Zapiski z Chin » Wpisy archiwalne odzyskane » Weekend w Szanghaju
Weekend w Szanghaju
(wpis archiwalny – odzyskany)
W końcu udało się wyrwać na tzw. ?miasto? i trochę rozerwać. Najpierw na spotkaniu Polaków (nie wiedzieć dlaczego organizowanym w Irish Pubie pod wdzięczną nazwą: Blarney Stone) potem zaś, w okrojonym już składzie polskim, w kilku klubach.
Jako że zaległości były znaczne, to jednej nocy udało się zobaczyć trzy miejsca – tak po prawdzie to nawet nie tyle z tegoż powodu, że jakoś szczególnie mieliśmy ochotę tak często zmieniać lokale, co po prostu z tego faktu, że dwa pierwsze kluby były po prostu średnie (choć to podobno bardziej znane przybytki rozrywki w Szangahaju) – bawiło się mało ludzi i na dodatek (ale to już subiektywna ocena odnosząca się do mojej osoby) muzyka była mierna (rytmiczna łupanka, służąca zapewne lasowaniu mózgów).
Natomiast z ciekawszych obserwacji warto wspomnieć o ? toalecie w jednym z tych miejsc (VIP Room). Otóż po skorzystaniu z tego przybytku spokojnym krokiem ruszyłem w kierunku umywalek, w celu obmycia rąk. Ni stąd ni zowąd obok mnie znalazł się pan, który podał mi mydło, zaś chwilę potem ręczniki papierowe, cobym osuszył dłonie. W międzyczasie inny ?pracownik? zabrał się za masaż ramion. Ale to jeszcze nic. Najlepsze miało dopiero nastąpić – po chwili owego masażu nastapiło nastawianie karku. Sprawnym chwytem złapał mnie za głowę i szyję i nim zdążyłem w jakikolwiek sposób zareagować rozległo się głośne chrup – głowa odskoczyła w lewo i na szczęście powróciła na swoje miejsce. Jeszcze jedno chrup – i głowa odskoczyła w prawo – po chwili wracając na swoje miejsce. Tak? Naprawdę dobrze mieć głowę na swoim miejscu 🙂
No ale tyle tego dobrego. Żebym za miło nie wspominał tego wieczoru – ?udało? mi się zgubić telefon komórkowy. Cóż – znowu przez jakiś czas bedę niekontaktową osobą w Szanghaju 🙂 Do czasu kupna kolejnego aparatu (tym razem pewnie zdecyduję się na coś taniego i chińskiego). Przed chwilą zaś Aga doniosła, że dwójce naszych znajomych skradziono rowery. Co śmieszniejsze – aktu kradzieży dokonano na wewnętrznym, osiedlowym parkingu strzeżonym. Ech?
13 komentarze(y) jak do tej pory
Komentarz
😀 Masażyści atakuja niespodziewanie. To się nadaje na jakiś film, ubawiłam się.
Przykro z powodu telefonu. Pozdrowienia z Japonii opanowanej przez Deszczowców?
Komentarz by bayushi 10.15.05 @ 8:47 am
Unikaj masażystów, miej głowę na karku,ani w lewo ani w prawo??A ile kosztuje taki masaż?
No czyli rzeczywistość jest wszędzie taka sama i trzeba swoich rzeczy pilnować.
Już lepiej zwiedzajcie muzea.
Komentarz by Mam… 10.15.05 @ 5:52 pm
Bayushi – nie dawaj się Deszczowcom! Zaś co do masażystów – już wiem, że nie dość, że trzeba mieć głowę na karku, to jeszcze oczy dookoła głowy 😉
Mam – ?masaż? jest gratis. Za wstęp do tego klubu płaci się sporo (my akurat weszliśmy za darmo-byliśmy niedługo przed zamknięciem), więc taki serwis jest bez dodatkowej opłaty. Tak swoją drogą, to budynek klubu był kiedyś teatrem. Zaś co do muzeów – ludzi nie poznaje się w tych przybytkach. Howgh!
Komentarz by Wojtek 10.15.05 @ 6:00 pm
Heh! Masaż karku, lapiej Maydox ćwicz pompasy, bo jak sie znajdzie jakis silniejszy ?masażysta? to Cię wyniosą w plastikowym worku 🙂 Dobry numer. Nikt Wam nie proponował np. układania fryzury kijem bejsbolowym? ;-] Pozdro. sajm
Komentarz by sajm 10.15.05 @ 6:32 pm
A ja tam o masazu marze, szczegolnie po zajeciach z tanca! Udalo mi odcyfrowac jeden bilboard zachwalajacy tajski masaz, ale?no, nie wiem, czy to masaz?Ale glowy pilnuj! 😉
Komentarz by Dziewczynka 10.16.05 @ 8:16 am
Hahahahahaha!!! Wyobrazam sobie Twoja mine, ktora miala mowic: phi, masaz w toalecie to dla mnie zadna nowina. Zaloze sie przy tym, ze miales ochote zwiewac gdzie pieprz rosnie? Hahahah, dobra historia Wojtus. A telefon olej, znam ludzi, ktorzy funkcjonuowali bez tego urzadzenia ladnych pare lat. Pozdroofki
Komentarz by olala 10.19.05 @ 1:28 pm
Sajm – hmm, no coś tam się ćwiczy. Choć z drugiej strony nie potrzeba mi więcej ruchu – codziennie na rowerze, prawie każdego dnia albo kosz, albo siatka, albo też piłka nożna. O kondycję się nie obawiam. A i jeszcze człowiekowi pięć kilogramów ubyło 🙂
Dziewczynka – co to za zajecia z tańca, po ktorym marzysz o masażu? Czyżby breakdance? 🙂
Olala – fakt, minę miałem pewnie wyjątkowo głupią 🙂 A zwiewać nie miałem gdzie, bo ten gość od mydła zastawił mi drogę ucieczki 😉
Komentarz by Wojtek 10.19.05 @ 4:19 pm
Aaaaaa, mezczyzna z mydlem zastawil Ci droge? Mamma mia, nie pytam co bylo dalej 😉
Komentarz by olala 10.20.05 @ 12:03 am
Nazywa sie to teoretycznie ballroom dancing, ale to tance latynoskie. Ostatnio jest rumba i samba na tapecie. To mam 2 razy w tygodniu, we wtorki i czwartki, po 3 godziny plus mozliwosc cwiczenia codziennie przez godzine w czasie lunchu z ?senior dancers?. Plus poniedzialkowy jazz dance, oczywiscie. A w srode mamy 2 godziny WF-u (tak, tak, nisko upadlam?). W piatek zazwyczaj odsypiam caly tydzien i nie mam ochoty sie ruszac 🙂
Komentarz by Dziewczynka 10.20.05 @ 11:36 am
A, a breakdancem zajmuje sie moj filipinski kolego, Joel 🙂
Komentarz by Dziewczynka 10.20.05 @ 11:37 am
Ty Maydox weź powrzucaj jakieś zdjęcia do galerii. Cos się obijasz w tym temacie man. Trzymka no i odezwij sie cos na gg. Pozdro sajm
Komentarz by sajm 10.20.05 @ 4:24 pm
Dziewczynko, nie za dużo tego ruchu? 😉 JA padam po japońskeij sakurze raz w tygodniu. 😉
Wojtku, właśniee – gdzie zdjęcia?!
Komentarz by bayushi 10.21.05 @ 3:58 pm
Sajm, Bayushi – nadrobię zaległości zdjęciowe-obiecuję. Pogoda jest mało zachęcająca do robienia zdjęć – pochmurno się zrobiło, ale coś wymyślę 🙂
Komentarz by Wojtek 10.22.05 @ 5:23 am
Wpis z kategorii: Wpisy archiwalne odzyskane · Tagi: China, Chiny, Shanghai, Szanghaj, Szymczyk, Wojciech, Wojciech Szymczyk
Dobre z tym masażem 🙂