Zapiski z Chin » Chiny » Co ma wspólnego Święto Lampionów i Walentynki?
Co ma wspólnego Święto Lampionów i Walentynki?
I po świętach. Oficjalnie, zgodnie z tradycją obchody chińskiego Nowego Roku kończą się Świętem Lampionów (latarni – jeśli ktoś woli). Ten dzień zaczyna się od jedzenia yuanxiao (kulki klejącego się ryżu) – inna ich nazwa: tangyuan. Kiedyś jedzone tylko przy okazji tego święta, teraz dostępne przez okrągły rok.
Inną aktywnością, której Chińczycy oddają się tego dnia jest … rozwiązywanie zagadek. Tradycja ta, licząca ponad 800 lat narodziła się w Lin An – niedaleko Hangzhou (ówczesnej stolicy). Otóż do lampionów dołączano zagadki. Na szczęśliwców, którym udało się taką zagadkę rozwiązać, czekała nagroda.
Samo święto lampionów wywodzi się z dynastii Han (206r.p.n.e – 221n.e.) i wiąże się z kilkoma legendami. Najbardziej znana mówi o bogu Tianguan (bóstwie taoistycznym) odpowiedzialnym za pomyślność. Jego urodziny przypadały na 15 dzień pierwszego miesiąca księżycowego. Bóstwo to uwielbiało wszelkiego rodzaju rozrywki, stąd też jego wyznawcy przygotywali się w odpowiedni sposób do celebrowania jego urodzin – bawiąc się tego dnia i modląc o pomyślność.
Zaś spożywane tego dnia pierogi yuanxiao zawdzięczają swą nazwę – jeśli wierzyć legendzie – pałacowej służce usługującej na dworze cesarza Wu Di z dynastii Han. Te słodki pierożki zrobione z klejącego się ryżu wypełnione są słodkim nadzieniem (cukrem, orzechami włoskimi, płatkami róży, kandyzowaną skórką mandarynek, kremem fasolowym). Ich okrągły kształt miał/ma symbolizować jedność rodziny i szczęście.
W tym roku tak się dodatkowo złożyło, że Święto Lampionów wypadło niemal w tym samym dniu, co zachodnie Walentynki (dokładniej rzecz biorąc – 12 lutego). Nie muszę dodawać, że handlarze zacierali ręce z radości.
Także Ci, którzy sprzedają fajerwerki. Wcześniej obowiązywał zakaz odpalania fajerwerków w większych miastach – w tym roku Pekin, a za nim inna miasta uchyliły ten zakaz… Momentami miałem wrażenie, że – siedząc w mieszkaniu – znajduję się na lini frontu.
Niesamowity huk. Jeśli miał za zadania wystraszyć złe duchy – w co wierzą Chińczycy – to przyznam się szczerze, że gdybym miał być tym duchem, to zniknąłbym stąd po pierwszych pięciu minutach 🙂
Ale wracając do Walentynek i Święta Lampionów. Nagle dowiedziałem się, że tak naprawdę, to Święto Lampionów jest odpowiednikiem Walentynek. Hmmm. Pozwólcie, że pozostanę sceptyczny, jeśli chodzi o prawdziwość tego stwierdzenia.
Wyczuwam w tym wszystkim rękę speców od reklamy i marketingu. Ale niech będzie. Podobno bowiem w zamierzchłych czasach dziewczęta rzadko kiedy opuszczały domy w ciągu roku – Święto Lampionów było jednym z tych nielicznych dni, kiedy mogły opuszczać domy i – przy okazji podziwiania lampionów – rozglądały się za swoimi przyszłymi partnerami.
Tak czy inaczej po tym dniu – o czym jestem więcej niż przekonany jutro przeczytam w gazetach o zyskach wszelkiego rodzaju handlarzy – począwszy od kwiaciarzy, właścicieli restauracji, pubów, klubów wszelakich a skończywszy na supermarketach organizujących jakieś promocje. No cóż. Każda okazja do robienia pieniędzy jest dobra. Szczególnie w Chinach 🙂
Wpis z kategorii: Chiny · Tagi: China, Chiny, Shanghai, Szanghaj, Szymczyk, Wojciech, Wojciech Szymczyk
Czy te pierozki są pieczone, czy gotowane? W sumie z opisu muszą być raczej smaczne.
Czy z tym swiętem wiąże się np. konieczność kupowania, czy zapalania lampionu. Bo kojarzy mi sie to z naszymi Roratami.
I jakie macie następne święto?
Stas – Gotowane. Co do smaku, to różnie z tym bywa. Wystarczy dodać odrobinę zielonego świństwa i można wszystko popsuć 🙂
Co do Rorat. Hmm. Trochę za odległe skojarznie. Owszem-niby i tu i tu są lampiony, ale cała reszta zupełnie inna.
Jeśli zaś chodzi o następne święto, to w poniedziałek zaczynam drugi semestr. Ha, ha, ha…