Wpisy Komentarze

Zapiski z Chin » Chiny » Z noworocznego pola walki

Z noworocznego pola walki

Gdzieś niedaleko powietrze rozdarła potężna eksplozja. W wilgotnym powietrzu wyczuwało się zapach prochu.

Kanonada zaczęła się kilka minut później. Raz po raz wybuchały kolejne ładunki. W zapadających ciemnościach próbowałem dostrzec drugą stronę ulicy. Pozostawione samochody nie ułatwiały zadania, niebezpieczeństwo mogło się czaić za każdym z pojazdów.

Nagle tuż obok, jakieś 50 metrów ode mnie, eksplodował potężny ładunek. Po chwili z pobliskiego miejsca usłyszałem charakterystyczny świst. To nasi dają odpór. Kolejne rakiety, jedna za drugą, wystrzelono w smoliste szanghajskie niebo.

Nasilające się eksplozje ogłuszały. Miałem wrażenie, że zaraz ten huk rozsadzi mi głowę. Ładunki wybuchały jeden po drugim. Nie miałem na co czekać. Znikąd posiłków, trzeba się ruszyć, pozostawanie w jednym miejscu nie jest bezpieczne. Nie o tej godzinie. Raz jeszcze rzuciłem okiem. Druga strona ulicy wydawała się czysta, ni żywego ducha. Odczekałem chwilę i ruszyłem, pochylony, przygięty, najbliżej ziemi jak się da.

Byłem już niemal po drugiej stronie, gdy nagle tuż obok mnie, niemal na wyciągnięcie ręki, eksplodował ładunek. Powiedzieć, że miałem szczęscie, to mało. Podmuch powietrza zrzucił mi z głowy kaptur. Resztką sił dopadłem do przydrożnej latarni.

Jasny gwint – wycedziłem bacznie rozglądając się – byle dostać się do budynku. Uzmysłowiłem sobie, że latarnia jest najgorszym miejscem do odpoczynku. Wystawiam się w ten sposób na łatwy cel. I chyba nie byłem pierwszym. Wokół latarni dostrzegłem spaloną połać ziemi. Półmrok nie pozwalał ocenić, czy widoczne plamy czerwieni to krew, czy może resztki po ładunkach. Zresztą kogo to obchodzi? Zebrałem w sobie resztki sił i skoczyłem…

—–

Nie, bynajmniej nie znalazłem się w Egipcie, w Afganistanie, czy w innym zapalnym miejscu. Miałem raptem okazję – zresztą już po raz szósty przywitać… Chiński Nowy Rok. Moje opowiadania o fajerwerkach odpalanych z tej okazji nie oddają kilamtu, jaki towarzyszy temu ceremoniałowi. Powyższy opis – jest chyba najbardziej zbliżony do tego, jak można to wydarzenie odbierać. Załączone dwa pliki dzwiękowe nie są ‘wycięte’ z jakiegoś filmu – to nagranie wprost z mojego balkonu 😉

Mam nadzieję, że dzięki temu opisowi i Wy Czytelnicy poczujecie prawdziwy klimat Chińskiego Nowego Roku, oczywiście tylko ten związany z fajerwerkami. Bo Chiński Nowy Rok to wspólne spędzanie czasu (jak u nas w czasie Wigilii – TUTAJ do przeczytania moja relacja z obchodów Chińskiego Nowego Roku w 2008), to wspólne biesiadowanie (z mnóstwem jedzenia), to wspólne oglądanie telewizji (w szczególności noworocznego programu). Ale to też wspomniane fajerwerki, mające na celu odstraszenie złych duchów.

Zaś te wybuchowe cudeńka wygładaja tak (to raptem dwie, z pośród zapewne setek, ‘zabawek’):

Nikt nie powinien mieć wątpliwości, skąd też taka różnorodność fajerwerków – w końcu proch został wymyślony w Chinach 🙂

Napisal

Od 2005 w Chinach, gdzie mieszkam, pracuję, obserwuję i piszę :-)

Wpis z kategorii: Chiny · Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

2 komentarze(y) do wpisu: "Z noworocznego pola walki"

  1. stas says:

    No kanonada – rzeczywiście jak z placu boju.
    A jakie są co roku podczas tego szaleństwa straty ??U nas co roku te same wypadki- więc jak tam na większa skalę wszyscy odpalają petardy to lekarze i szklarze maja chyba pełne ręce roboty ????

  2. maydox says:

    Stas – ano straty każdego roku są. Ale kto by się tam stratami przejmował – w końcu nowy rok to raptem wita się raz w roku 😉