Wpisy Komentarze

Zapiski z Chin » Azja, Chiny, Szanghaj » Wracamy do ‘normalności’

Wracamy do ‘normalności’

Jak już zdążyłem napisać u siebie, w końcu, po niemal 3 miesiącach poza domem udało mi się w końcu dotrzeć do Szanghaju. Wszystko zaplanowałem tak, żeby być w Szanghaju 1 czerwca, czyli pierwszego dnia, kiedy to miasto miało się otworzyć (tak też się stało). Dlaczego nie czekałem? Powodów było kilka, ale chyba najważniejszym była obawa, że jeśli w pierwszym dniu pojawią się jakieś nieprzewidziane problemy, to miasto przywróci restrykcje i mój powrót znowu będę musiał przełożyć.

Tak więc 31 maja późnym popołudniem udałem się w Ningbo do jednego z punktów, gdzie można zrobić test, licząc na wynik jeszcze tego samego dnia. Szanghaj w tym czasie informował, że poza testem zrobionym w miejscu, z którego się przyjeżdża, nic więcej nie będzie potrzebne (wcześniej wymagany był kolejny test zrobiony już na miejscu w Szanghaju, plus ‘listy żelazne’ z osiedla potwierdzające, że wraca się do własnego domu).

W środę 1 czerwca wyruszyłem z Ningbo ok godziny 11. Przez całe 250 km, które mam do pokonania z mojego mieszkania w Ningbo do mieszkania w Szanghaju nie zostałem zatrzymany na żadnej blokadzie. Tych blokad, których było sporo jeszcze kilka dni temu – już nie było! Wyjechałem z Ningbo, wjechałem do Szanghaju (jako że jechałem autostradą, to przejeżdżałem przez punkty poboru opłat) i ani razu nie zostałem zatrzymany. Tak, jakby nic się nie wydarzyło przez ostatnie ponad 2 miesiące. Nikt nie był zainteresowany na całej trasie moim testem. Inna sprawa, że o ile po wyjeździe z Ningbo przez chwilę jeszcze był jakiś ruch, o tyle gdy ‘odbiłem’ na Szanghaj, to nagle okazało się, że samochodów niemal w ogóle nie ma, nie licząc nielicznych ciężarówek. Szczerze, tak pustą autostradą na tej trasie jeszcze nie jechałem.

Pytanie o test pojawiło się dopiero w Szanghaju, gdy 3 godziny później wjeżdżałem na osiedle i tu była chwila konsternacji, gdy kazano mi zeskanować ‘nowy’ (dla mnie) kod, który obecnie używa się w Szanghaju (w Ningbo używam dwóch innych…). Sam kod wyświetlił się na zielono, ale poniżej pojawił się komunikat, że nie zrobiłem żadnego testu od przynajmniej 14 dni. Strażnik trochę zgłupiał, więc musiałem mu wyjaśnić, że ja w Szanghaju to nie ja w Ningbo 😉 To znaczy, że z sobie tylko znanych powodów system osobno widzi mnie w Szanghaju, a osobno w Ningbo (nie, nie drążę tematu, bo pewnych tematów nie ma sensu drążyć).

Co to znaczy? Ano znaczy to, że jeśli jako lokacje w aplikacji Alipay (a więc kombajnie do płatności i miliona innych rzeczy – min sprawdzania kodów zdrowia) wybiorę Szanghaj, to nie pokazuje to informacji o moich testach zrobionych poza Szanghajem. Więc siłą rzeczy nie wyświetliło mojego wcześniejszego testu zrobionego w Ningbo. To samo dzieje się zresztą z danymi o szczepieniach przeciwko COVID – jako że robiłem je w Szanghaju, to nigdzie indziej nie pokażą się one w aplikacji. Czasami trzeba więc żonglować i przełączać się między miastami.

Na szczęście strażnik okazał się być rozgarniętym, więc przyjął moje wyjaśnienie, poradził mi tylko, żebym zrobił sobie test na osiedlu, bo inaczej za każdym razem będę się musiał tłumaczyć.

Test zresztą zrobiłem sobie chwilę później – i na całe szczęście nasze osiedle stanęło (znowu – jak porównuję to z historiami ludzi z innych osiedli) na wysokości zadania i mamy wystarczającą liczbę punktów testowych, tak więc miałem przed sobą raptem 4 osoby. Sporo ludzi w internecie żaliło się, że musieli stać w długich kolejkach, u mnie to raptem były 2-3 minuty (bo cały proces odbywa się błyskawicznie – podchodzi się do jednego okienka, tam skanowany jest nasz kod, po czym przechodzi się do drugiego okienka, gdzie zostaje pobrany materiał do testu. Tyle. 30 sekund na osobę. Inna sprawa, że na wyniki w Szanghaju czeka się znacznie dłużej niż np. w Ningbo. Mój test zrobiony przed godziną 15 pokazał wynik dopiero następnego dnia po godzinie 9). Co ważne, rezultat testu jest ważny w Szanghaju 72godziny. Co, jeśli przekroczy się 72godziny i nie zrobi kolejnego testu? Wtedy będzie problem z wejściem do miejsc publicznych (sklepów, centrów handlowych, instytucji użyteczności publicznej, środków komunikacji miejskiej, w niektórych miejscach i na własne osiedle), choć ja do tego podchodzę na spokojnie, obstawiam, że potrwa to krótki czas i będzie, jak było np. w Ningbo, gdzie te zasady powoli uległy poluzowaniu i obecnie tylko niektóre miejsca w dalszym ciągu sprawdzają, kiedy ktoś miał robiony test.

Mam tylko nadzieję, że to się szybko zmieni. Na razie testy w Szanghaju są bezpłatne (co w sumie jest niezłym dowcipem – bo nie ma czegoś takiego, jak bezpłatne testy, ich koszty są pokrywane z funduszy miasta, ew ze środków gromadzonych w ramach systemu ubezpieczeń medycznych na które składa się każdy pracujący), zaś od 1 lipca będzie trzeba każdorazowo płacić 16 rmb za test. Jak zwykle ktoś na tym zarobi całkiem pokaźną sumę!

Restauracje już działają, więc była i okazja na pieczoną rybę!

Co mnie uderzyło w Szanghaju po powrocie? Fakt, że z całkowitego zamknięcia nastąpiło całkowite otwarcie! Miałem wrażenie, jakby przez ostatnie dwa miesiące nic się nie wydarzyło -tłumy ludzi na zewnątrz, samochody na ulicach miasta. Jedynie wszechobecne liście/śmieci/kurz na ulicach, chodnikach i budynkach świadczyły o tym, że coś było nie tak. Zarośnięte trawniki i skwery, połamane gałęzie przydrożnych drzew. Zakurzone rowery i samochody na poboczach dróg. Być może część ludzi doceni teraz służby miejskie odpowiedzialne za utrzymywanie miasta w czystości 😊

To chodnik nie po deszczu, a po gruntownym myciu ciśnieniową myjką-po dwóch miesiącach trzeba przywrócić ‘blask’

Co jeszcze bardziej szokujące: sporo sklepów i restauracji otwartych. To samo z biurami – masa ludzi udała się, jak gdyby nigdy nic do biur. Żadnego okresu przejściowego. Tydzień temu ludzie bali się wychodzić z domów, byle tylko nie złapać wirusa i nie wylądować na kwarantannie, a teraz jakby z tego całego balona spuszczono powietrze. Był problem – nie ma problemu!

Tu już odbywa się koszenie trawnika, przez kolejne dwa dni dźwiękiem numer jeden w okolicy będzie dzwięk kosiarki…

Czy wszystko wraca zatem do normalności? Miejmy nadzieję, bo przy takim poluzowaniu albo znowu się pojawią nowe przypadki, albo po prostu uzna się, że nie ma problemu…

Na razie miasto wygląda, że miasto otwarło się na dobre. Problemem jest oczywiście wyjazd poza miasto, bo tu inne miasta mają własne wymagania dotyczące osób przyjeżdzających z Szanghaju. W moim przypadku znaczy to na przykład tyle, że jeśli chciałbym teraz pojechać do biura w Ningbo, to w Ningbo czekałaby mnie 14-sto dniowa kwarantanna (7 dni w wyznaczonym hotelu a potem kolejnych 7 dni w mieszkaniu). Zobaczymy, jak się sytuacja będzie rozwijać!

Napisal

Od 2005 w Chinach, gdzie mieszkam, pracuję, obserwuję i piszę :-)

Wpis z kategorii: Azja, Chiny, Szanghaj · Tagi: , , , , , , , ,

2 komentarze(y) do wpisu: "Wracamy do ‘normalności’"

  1. stas says:

    No i w tym całkowitym chaosie, który nazywa się pandemia wszystko jest możliwe.
    A więc może lepiej żyć jak by się nic nie stało- i tak chyba ludzie reagują- prawie zgodnie z maksymą – chwytaj dzień:)
    No to życzę wszystkim szanghajczykom, żeby ta normalność była już na długi czas!

  2. Wojtek says:

    Stas – do tego to zmierza, bo jakiekolwiek planowanie robi sie coraz trudniejsze. Nie jest to wbrew pozorom dobry prognostyk, no ale zgodnie z zasada – jesli sie na cos nie ma wplywu, to nie ma sie za bardzo co tym przejmowac…
    Na razie wiec czekamy, jaka postac ta nowa normalnosc przyjmie.