Zapiski z Chin » Azja, Chiny » Autopromocja IV, czyli chińska edukacja (część 1)
Autopromocja IV, czyli chińska edukacja (część 1)
Jeśli nie słyszeliście o tygrysich rodzicach (i nie, nie mam tu na myśli słodkich tygrysów w ZOO), to nic się nie martwcie – to akurat koncept azjatycki, więc macie prawo o nim nie wiedzieć. A co więcej – to dzisiaj będziecie mogli o nim posłuchać!
Tak, pojawia się w tytule słowo ‘autopromocja’ i już wiadomo, że będę zapraszał do oglądnięcia kolejnego występu youtubowego – tym razem ponownie zapraszam na kanał Leszka Ślazyka, gdzie wraz z Leszkiem porozmawialiśmy o chińskiej edukacji.
Sporo informacji praktycznych (gdybyście chcieli dzieci tu po nauki przysłać 😉 ), sporo informacji z pierwszej ręki.
I nie tylko o tygrysich rodzicach, ale i mulimedalistce zimowych igrzysk olimpijskich Eileen Gu, o moich przygodach związanych z nauką w Chinach (stare to czasy, choć jak widać wciąż mam je w pamięci 🙂 ).
W tle zaś materiał do przemyśleń – który system edukacji jest lepszy? A może po prostu przyznać, że są inne, ale powinniśmy z jedengo i drugiego wyciągnąć to, co najlepsze?
Żeby jednak nie przedłużać – ZAPRASZAM do oglądania (klikając w poniższy obrazek), zapraszam do umieszczania komentarzy – zarówno tutaj u mnie na blogu, jak i pod nagraniem. Każdy komentarz tutaj na blogu to znak, że to o czym i jak piszę wzbudza zainteresowanie – więc proszę o liczne komentarze!
Wpis z kategorii: Azja, Chiny · Tagi: blog Chiny, blog o Azji, blog o Chinach, chińska matura, chińska szkoła, cram schools, edukacja w Chinach, gaokao, szkoły w Chinach, tiger mum, tiger parenting, tiger parents, Wojciech Szymczyk, Wojtek Szymczyk, zakuwanie w Chinach, zapiski z Chin, Zapiski z Panstwa Srodka
Edukacja to jest temat także w Polsce ciągle dyskusyjny- ale jakby nie popatrzeć to (kiedyś taki film dokumentalny nakręcili polscy dziennikarze)chiński “skok” edukacyjny jest bardzo efektywny. Metody- o nich zawsze można dyskutować- okazuje się , że także u nas – choć wg mnie zeszliśmy już na maksymalne minimum wymagań 🙂 są także krytykowane.
Z drugiej strony ilość “uczelni” wyższych:),cokolwiek to już u nas znaczy, wcale nie daje szansy na znalezienie pracy stosownej do wykształcenia; no ułatwia ustawianie właściwych osób na właściwych stanowiskach:):)
Ma się to tak jak wspomniane przez p. Leszka nauczanie na wyższym poziomie w tej samej szkole za dodatkowe pieniądze.
Takich patologii u nas nie brakuje- a najciekawsze dotyczą służby zdrowia:)
Jeśli chodzi o korepetycje i ilość zajęć dodatkowych to w tzw. “lepszych” szkołach i u nas jest to standard- niestety.
Odporność psychiczna dzieci i młodzieży jest także słaba i odnotowuje się dużą ilość prób samobójczych.
Z tego wszystkiego to podziwiam Chińczyków, że potrafią opanować swój język i zrozumieć “chińszczyznę”:) A jeśli o znaczeniu słowa, sylaby decyduje wysokość tonu- to co z tymi którzy nie mają dobrego słuchu i tego nie wyczuwają?
Stas – w Polsce, porównując z Chinami, z tymi uczelniami poszliśmy niestety na ilość a nie jakość. Wystarczy przypomnieć sobie np uczelnię, o której nie tak w sumie dawno pisałem ( http://szymczyk.foxnet.pl/blog/?p=2703 ), a która przyznaje dyplomy ukończenia studiów MBA (która to potem mają upoważniać do zasiadania w spółkach skarbu państwa…).
W Chinach takiej masówki nie widzę.
Zaś co do języku – nie jest problemem dla kogoś, kto się tu urodził i po prostu jest ‘zanurzony’ w języku, żeby nie opanował go, nawet nie mając dobrego słuchu. Być może to problem dla kogoś, kto przyjeżdża do Chin już ukształtowany językowo i zaczyna się uczyć chińskiego, ale to pewnie też nie jest problem z tych nierozwiązywalnych