Wpisy Komentarze

Zapiski z Chin » Chiny » Syzyfowa praca

Syzyfowa praca

Zajęcia – jak się obawiałem – rozpoczęły się od mocnego uderzenia. Ilekroć wydaje mi się, że już coś zaczynam łapać z tego chińskiego, tylekroć przychodzi taki moment, że zostaję sprowadzony na ziemię. Nie inaczej było tym razem. Pierwsze zajęcia i szok. Skąd tu tyle tych ‘krzaków’? I dlaczego – takie wrażenie odniosłem – nikt poza mną nie ma problemów z czytaniem ich? No nic – pomyślałem sobie. Nie do takich rzeczy jestem już przyzwyczajony.Jakoś dam radę. Tak czy inaczej obiecałem sobie bowiem (zresztą nie tylko sobie), że w tym semestrze trochę więcej posiedzę nad chińskim. I tylko pewnie raz na jakiś czas będę miał wrażenie, że nauka przypomina mi syzyfową pracę…

Choć nie ukrywam, że bez dwóch zdań mam znacznie ciekawiej niż taki – nie przymierzając -Syzyf. Mi – w przeciwieństwie do wzmiankowanego delikwenta – jest przynajmniej zabawnie.

Przykład? Proszę bardzo. Będą nawet dwa przykłady z dzisiejszego dnia.

Godzina 10:30, dzwonek u drzwi. Ki diabeł? – myślę sobie sunąc w stronę wejścia. I oto proszę – właścicielka, z która wczoraj umawialiśmy się na godzinę 16:30. Skąd też wzięła się pod naszymi drzwiami o 10:30?

Wytłumaczenie jest proste, gdy potrafi się chociażby liczyć do 10 po chińsku. Otóż 4 to si4 (cyfrą oznaczam ton, który w tym przypadku jest tonem opadającym – to tak jakby powiedzieć owo ‘si’ głosem zdecydowanym, opadającym. ‘Si’i basta) podczas gdy 10 to shi2 (zbliżone w wymowie do ‘szy’ – na tonie drugim, wznoszącym – coś jakby pytać: szy?).

Wszystko jasne do tego miejsca? Tak? To świetnie. Teraz drobne utrudnienie. Szanghajczycy mają tendencję do mazurzenia. Dla nich więc nie ma shi (szy) – jest si (sy). I to właśnie owa pułapka – czasami łatwo o pomyłkę. No bo czy nasz rozmówca użył swojego szanghajskiego ‘si’ na drugim, czy na czwartym tonie? 🙂 Cóż. Okazało się, że nasza właścicielka miała na myśli ton 2. Stąd też pojawiła się o godzinie 10, a nie czwartej po południu… 🙂

Przykład drugi? Właśnie zamawiałem wode do mieszkania (wodę pitną kupuje się tu w sporawych – coś koło 20litrów – baniakach plastikowych). Trwało dobrych pięć, jeśli nie dziesięć minut, zanim udało nam się – mi i moim dwóm rozmówcom po drugiej stronie słuchawki – ustalić o jakim też adresie mówię. Ech. Zaczynam zawsze rozmowę z nimi używając oficjalnej wymowy. Za każdym też niemal razem okazuje się, że coś trzeba uściślić, bo według nich – za mało mazurzę i nie mogą zrozumieć o co też mi chodzi 🙂

I powiedzcie teraz sami – czy nie jest zabawnie ? 🙂

Napisal

Od 2005 w Chinach, gdzie mieszkam, pracuję, obserwuję i piszę :-)

Wpis z kategorii: Chiny · Tagi: , , , , , ,

5 komentarze(y) do wpisu: "Syzyfowa praca"

  1. StaS says:

    No i tak trzymać, życie na wesolo jest znacznie ciekawsze.
    I jaka proza życia potrafi być zaskakująca…..To niech jej bedzie więcej na blogu.
    A swoją drogą to kontakt codzienny z ludzmi najwięcej uczy.

  2. bayushi says:

    Hm, ja w ramach przypominania chińskiego słucham sobie wynalezionych w sieci lekcji radiowych chińskiego. Nagrywane są w w waszym mieście i powiem, że czasem zaskakuję. Dlugo nie mogłam załapać powrarzanego w kółko “xia xia”. Okazało się, że chodzi o poczciwe pekińskie “yi xia(r”, czyli troszkę. Ostatnio słuchałam o różnicach między północą i południem. Dowiedziałam się, że “Pekinczycy dużo jedzą i mowią w dialekcie oficjalnym”. Badam dalszy wpływ jedzenia na wymowę 😉 Pozdrowienia dla właścicielki 🙂

  3. marcisza says:

    tak właściwie to chyba najważniejszy jest efekt końcowy, czyli to że spotkałeś właścicielkę oraz że udało Ci się zamówić wodę 😉 a że przy okazji było zabawnie… cóż oby tak dalej! 🙂

  4. Wojtek says:

    Stas – ano uczy, uczy 🙂

    Bayushi – no ja tam specjalnie dużo nie jem 😉 Nie ma więc dla mnie szansy na opanowanie mandaryńskiego? 🙂

    Marcisza – oj, jeszcze pewnie nie raz będzie zabawnie 🙂

    Marcisza

  5. StaS says:

    Syzyfie, czas “odłożyc ten kamień ” i napisać coś nowego!!!!