Wpisy Komentarze

Zapiski z Chin » Azja, Chiny » Kobiety u władzy w Chinach.

Kobiety u władzy w Chinach.

Przy okazji wymiany komentarzy pod moim poprzednim wpisem pojawił się wątek kobiet w chińskiej polityce.

Jako, że w Chinach ludzi masa, to ciężko byłoby tak o wszystkich szczeblach władzy, więc odpisałem jedynie w temacie chińskiego zgromadzenia ludowego (oficjalna nazwa: Narodowe Zgromadzenie Ludowe).

W tymże zgromadzeniu z obecnych 2975 członków 742 to kobiety (25%). Jest to niemal identyczny wskaźnik jak w naszym polskim parlamencie (28%). Oddaje to też mniej więcej relacje na dołach KPCh (Komunistyczna Partia Chin) gdzie na 96 milionów członków partii (tak, tak – tego ani PiS ani PO nie przebije 😉 ) około 30% to kobiety.

Nie ma natomiast żadnych kobiet w Biurze Politycznym (Politbiuro), czyli 24. osobowym ciele, ani w Stałym Komitecie Biura Politycznego, w którym zasiada 7 polityków. Hmm. Było już Siedmiu Samurajów, było Siedmiu Wspaniałych, to Chiny mają teraz Siedmiu Polityków 😉

Co istotne i ciekawe, to w Politbiurze po raz pierwszy od 25 lat nie będzie żadnej kobiety.

Ostatnią jest Sun Chunlan, która w marcu zeszłego roku przycisnęła Szanghaj lockdownem, a która na XX zjeździe wypadła poza najważniejszy krąg władzy (emerytura, bo Pani Sun to już 72-latka, choć ja też podejrzewam, że jej ‘zniknięcie’ to efekt tego, że to ona była jedną z głównych twarzy polityki ‘zero COVID’ – nie bez przyczyny nazywana była „Iron Lady” czyli Żelazną Damą (choć im mniejsze poparcie dla polityki COVID, tym jej ‘akcje’ wśród ludzi spadały – by w końcu być nazywaną ironicznie przez chińskich internautów ‘Ciotką Lockdown’) i jej obecność w nowych władzach nie była Xi na rękę, bo kojarzona była z polityką zdrowotną Chin w trakcie pandemii – lockdownami, testami i spowolnieniem gospodarki).

Tym niemniej to postać ciekawa i warto o niej powiedzieć kilka słów.

Po pierwsze dlatego, że jak już pokazałem u szczytu chińskiej władzy kobiet jest niewiele. Dość powiedzieć, że od 1949 (utworzenie ChRL) jedynie 8 kobiet zasiadało w Politbiurze (żadna kobieta nigdy nie była w Stałym Komitecie Biura Politycznego). Z tego 3 z nich były żonami założycieli KPCh: Jiang Qing (żona Mao Zedonga), Ye Wun (żona LinBiao) oraz Deng Yingchao (żona Zhou Enlai).

Po drugie – to osoba bez pleców, która zaczynała swoją karierę od pracy w fabryce, gdzie pięła się po kolejnych szczeblach.

Po trzecie – doceniona przez Time i umieszczona w zeszłym roku (2022) na liście 100 najbardziej wpływowych osób na świecie.

Po czwarte – bo mimo wszystko warto odnotować, że to była – jak to się mówi – kobieta z jajami. Gdy Wuhan zamknęło się na początku 2020 roku a Chiny, pamiętając chociażby SARS, wpadły w panikę, to ona na czele delegacji ekspertów pojawiła się jako najwyższy przedstawiciel władz w zamkniętym mieście.


Dlaczego kobiety nie odgrywają większej roli w chińskiej polityce? Powodów jest wiele, ja za najważniejsze uważam poniższe:

  • chińska polityka od początku istnienia ChRL to głównie mężczyźni
  • najłatwiej się przebić pokazując jak się rozwija prowincje oddane we włądanie – a rozwój w Chinach do tej pory to głównie rozwój gospodarczy. Kobiety zajmują się zatem tematami ‘miękkimi’ jak edukacja, kultura, zdrowie, stąd też nie mają szans za najwyższe pozycje
  • w relacjach na najwyższych szczeblach władzy liczą się kontakty i relacje – a te wyrabia się na obiadach/kolacjach, nieoficjalnych spotkaniach – to zaś głównie domena mężczyzn w Chinach (nie chcę nic sugerować, ale do tego potrzeba jest również – w dalszym ciągu – mocna głowa)
  • problemem (czy może raczej – wymówką) jest także niższy wiek emerytalny dla kobiet – dla urzędników to 55 dla kobiet, 60 dla mężczyzn. Ten wiek rośnie do 60 lat dla kobiet na wyższych stanowiskach, ale mimo wszystko daje kobietom krótszy przedział czasowy, kiedy mogłyby wspiąć się wyżej (dla pełnego obrazu – na poziomie ministerialnym wiekiem przejścia na emeryturę jest 65 lat, zaś dla najwyższego szczebla to – teoretycznie – 68 lat).


Zmiany? Powoli.

Gdy w latach 90-tych XX wieku (to dla tych którzy nie pamiętają – lata 1990-1999 😉 ) Chen MuHua (ówczesna przewodnicząca Chińskiego Związku Kobiet) wystąpiła z propozycją parytetów (ok: dopuszczenia kobiet do wyższych stanowisk w ramach aparatu władzy) – efektem jej walki (pisała nawet do Hu Jintao – i to za jego kadencji nastąpiła niewielka zmiana) była zmiana polegająca na tym, że każdym poziomie rządu aż do poziomu prowincji musi być przynajmniej jedna kobieta. To nie dotyczyło już Politbiura – co zresztą widać. No i ta zmiana weszła w życie dopiero w 2001 roku.

Kto zastąpi SunChunlan w przyszłości i będzie miało szansę na najwyższe szczeble władzy w Chinach? 3 kobiety mają szansę:

– Shen YiQin – sekretarz partii w prowincji Guizhou, jedyna kobieta na stanowisku na poziomie prowincji

– Yu Hongqiu – jedyna kobieta w ośmiu-osobowym ciele zajmującym się walką z korupcją

– Shen Yueyue – szefowa Chińskiego Związku Kobiet


Nie będzie zatem w najbliższych latach żadnej kobiety na szczytach chińskiej władzy, ale to nie znaczy, że nie ma kobiet w chińskiej polityce czy gospodarce.

Dość też powiedzieć, że jak na państwo azjatyckie kobiety cieszą się o wiele większą niezależnością, niż na przykład w takiej Japonii – widać to chociażby w firmach chińskich, gdzie o wiele łatwiej – niż właśnie np. w Japonii, znaleźć kobietę na zarządczym stanowisku.

O czym to świadczy? Być może o niczym 😉

Czy to dobrze, czy źle, że nie ma kobiet w najwyższych władzach? Osobiście skłaniam się ku opinii, że to źle, bo kobiety jak wiadomo – między innymi – łagodzą obyczaje. No ale jest jak jest i wypada jedynie przypomnieć, że to one często z tylnych foteli kierują poczynaniami (albo przynajmniej znacząco na nie wpływają) swoich mężów.

I już na koniec. W naszym grajdole jak widać priorytety są inne i na siłę próbuje się kreować pewne trendy (feministyczna polityka zagraniczna, serio?). Pozostawię to tak tutaj bez komentarza, ale jeśli komuś uda się przeczytać to wydanie „Spraw Międzynarodowych”, niech da znać.

Chętnie bym poczytał o Kim Jo Dzong, choć obawiam się, że poza tym, co ogólnie dostępne w Internecie to niewiele w tym tekście będzie. To w sumie trochę tak, jak z Chinami – mówi się o nich u nas w mediach jedynie to, co się słyszy na zachodzie.

Chociaż może się mylę?

Napisal

Od 2005 w Chinach, gdzie mieszkam, pracuję, obserwuję i piszę :-)

Wpis z kategorii: Azja, Chiny · Tagi: , , , , , , , , , , , ,

4 komentarze(y) do wpisu: "Kobiety u władzy w Chinach."

  1. anna says:

    Być kobietą we współczesnych Chinach oznacza większe poczucie przynależności do własnej płci niż w Europie. Ma to związek z sytuacją polityczno-społeczno-kulturalną. Chińki po wiekach izolacji, w ostatnich dziesięcioleciach coraz częściej zerkają na Zachód i go odwiedzają. Fakt ten przysparza im wiele do rozmyślania i często do naśladowania.

    W obyczajach między Północą a Południem, Wschodem i Zachodem istnieją różnice.
    W wielkich miastach, coraz więcej młodych kobiet po swych 25-tych urodzinach pozostaje w wolnym stanie. Zwane pejoratywnie ‘’sheng nu’’ (te, które pozostają) wiodą swą sytuację jako kobiety emancypowane lub są pod ciągłą presją rodziny i społeczeństwa. Ambitne i niezależne symbolizują sprzeczność chińskiego tradycyjnego społeczeństwa.

    Szanghajki mają reputację pań zarządzających domem i pieniędzmi.

    Kobieta jest uzależniona od ojca, męża, syna i znajduje się w konfucjańskiej hierarchii najniżej, należąc do rodziny swego męża. Pozycja kobiety jest uwarunkowana istnieniem trzech mężczyzn: ojca, męża i syna. Jest ona „gorsza” od nich i ogólnie od wszystkich mężczyzn.

    Inaczej jeszcze ma się sytuacja kobiet w mniejszościach narodowych, w których istnieje matriarchat. Jedynym narodem chińskim, który nadal go kultywuje jest mniejszość Mo Suo, tutaj kobiety są ważniejsze od mężczyzn. Matka jest filarem swego klanu. Tylko jej pochodzenie i jej nazwisko ma znaczenie, słowo ojciec nie istnieje. Mężczyzna i kobieta MO SUO nie mieszkają pod jednym dachem, każde z nich osobno w swoich rodzinach.

    Kobiety wszystkich mniejszości narodowowych pozostają pod silnym wpływem, specyficznych dla każdej grupy etnicznej tradycji.

    Przedstawiam portrety chińskich kobiet, złożone ze zdjęć wykonanych podczas moich wędrówek po Chinach:

    https://www.youtube.com/watch?v=RRGqUYbHhtE

  2. stas says:

    No tak parytety niby podobne- i niby łamiące dyskryminujący układ współrządzenia; niby – bo i u nas i tam wygląda to podobnie.
    Żeby już dopowiedzieć- to i tak się okazuje , że współczesne ruchy feministyczne raczej nie przyczyniają się do zmiany pozytywnej- wszystkie akcje “takich nowoczesnych kobiet” raczej są ośmieszające.
    Inaczej ma się to działanie PAN- to jest w ogóle porażające- za nasze pieniądze- i czemu to ma służyć? No faktycznie postaram się coś z tego poczytać- ale już z zapowiedzi rodzi się pytanie – pieniądze i cel!???
    Czyli jeśli jest rygor wieku emerytalnego to pan Xi Jinping łamie zasady?

  3. Wojtek says:

    Anna – dzięki za wartościowy komentarz. I owszem – ta rola kobiety w tradycji konfucjańskiej jest widoczna, choć jak wspomniałem w tekście w Chinach jest cała masa np prężnie działających kobiet w biznesie (działających z sukcesami), więc to wszystko się zmienia. Polityka jednak rządzi się jeszcze innymi zasadami i tam kobiet (na wyższych stanowiskach) jest już zdecydowanie mniej (czy wcale – jak będzie teraz przez najbliższych 5 lat)

  4. Wojtek says:

    Stas – co do wieku emerytalnego Xi, to ciekawa sprawa – oficjalny wiek 68 lat osiągnął w 2021 roku. Ale. W 2018 Xi zmienił konstytucję, znosząc 2 kadencyjny limit dla prezydenta/przewodniczącego. Teraz więc to od niego zależy kiedy ustąpi – czy będzie to w 2027 roku (bardzo mało prawdopodobne), czy w 2032 (mało prawdopodobne), czy w np w 2035 (to data, którą podawał jako graniczną dla wielu swoich polityk). Od czego to zależy? Od postępu reform, od tego, czy bedzie miał zaufanego człowieka, od poparcia w partii – ogólnie zaś od tego, czy Chiny będą się dalej rozwijać.

    Co do PANu – pisać można o wszystkim i jestem za tym, żeby to robić, ale pytanie jest zawsze o cel. Robienie całości numeru poświęconego i zatytułowanego jako ‘feministyczna polityka zagraniczna’ to jednak jakaś próba kreowania nowej rzeczywistości – jeśli bowiem celem ma być większy udział kobiet w kreowaniu polityki zagranicznej, czy tematy związane z bezpieczeństwem, prawami człowieka to przecież nie jest tylko domena kobiet i nie ma sensu przedstawiać to w opozycji do obecnej polityki zagranicznej państw.

    Tutaj ciekawy tekst: https://www.dw.com/pl/feministyczna-polityka-zagraniczna-zerwać-z-czysto-męskim-spojrzeniem/a-61051561