Zapiski z Chin » Chiny » Amerykański sen
Amerykański sen
Stany, Stany, fajowa jazda
Zjednoczonych łopot flag
Ameryka, gwiaździsty sztandar
Czujesz klimat, na pewno tak
Ten utwór grupy T.Love przyszedł mi na myśl, gdy Helena zaproponowała wybranie się do kina na najnowszą chińską produkcję – American Dreams in China (中国合伙人). Film skierowany jest głównie do widzów chińskich i ewentualnie tych obcokrajowców, którzy Chinami się interesują. Nie ma więc zapewne większych szans, że uda się go zobaczyć w Polsce, tym niemniej obraz na tyle ciekawy, że warto przybliżyć jego fabułę Czytelnikom mojego bloga – mówi nam bowiem trochę o Chinach sprzed 30 laty, ale i o tych dzisiejszych.
źródło: http://res.mfs.ykimg.com/050E000051B417DA67583907F80A3C10
Oto mamy rok 1985, Pekin, jeden z prestiżowych uniwersytetów, Yanjing University. Trójka przyjaciół (choć trudno uwierzyć, że ta trójka może być przyjaciółmi – pierwszy – Cheng, to prosty chłopak z chińskiej wsi, drugi – długowłosy lowelas, trzeci zaś pan przeambitny, którego pragnie osiągnąć więcej niż jego ojciec). Czas, kiedy chińscy studenci marzą wręcz o wyjeździe do USA. Z tej trójki udaje się to ostatniemu – wyrusza do Nowego Jorku z zamierzeniem zawojowania świata.
Cheng, chłopak ze wsi pracuje jako nauczyciel angielskiego na uczelni. Jego dziewczyna dostaje wizę i wyrusza do USA (by po jakimś czasie telefonicznie zakomunikować, że pora się rozstać). Jakby mało, Cheng zostaje wyrzucony z pracy za udzielanie korepetycji poza uczelnia (wtedy jeszcze w Chinach były takie obostrzenia, że nauczciel nie może udzielać się poza uczelnią). Nie pozostaje mu nic innego, jak tylko dalej robić to, co robił do tej pory – czyli uczyć studentów języka angielskiego. Przygotowywać ich do egzaminów, do rozmów, do przygotowania wniosków wizowych. Dołącza do niego Wang – lowelas.
Ich unikalny styl nauczania – odbiegający od sztywności nauczania typowego dla Chin zyskuje uznanie wśród studentów. Pierwsze lekcje odbywają się w KFC w Pekinie (pierwsza restauracja została tam otwarta w roku 1992), gdzie kupować trzeba raz na jakiś czas jakieś udko, żeby można było udawać, że jest się klientem. Niepotrzebne obawy – wkrótce i obsługa KFC dołącza do grona słuchaczy. Okazuje się, że zyskują taką popularność, że koniecznie jest większe lokum. Wybór pada na opuszczoną fabrykę, gdzie wkrótce będą mieć kilka tysięcy studentów. Szkoła „Nowy Sen” zaczyna się rozrastać w ekspresowym tempie. W międzyczasie Meng wraca ze Stanów, gdzie stracił pracę w laboratorium i nie udało mu się odnaleźć ponownie w tamtejszej rzeczywistości. Po powrocie dołącza do kolegów.
źródło: http://www.dzwww.com/yule/yulezhuanti/mtcbg/201302/W020130205521697515021.jpg
Poza sukcesem, jaki odnoszą przyciągając tysiące studentów, są i momenty trudne, jak chociażby rok 1999, kiedy to w Belgradzie zostaje przez Amerykanów pomyłkowo zbombardowana chińska ambasada. Szkoła ‘Nowy Sen’ musi się bronić przed rozjuszonym tłumem Chińczyków, którzy mają im za złe, że uczą języka angielskiego i pomagają chińskim studentom wyjeżdżać do USA.
Cios przychodzi i z drugiej strony – oto w roku 2003 szkoła zostaje pozwana przez Amerykanów, którzy posądzają trójkę o kradzież materiałów z egzaminów TOEFL. Amerykanie żądają zakazu sprzedaży podręczników i zapłacenia kary w wysokości kilkunastu milionów USD. Przyjaciele wybierają się do USA, żeby dowieść swojej niewinności.
Ot, fabuła jak fabuła. Ta jednak to nie wymysł scenarzysty, a prawdziwa historia. Otóż ta szkoła istnieje. I tak, weszła na giełdę (co było zresztą jednym z wielu powodów tarć między tą trójką – gdzie jeden był za wejściem na giełdę, drugi wolał mieć pełnię władzy nad firmą, zaś trzeci był między młotem i kowadłem starając się mediować). I tak, została założona przez trójkę przyjaciół. I w końcu: tak, miała potyczkę z Amerykanami.
Jest to film o ówczesnych marzeniach Chińczyków zbliżonych trochę i do naszych marzeń lat 90tych. Zachłyśnięcie się Stanami i zderzenie z często szarą rzeczywistością.
Czy dla obecnych młodych Chińczyków w dalszym ciągiem USA są wyznacznikiem tego, czy komuś się udało, czy też nie? Już nie. Niejednokrotnie mają takie pieniądze, że nie mają pod względem finansowym czego pozazdrościć tym zza wielkiej wody. Jeśli jechać do USA, to na studia, ewentualnie po zieloną kartę. Choć akurat Stany nie cieszą się wzięciem – już lepiej wyemigrować do Kanady (głównie ludzie z Hongkongu), Australii lub Nowej Zelandii (ulubione miejsce Szanghajczyków) – jeśli porozmawiać z ludźmi z tych krajów, można się dowiedzieć o wzrastającej lawinowo liczbie przybyszów z Chin. I po cichu można usłyszeć, że nie do końca są mile widziani. Jeśli bowiem emigrują, to Ci, którzy mają pieniądze i chcą emigrować, bo czują, że ich pieniądze będą bezpieczniejsze w nowej ojczyźnie, do tego przemawia do nich zabezpieczenie socjalne i opieka zdrowia. Miejscowi zaś borykać się muszą z chociażby rosnącymi cenami nieruchomości (bo popyt – głównie ze względu na Azjatów – jest spory).
Wpis z kategorii: Chiny · Tagi: ?????, American Dreams in China, blog o Chinach, China, Chiny, Pekin, Polacy w Chinach, Polacy w Szanghaju, Polak w Azji, Polak w Chinach, Shanghai, Wojciech, Wojtek Szymczyk, zapiski z Chin, Zapiski z Panstwa Srodka