Wpisy Komentarze

Zapiski z Chin » Chiny » Pytanie o Chiny – o filmie "The China Question"

Pytanie o Chiny – o filmie "The China Question"

Dzisiejszy wpis poświęcam filmowi dokumentalnemu, który kilka tygodni temu, na początku czerwca, miał swoją premierę w amerykańskiej stacji CNBC. Tytuł tego dokumentu pozwalam sobie przetłumaczyć jako ‘Pytanie o Chiny‘ (The China Question).

Reżyser Brook Silva-Braga mierzy się w swoim filmie z kilkoma sprawami z punktu widzenia Ameryki kluczowymi. Choć tak po prawdzie, to ważnymi także dla nas – dlatego też pozwalam sobie zarekomendować ten film.

Otóż Brook stawia takie oto pytania:

1. Co oznacza dla USA przykładanie się do wzrostu Chin?

2. W jaki sposób fakt, że USA przykładają się do rozwoju Chin, wpływa na amerykańską gospodarkę?

3. Co oznacza to dla amerykańskich wartości?

Żeby odpowiedzieć na tych kilka pytań, autor wybrał się w długą podróż – po Chinach i po USA. I o tej podróży i o wnioskach, jakie autor wyciąga, jest ten film.

Tym, którym nie uda się go zobaczyć – zapraszam do przeczytania mojego krótkiego omówienia 🙂

—–

Gdy Brook przybywa w maju 2009 roku do Szanghaju, stawia sobie proste pytanie: dlaczego Ameryka produkuje w Chinach?

Odpowiedź jest oczywista i nasuwa się sama – bo jest tanio. Reżyser rozmawia z właścicielem pewnej amerykańskiej firmy, który kupuje w Chinach czapki z daszkiem/bejsbolówki po 93 centy, po czym sprzedaje je w Stanach po 20-25 usd. Na pytanie, dlaczego nie produkuje ich w USA odpowiada wprost: tu wolne, tam wolne, w piątek wcześniej kończą pracę, robią pomyłki przy wysyłce towaru. Ale – dodaje – chętnie robiłby interesy z innymi amerykańskimi firmami, gdyby …

Gdyby oczywiście nie to, że robi je w Chinach, bo tam pracownicy, jeśli jest zamówienie, to nie mają wolnego, nie narzekają, mieszkają w akademikach przy fabryce, więc mogą pracować non stop, płacone mają od zrobionych czapek. I co równie ważne (z punktu widzenia kupca) – nie mają opłacanych ubezpieczeń.

Rachunek dla tego człowieka jest oczywisty – zleca produkcję w Chinach. Czy ma problemy we współpracy z Chińczykami? Tak, zwraca uwagę na konieczność dogadania z Chińczykami wszystkiego, po najdrobniejsze szczegóły (bo jeśli nie dogada jakiegoś szczegółu, to właśnie z tym jednym detalem będzie problem). Narzeka także, że nie ma kreatywności w Chińczykach z którymi współpracuje – nie myślą, nie pytają, po prostu robią.

Czyli mamy prostą odpowiedź – USA produkują w Chinach, bo mogą to tam robić taniej. Czy jednak zgadzanie się na produkcję w Chinach, gdzie chińscy robotnicy opłacani są, z perspektywy amerykańskiej, mizernie jest fair/etyczne? Czy nie jest to wyzysk (na co zwraca mama reżysera filmu, która prowadzi bojkot wszystkiego, co tylko wyprodukowane jest w Chinach).

Autor pyta Barry Naughton’a (wykładowcę University of California, San Diego, autora min. ‘The Chinese Economy‘): ‘Dlaczego miałbym się przenieść do Szanghaju i zarabiać 200 usd?’ Barry Naughton odpowiada: ‘Bo to i tak o wiele lepiej, niż to, na co możesz liczyć na prowincji jako rolnik‘.

Dobra, mamy jednak Chińczyków zarabiających coraz lepiej, nawet tych pracujących w fabrykach – czy w związku z tym nagle nie okaże się, że Chiny są za drogie i nie opłaca się u nich produkować? Przecież w tym wypadku osoby te stracą pracę. Co więc robi chiński rząd? Ano dba o swój kraj – utrzymuje niski kurs juana, dzięki czemu stymuluje eksport, ergo: fabryki mają zamówienia, ludzie zaś pracę (nie zarabiają kokosów, z drugiej zaś strony zarabiają na tyle dużo, żeby opłacało im się pracować w tych fabrykach, a nie wracać do siebie na ‘prowincję’).

Czy kwestie związane z płacami chińskich robotników fabryk to duży problem z punktu widzenia amerykańskich firm? Autor pyta o to właściciela amerykańskiej firmy produkującej sprzęt medyczny. Właściciel firmy zwraca uwagę: maszyny z jakich korzystają jego firma i firmy chińskie – są takie same. Materiały – te same. Różnica dotyczy wynagrodzenia – te w USA są oczywiście wyższe niż w Chinach. Co za tym idzie, to firmy chińskie mają przewagę konkurencyjną.

Mamy więc chińskich robotników, którzy zarabiają na tyle dobrze, żeby pracować w fabrykach i nie wracać do siebie w rodzinne strony. Choć też nie zarabiają kokosów – ot, dostają tyle, żeby opłacało im się pracować w fabrykach. Z drugiej zaś strony mamy amerykańskie firmy, które przenoszą produkcję do Chin i zamykają fabryki w USA.

W związku z tym kolejne pytanie, jakie stawia autor: kto na tym najbardziej korzysta (bo nie chińscy robotnicy fabryk i nie Amerykanie tracący pracę)? I daje odpowiedź – korporacje, które w Chinach kupują/zlecają produkcję.

Autor pokazuje, jak funkcjonuje to w praktyce. Otóż w tym celu wybiera się do Demopolis (Alabama), gdzie znajdowała się jedna z fabryk firmy New Era Cap Company, produkującej czapki bejsbolówki (firma produkuje czapki m.in dla amerykańskich uczelni, jak i dla MLB, czyli amerykańskiej ligi bejsbolu). Fabrykę w Demopolis otwarto w roku 1998 dając zatrudnienie ponad 350 osobom. W roku 2010 firma fabrykę zamknęła. Powód – załamanie sprzedaży i wymuszona tym konsolidacja fabryk i pozostawienie tylko jednej, w Nowym Jorku.

Co jednak w rzeczywistości firma zrobiła? Przeniosła produkcję do Chin. Niby nic specjalnego, bo to przecież nie pierwsza i zapewne nie ostatnia firma przenosząca produkcję do Chin. Co jednak ciekawe – chińska fabryka z którą firma New Era współpracuje, a do której dotarł autor dokumentu, nie ma prawa ujawniać nazwy i nie może wspominać o zamówieniach od New Era. Powód? New Era, która dalej utrzymuje jeden z zakładów w USA, może zapewne mówić swoim klientom, że dalej produkuje w USA.

Firmy więc maksymalizują zyski, przy okazji uciekając się do mydlenia oczu klientom. Obie strony wydają się być zadowolone – firmy, bo zarabiają, klienci – bo kupują taniej. Jedni więc nie chwalą się, że mogą sprzedawać taniej, bo produkują w Chinach, drudzy zaś jakby udawali, że nie wiedzą, że po takiej cenie w USA nie dałoby się produkować – ot, dopóki są pieniądze na kupno taniego produktu, dopóty nie myśli się o tym, co jest grane.

Jak jednak celnie w filmie zwraca uwagę profesor Shen Dingli z Uniwersytetu Fudan – Ameryka przez długi czas korzystała z tego, że może kupować tanio z Chin. I kupowała. Wydawała pieniądze i oszczędności. Aż nagle zorientowała się, że oszczędności kończą się i że w kraju nie ma pracy.

——————–

Autor odpowiedział na dwa pierwsze pytania, jakie postawił na początku filmu. Z jednej strony Ameryka przykłada się do wzrostu Chin, produkując i kupując z Chin olbrzymie ilości produktów (a zarobione pieniądze Chińczycy inwestują, a nie przejadają), z drugiej zaś strony Ameryka sama kopie pod sobą dołek, bo zamykane są fabryki i kolejni ludzie tracą pracę.

Pora na ostatnie pytanie, związane z amerykańskimi wartościami. Jak to więc jest w tych Chinach? Jest wolność, czy jej nie ma? Jeśli – mówi profesor Cui Zhi Yuan (Uniwersytet Tsinghua) – zdaniem zachodu wolność jest wtedy, gdy można mówić wszystko, to mamy konflikt, bo zdaniem chińskich władz wolność nie polega na tym, że można mówić wszystko. Są pewne tematy, które ze wzgledu na ‘zdrowie’ całego kraju celowo się przemilcza.

Mamy więc konflikt między USA a Chinami na polu wartości, tym niemniej jednak jest on najmniej istotny w relacjach między tymi dwoma państwami. Liczą się pieniądze.

Tak więc Chiny wyrastają na liczącą się potęgę i oczywistym staje się pytanie – jak będą się zachowywać? W którą stronę pójdą? Pytanie o to, jak zmieniać się będą stosunki między Chinami a USA autor zadaje Yan Xuetong (dyrektor Instytutu Studiów Międzynarodowych na Uniwersytecie Tsinghua, autor min.: ‘International Environment for China’s Rise‘). Profesor Yan odpowiada: Chiny staną się bardziej twarde – na zasadzie: jeśli USA sprzedają broń Tajwanowi, my sprzedajemy Iranowi.

Pada więc kolejne pytanie: Jeśli byłbyś Amerykaninem, czy byłbyś zaniepokojony całą sytuacją?

Odpowiedź – Tak, jeśli nie możemy zatrzymać Chin przed doscignięciem nas, co powinniśmy zrobić?

Odpowiedzi udziela Orville Schell, dyrektor Centrum Stosunków Amerykańsko-Chińskich: “Możemy być źli na Chińczyków, możemy ich oskarżać, ukarać ich – ale to ich nie zatrzyma. W związku z tym pytanie powinno brzmieć: jak możemy konkurować z Chińczykami?”

Profesor Schell odpowiada od razu i na to pytanie: wykorzystujac amerykańskie zalety – kreatywność (badania i rozwój) i wysoki poziom nauki (uniwersytety).

Profesor Shen Dingli z Uniwersytetu Fudan nazywa sprawy po imieniu – Ameryka jest obecnie w nieciekawej sytuacji. Jedynym rozwiązaniem byłoby wymyślenie jakiejś nowej, rewolucyjnej technologii, którą są w stanie opracować tylko i wyłącznie Amerykanie, a potem oczywiście utrzymanie tej technologii w USA.

Podsumowując swoje spotkania z amerykańskimi i chińskimi naukowcami Brook zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię, która niejako wypłynęła przy okazji jego rozmów – otóż problemem USA jest także system polityczny, gdzie wybrańcy narodu wybierani są na krótkie kadencje i w związku z tym myślą jedynie w krótkiej perspektywie, podczas gdy Chińscy przywodcy mają komfort planowania w długiej perspektywie.

Autor kończąc film zastanawia się, czy bojkot chińskich produktow, jaki prowadzi jego matka, ma sens? Brook myślał, rozpoczynając swój projekt, że bojkot prowadzony przez jego matkę okaże się czymś głupim albo nieważnym. Ale okazało się, że problemem jest coś innego. Prawdziwym problemem jest fakt, że tak mało ludzi zastanawia się nad własnymi decyzjami. Czy jesteśmy zadowoleni – zwraca się Brook do swoich rodaków – z może i komfortowego, ale o niższym standardzie życia? Czy nie mamy problemów z akceptacją faktu zmniejszającej się pozycji Ameryki na świecie? Czy chcemy powiedzieć, że ‘amerykańskie’ wartości być może nie są uniwersalnymi wartościami? A może nie zaprzątamy sobie głowy takimi pytaniami z lenistwa, z udawania, że nie dostrzegamy problemów?

—–

Film, mimo wielu uproszczeń (kwestia wynagrodzeń, kwestia ubezpieczeń społecznych, kwestie związane z zameldowaniem/hukou – żeby wymienić tylko kilka obszarów, które reżyser uprościł), jest mimo wszystko wart zobaczenia – bo też czy aby na pewno te pytania powinni stawiać sobie tylko Amerykanie?

Napisal

Od 2005 w Chinach, gdzie mieszkam, pracuję, obserwuję i piszę :-)

Wpis z kategorii: Chiny · Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , ,

12 komentarze(y) do wpisu: "Pytanie o Chiny – o filmie "The China Question""

  1. stas says:

    No tak taką formę protestu- nie kupujemy nic chińskiego, bo wykorzystali człowieka- i u nas przez jakiś czas lansowano- niby jako protest w sprawie demokracji w Chinach. Ot i mieszanie w głowach ludziom niezupełnie zorientowanym w polityce gospodarczej.Ale to jest temat, który myślę zaczyna być palący do dyskusji.

  2. maydox says:

    Stas – różne rzeczy u nas się lansuje, niekonieczenie sensowne. Argumenty z płacami, podnoszone przez tych, co to chcą na organizacji takich akcji wypłynąć, brzmią śmiesznie, bo tu tacy robotnicy dostają mniej niż np w Stanach, ale i koszty utrzymania są niższe.

  3. Leszek Ślazyk says:

    Panie Wojtku, dziękuję za rekomendację i powyższy wpis. Muszę poszukać tego filmu w sieci. Amerykanie, a przynajmniej ich jakaś część zajmuje się tym problemem. U nas w Polsce problem nie istnieje. Ważne jest by kupić jak najtaniej, presja cenowa kreowana przez wielkich detalistów oraz ubożejących konsumentów usuwa wszelkie wątpliwości, czy refleksje. Ciągle powtarzam, że w obliczu prób sił pomiędzy tytanami takimi jak ChRL i USA my powinniśmy wypracować swoją własną strategię współpracy z Chinami. Nie jesteśmy wielkimi gadami, a średniej wielkości ssakami. Jak uczy paleontologia: gady wyginęły, sprytne ssaki przetrwały. Sprytne, powtarzam. Na pewno nie te, które chciały zostać gadami, ani te, które udawały, że gady je nic nie obchodzą. Dzisiaj w Polsce mamy do czynienia wyłącznie z tymi 2 postawami. Awantura wokół A2 ujawniła właśnie je obie. Pojawiła się wszakże jakaś głębsza refleksja, bo kiedy u nas mówiono dużo o ciosie jakim będzie dla Chińczyków klapa z kawałkiem polskiej autostrady, Wen z Merkel prowadzili wspólne obrady swoich rządów w efekcie których podpisano umowy o wartości 15 mld dolarów. Ale tak jak nie ma to znaczenia dla przeciętnego Amerykanina, nie ma również dla przeciętnego Polaka. Chcemy kupować z Chin, importować ile się da, zupełnie nie myśląc o tym, że niszczymy własną gospodarkę oddając bezmyślnie produkcję.

  4. sajm says:

    Ciekawy post i chyba niezły dokument. Zwróciłbym uwagę na rozwijające się Indie o podobnym do Chin potencjale demograficznym. To co w bogacących się
    Chinach da się aktualnie zrobić za pół darmo, w bogacącym się społeczeństwie za kilka czy kilkanaście lat będzie można zrobić ale już dużo drożej. W ok. 4 krotnie biedniejszych Indiach będzie można zrobić dalej za tyle co nic.
    Umówmy się, aktualnie kapitał dalej jest w krajach “Zachodu” i im obojętne jest czy ich produkty będą wytwarzane w Chinach czy Indiach. Chiny się starzeją, to co aktualnie jest inwestowane bo są na to fundusze, za jakiś czas będzie musiało być przeznaczone na emerytury dla kilkuset milionów starszych osób. Inna rzecz, że Chiny tak grzeją swoją gospodarkę, że bliżej im już do poważniejszego tąpnięcia niż dalej. Pewnie zacznie się od rynku nieruchomości. Mimo, że Stany wydają się bankrutem, to na machanie szabelką przez Chiny to chyba jeszcze za wcześnie. Opinia profesora z Fudan świadczy moim zdaniem o jego ignorancji. Wydaje mi się, że żeby myśleć o pozycji światowego lidera to właśnie Chiny powinny stworzyć jakąś unikatową technologię, na której mogłyby oprzeć swój dalszy rozwój. Póki co prą do przodu może nie głównie, ale w dużej mierze na kradzieży zachodnich patentów. Bycie “fabryką świata” może już za jakiś czas Chinom nie wystarczyć. Nie znam mentalności Chińczyków, ale argument mówiący o komforcie planowania w dłuższej perspektywie jest o tyle teraz zasadny, co za jakiś czas, w bogatszym i bardziej świadomym społeczeństwie, może okazać się niewystarczający. Rząd twardogłowych Panów może nie zapewnić tylu swobód, których prawdopodobnie oczekiwało będzie społeczeństwo. Na razie Chiny idą ścieżką rozwoju, chciałbym je zobaczyć po pierwszej cięższej próbie, których Ameryka i Europa mają już wiele za sobą i są bogatsze o te doświadczenia. Każdy gospodarczy tygrys, trafia wcześniej czy później na kamień, na którym tępi swoje ostre pazurki. Rosjanie, którzy przed kryzysem mieli drugą co do wielkości rezerwę walutową na świecie i ?rozwijali się? w błyskawicznym tempie(wyłącznie dzięki surowcom) , po kryzysie przestali na jakiś pohukiwać na wszystkich i zaprzestali na jakiś czas szachowania Europy dostawami gazu i ropy, bo nagle im zaczęło zależeć na kontraktach. Pozdrawiam serdecznie! Sajm 🙂
    P.s. Straszenie Ameryki Iranem, hmmm nie wiadomo czy Chiny nie będą musiały niedługo zająć się swoim podwórkiem, bo mimo wszystko nie są jedynym potencjalnym liderem w regionie. (Rosja, Indie, Japonia, Pakistan, Korea Płd., Indonezja itp., itd.) :
    Jeszcze raz pozdrawiam! 🙂

  5. Wojtek says:

    Leszek Ślazyk – Panie Leszku, polecam sie na przyszlosc 🙂

    Zas co do ‘okreslenia sie’, to pelna zgoda. U nas niestety wyglada na to, ze priorytety ustalane sa na zasadzie ‘chcenia’ (albo i niechcenia) a nie na podstawie rzeczowej oceny tego, co zrobic sie da (a ktora trzeba by wlasnie zaczac od tego, zeby sobie odpowiedziec jakim sie jest krajem i z jakim potencjalem).

    Czy zas zostanie wyciagnieta nauka z naszej wspolpracy z Chinczykami przy okazji budowy odcinka A2? Czas pokaze, ja mam co do tego pewne obawy.

    Co do niszczenia wlasnej gospodarki – mysle za jakis czas o jakims dluzszym tekscie o tym, jak do tego zagadnienia podeszly Chiny. Tu nie bylo ‘hurra-prywatyzacji’ i nikt tez sie nie przejmowal tym, co Zachod/Europa powie, tylko trzymal sie twardo swojego – chcesz wejsc na nasz rynek, to wchodz w spolki joint-venture – ty dajesz know how, my dajemy sile robocza i checi.

    Sajm – Przyznam sie szczerze, ze Indie jakos mi przechodza kolo nosa. Chiny sa na tyle duze, ze zaglebianie sie tutaj nie pozostawia zbyt wiele czasu na inne rzeczy.

    Jesli chodzi o emerytury Sajmie, to tutaj nie sa nimi powszechnie objeci wszyscy Chinczycy. Stad byc moze taka zaradnosc wsrod Chinczykow, bo jak sobie sam nie odlozysz, to nikt Ci na starosc nie pomoze. To sie powoli zmienia, w wiekszych miastach odprowadza sie juz skladki na emeryture, wiec pewnie model ten bedzie zmierzal do objecia nimi jak najwiekszej liczby ludzi. Pytanie, czy i za ile lat to nastapi.

    Z tymi kradziezami patentow Sajmie to takie usprawiedliwianie sie przez Zachod. Bo prawda jest taka, ze gro technologii Zachod sam przywiozl ze soba w walizkach, kiedy to zachlysnal sie tania sila robocza. Dali wiec Chinczykom blueprinty i cale dokumentacje, a od czasu do czasu krzykna, ze Chinczycy cos tam wykradaja.

  6. sajm says:

    No oczywiście spierał się nie będę i bo specjalistą od chińskiego rynku nie jestem. 😉

    Pozdrowienia z Kraka!

    sajm

  7. maydox says:

    Sajm – e tam, spierać się trzeba, coby szare komórki miały zajęcie 🙂 Grunt, żeby się spierając do rękoczynów nie doprowadzać 🙂

  8. STAS says:

    Ja do wątpliwości Sajma dodam pytanie: jak to jest w Chinach z odpłatnością za opiekę medyczną ? Tak w ogóle nasuwa się pytanie i jednocześnie odpowiedź – jeśli jest tam wszystko tak przeciw człowiekowi z perspektywy socjalnej Europy, to jak to jest ,że jednak ludzie tam żyją i mają się pewnie wcale nie gorzej niż przeciętny obywatel w naszej rzeczywistości.

  9. Marcin says:

    Ciekawy artykuł i dyskusja. nie wierzę w zaprzestanie lokowania produkcji w Chinach przez USA i Europę z “wyższych” moralnie powodów. Ale też nie wierzę w długowieczność stanu równowagi między oczekiwaniami chińskich pracowników i ich akceptacją stanu obecnego, zgadzam się z przedmówcą, że czas pokaże jak Chiny poradzą sobie z pierwszym poważnym wyzwaniem.
    Cywilizacja Chin jest na pewno inna niż europejska, ale podejrzewam, że potrzeby i ambicje jednostek są podobne. Ludzie chcą nakarmić swe rodziny, przyodziać się, i po to w większości szukają pracy. Za to możni i wpływowi szukają możliwości poszerzenia wpływów i powiększenia swego bogactwa. Na razie obie grupy wydają się mieć zbieżne cele, zatem popyt na produkcję w Chinach jeszcze przez jakiś czas będzie pchać kraj w kierunku spełnienia ambicji pracowników i możnych właścicieli biznesów. Również zatem, tę siłę napędową Chin może osłabić w zasadzie jedno – rozstrojenie mechanizmu, czyli rozbieżność interesów obu grup. Może nastąpić ono poprzez
    1. zmniejszenie światowego popytu na produkcję w Chinach (“A może jednak produkujmy w Indiach”) lub
    2. utrzymanie obecnego trendu aż do nasycenia i pojawienia się nowych roszczeń spoleczenstwa względem władzy.
    W pierwszym wypadku wygaśnięcie zewnętrznego popytu, nie zniwelowane popytem wewnętrznym lub przestawieniem produkcji, doprowadzi do zamknięcia fabryk, utraty miejsc pracy, wzrostem bezrobocia i niezadowolenia. Scenariusz mało realny, jako że uważam Chińczyków na zbyt mądry naród, aby do tego doprowadzić (jednak stawiam na rozwój własnych technologii w międzyczasie, związanych z life science, energetyką i zdobywaniem kosmosu i/lub oceanów).
    Druga sytuacja jest bardziej możliwa, nie spodziewam się wprawdzie chińskiej wiosny na wzór tej arabskiej, lecz coś stać się może. Żądania wyższych płac, związki zawodowe, protesty, coś jeszcze? Ale czy spoleczenstwo chinskie zachowa się tak jak zachowaliby się wyrośli w socjalizmie Francuzi, Wlosi czy Polacy? A jak zachowają się chińskie wladze i przywództwo w ogóle? Czy Chiny może w ogóle spotkać bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości, w branży internetowej lub piramida finansowa? Czy Chiny może spotkać kryzys wartości? Przywództwa? Nieznanej przyszłości?
    Pozdrawiam

  10. Wojtek says:

    Stas – opieka medyczna w w większych miastach jest teoretycznie bezpłatna (teoretycznie, bo są niewielkie opłaty np przy rejestracji), przysługuje osobom z zameldowaniem ‘miejskim’ (wspominane już kilkukrotnie hukou). Osoby spoza miasta, legitymujące się np ‘wiejskim’ hukou dostępu do takiej opieki nie mają. Za wszystko płacą z własnej kieszeni. Co oczywiście jest często problemem, zważywszy na zarobki tych ludzi a na stosunek tychże zarobków do cen usług szpitalnych.

  11. Wojtek says:

    Marcin – zgadza się, sam nie wierzę w żadne argumenty związane z pobudkami moralnymi przy lokowaniu inwestycji.

    To o czym piszesz Marcinie przy okazji możliwych scenariuszy pojawienia się rozbieżności, czyli np zmniejszenie popytu na produkty z Chin, ma już miejsce i Chiny sobie nieźle radzą (własnie chociażby przestawiając się na pobudzanie popytu wewnętrznego). Przestawianie produkcji także ma miejsce, Chiny zdają sobie sprawę, że na produkcji przykładowo zapalniczek czy wykałaczek daleko się nie pociągnie, stąd też nacisk się ostatnio kładzie na nowe technologie.

    Scenariusz drugi – to wydaje mi się melodia przyszłości. Do nasycenia droga wciąż daleka, zresztą powstaje pytanie jak to nasycenie zmierzyć – Chińczykom nigdy dość 🙂

  12. […] Pytanie o Chiny – o filmie "The China Question" Dzisiejszy wpis poświęcam filmowi dokumentalnemu, który kilka tygodni temu, na początku czerwca, miał swoją premierę w amerykańskiej stacji CNBC. Tytuł tego dokumentu pozwalam sobie przetłumaczyć jako ‘Pytanie o Chiny‘ (The China Question). Source: szymczyk.foxnet.pl […]