Zapiski z Chin » Chiny » Jak trener pierwszej klasy Walery Z. Henryka W, asystenta drugiego masażysty, o radę pytał i co z tego wynikło
Jak trener pierwszej klasy Walery Z. Henryka W, asystenta drugiego masażysty, o radę pytał i co z tego wynikło
– Heniu, i co ja mam im napisać w tym raporcie – trener pierwszej klasy, Walery Z. drapał się w swoją łysą głowę – Przecież ja jestem od innych rzeczy, a nie od pisania. Z pisaniem mi nigdy nie szło.
– Ale gdzie masz Trenerze złożyć ten raport?
– No do tych z departamentu sportu kwalifikowanego i młodzieżowego.
– ??? – Henryk W., asystent drugiego masażysty, uniósł brwi w niemym zdziwieniu – Ekhm – chrząknął, grając ewidentnie na czas i myśląc nad odpowiedzią. Wiedział, że zła odpowiedź zaowocuje tym, że odpadnie z dzisiejszej rozgrywki w pokera. A przecież chciał się dzisiaj odgryźć trenerowi drugiej klasy w sportach wodnych. No i wygrać przy okazji pokaźną butelkę Jasia Wędrowniczka.
– No więc Heniu? Co mi poradzisz? – trener pierwszej klasy, Walery Z. spojrzał na Henryka W. z zauważalną już niecierpliwością.
– Trenerze, ja to bym napisał tak. Po pierwsze primo – zaczął od tego, że medali mamy tyle, co na ostatnich igrzyskach. Więc ogólnie nie jest źle. Po drugie primo – medali nie było więcej, bo warunki klimatyczne wyjątkowo nam nie sprzyjały. No bo niech trener sam przyzna – było gorąco?
– No było – Walery Z. przyznał ochoczo.
– Było wilgotno?
– Było.
– Ano właśnie. Kto w takich warunkach jest w stanie się wygłupiać i szarpać o jakiś ewentualny medal. Przecież taki medal to nic pewnego – więc po co się tak męczyć? Poza tym było tak gorąco, że ja i inni masażyści nie jechaliśmy z zawodnikami na zawody. Nikt by nas – nawet siłą – nie wyciągnął z klimatyzowanych pomieszczeń.
– Ech – Walery Z. westchnął – no było ciężko. Aż się dziwię, tym naiwniakom, co to te medale zdobyli, że też im się chciało. Normalnie coś niesamowitego.
– No ja też tego nie kapuję. Ale to w końcu nie nasz problem. Trenerze, jeszcze można napisać, że to była nasza forma bojkotu komunistycznego i totalitarnego systemu chińskiego. Kuzyn mi coś takiego mówił, że te Chiny to piekło na ziemii. Więc to pewnie łykną u nas w ministerstwie. Wiadomo – jak się zaczną burzyć, to wyjdzie na to, że ten system popierają. – Henryk W. aż parsknął śmiechem, jak sobie pomyślał, że minister Drzewiecki, którego nie lubił, bo pozer i jakoś mu tak krzywo z oczu patrzy, będzie się gęsto tłumaczył.
Walery Z. intensywnie myślał nad sensem słów asystenta drugiego masażysty:
“Cholewcia (nie czarujmy się, tu było inne słowo), ten pomysł z bojkotem nie taki głupi. Może jeszcze by coś kasy skapnęło z tych Amnesty International albo innych takich? A może Dalajlama sfinansowałby jakiś obóz szkoleniowy dla naszych w Nepalu, czy jakiś innych Indiach? Bo w tym Tybecie to się chyba nie da. Fajna wyciecza w sumie mogłaby z tego być.”
– Wiesz co Heniu – trener miał już chytry plan w swojej głowie – pomysł bomba. Z tym bojkotem to na pewno łykną. No nie ma bata, żeby nie łyknęli, nie?
– Nie ma trenerze, jak Boga kocham, nie ma – Henryk W zaśmiał się.
– No to do roboty Heniu. Siadaj do komputera i pisz. Ja przyniosę szkło.
Henryk W, asystent drugiego masażysty najpierw zmarkotniał, słysząc, że to on ma pisać tą analizę, ale po usłyszeniu części o szkle rozpogodził się. Trener Walery Z. słynął z niezłego spustu, więc na 0.5 dzisiaj się nie skończy. Co wywołało na twarzy Henryka W. szeroki uśmiech. W końcu po tych całych męczarniach w Chinach wszystko wraca do normy. A z Chin to on i tak zapamięta sobie tylko te wycieczki do Zakazanego Miasta, Letniego Pałacu – no i oczywiście – na Wielki Mur.
Choć było gorąco i wilgotno jak cholera.
No ale w końcu czego się nie robi ku chwale Ojczyzny.
Wpis z kategorii: Chiny · Tagi: Beijing 2008, Chiny, opowiastka o trenerze i asystencie, Pekin 2008
Sts – spoko, po co się denerwować tym, na co się nie ma wpływu. Można się pośmiać i wyśmiewać tych wszystkich buraków ‘działaczy’. I robić swoje.