nie będą – bo ludzie będą im pamiętać. Tylko, że oni poważanie ludzi mają i tak w … poważaniu, w końcu to nie mieszkańcy Szanghaju ich wybierają, tylko Pekin. A Pekin zrobi z nimi, co będzie chciał – tak czy inaczej ma kozłów ofiarnych, których jak będzie trzeba, to poświęci.
—–
Chcesz być na bieżąco z wpisami na moim blogu – zasubsrybuj!
Wpis z kategorii: Chiny, Szanghaj · Tagi: blog o Chinach, Chiny, COVID-19, lockdown w Szanghaju, omikron, omikron BA.2, Szanghaj, Wojciech Szymczyk, zapiski z Chin, Zapiski z Panstwa Srodka
No cóż – okazuje się, że wielkie sytuacje kryzysowe wymykają się spod kontroli – i jak zwykle zawodzi tzw. “czynnik ludzki”.
A swoją drogą to miałam wyobrażenie , że Chińczycy są tak perfekcyjnie zorganizowani, że w tym rygorystycznym zarządzaniu jest dobra metoda.
No cóż widać, że w sytuacji strachu decyzje nie zawsze są dobre- no i odporność psychiczna zmienia się bardzo.
Miejmy nadzieję, że ludzie to jeszcze trochę wytrzymają.
No a w Polsce, w Europie to się okaże czy całkowite zniesienie obostrzeń sanitarnych nie da negatywnych skutków. U nas zresztą przy napływie takich mas ludzkich bez standardowych u nas szczepień odbije się na nas negatywnie.
A nasi “od maseczek”:) – no chyba już się w ogóle do tego nie wróci. No bo przed nami i tak większe problemy galopującej inflacji i społecznych tego konsekwencji- jak długo ludzie to będą w stanie spokojnie wytrzymać. A że kryzys społeczny jest nieunikniony to wszyscy chyba doskonale wiedzą.
Stas – to wygladaloby o wiele inaczej, gdyby Szanghaj podszedl do tej fali zgodnie z chinska polityka ‘zera tolerancji’. Niestety nie zrobil tego i efekty tego sa obecnie widoczne.
Z dobrych wiadomosci to widac spadek nowych przypadkow – miejmy nadzieje, ze sie utrzyma.
A co do problemow wszelakich – takie zawsze pojawiaja sie w takich kryzysowych sytuacjach, tylko ze w Chinach jest szansa na to, ze czesc cwaniakow wszelakich poniesie konsekwencje. Nie rekinow, bo rekinow sie nie rusza – ale to przeciez wszedzie jest tak samo.