Zapiski z Chin » Chiny » Wietnam
Wietnam
Ledwo co skończyły się świeta w Chinach, końca dobiegł mój krótki urlop w kraju, a już dzień po powrocie do Szanghaju wsiadłem znowu do samolotu i ruszyłem w miejsce, gdzie jeszcze do tej pory nie byłem – do Wietnamu.
Wizyta biznesowa, stąd też czasu na zwiedzanie nie było – ot, przejazdy od spotkania do spotkania, od hotelu do hotelu. Późnym wieczorem, już po powrocie do hotelu, mogłem wyjść na chwilę na ‘miasto’ i zobaczyć choć kawałek Wietnamu (nawet jeśli to tylko Hanoi i Saigon). Tak więc poniżej kilka zdjęć i luźnych obserwacji.
Przylot na lotnisko w Hanoi – po transferach na lotniskach europejskich i chinskich – to spora odmiana, widoczny klimat tak zwanego tumiwisizmu – jak sie nie dopytasz trzy razy i to najlepiej trzech roznych osob, to niczego się nie dowiesz. Pytać zaś najlepiej trzech różnych osób, bo dobrze, żeby przynajmniej dwie odpowiedzi były takie same 🙂
Z racji na to, ze miałem wizę wystawianą po przylocie (nazywa się to Visa on Arrival i polecam staranie się o taką wizę osobom, które nie maja czasu na staranie się o tradycyjną wizę w ambasadzie/konsulacie wietnamskim), musiałem wypełnić odpowiedni formularz, dołaczyć do niego zdjęcia, list który otrzymałem od agencji (umożliwiający otrzymanie wizy na lotnisku po przylocie), odstać swoje w kolejce i zapłacić 45 dolarów (wiza jednorazowa, ważna 1 miesiąc). Problem w tym, że wchodząc do hali przylotów staje się przy okienku, które nie służy do wypełniania formularzy, ale do odbioru paszportów. Trzeba więc minąć to okienko, przejść dalej, pobrać wniosek, wypełnić, złożyć, po czym wrócić do pierwszego okienka, gdzie otrzyma się paszport z wbitą wizą. Szkoda, że nie ma wyraźnych oznaczeń, z tego co zauważyłem, większość obcokrajowców była zdezorientowana.
====
Pierwsze wrażenie – zarówno Hanoi, jak i HoChiMinh (Sajgon) wyglądają tak, jak ich ilościowe odpowiedniki w Chinach (Hanoi ma ok 6,5 miliona mieszkancow, Saigon zas ok 8-9 milionow ludzi) – jest spora powierzchnia, jest sporo ludzi, a do tego masa starych, kruszących się budynków (w Chinach jakby coraz mniej, w Wietnamie są jeszcze nagminne).
Miasta mają swój urok, choć nie da się ukryć, że są zaniedbane. Czy to pozostałość po tym, kiedy to wszystko było ‘państwowe’? Chyba tak – moi gospodarze podkreślali, że będzie się teraz zmieniać na lepsze, bo prywatyzacja. Nie chciałem im nic mówić, że samo hasło ‘prywatyzacja’ nic jeszcze nie oznacza – sami do tego dojdą. Tak czy inaczej jestem przekonany, że oba te miasta (jak i cały Wietnam) powoli będą stawać się coraz ładniejsze.
Na marginesie tych odniesień Wietnamu do Chin – o Chińczykach mówi się tu niezbyt przyjaźnie. W Hanoi, jak mi mówił gospodarz – jeszcze kilka lat temu było ich całkiem sporo – w ostatnich latach ich liczba spadła. Z czego to wynika? Trzeba zagłębić się w historię obu tych krajów, ale żeby nie zanudzać szczegółami i zaszłymi sprawami, wystarczy, że wspomnę o wciąż napiętych stosunkach wynikających ze sporu terytorialnego o wyspy Spratly (położone na Morzu Południowochińskim). W zeszłym roku Wietnam uchwalił, że sporne wyspy należą do Wietnamu – Chiny od razu odpowiedziały ogłaszając, że wyspy należą do nich. Żeby skomplikować jeszcze bardziej calą sprawę, do wysp tych prawa roszczą sobie Tajwan, Brunei, Malezja oraz Filipiny.
===
Pekin – Hanoi, Szanghaj – Saigon
Tak mi się skojarzyło od razu, kiedy tylko zobaczyłem te dwa miasta. Hanoi – stolica, miejsce, gdzie na pierwszym miejscu jest polityka. Saigon – miejsce, w którym robi się interesy. Tak samo, jak w tych dwóch chińskich miastach: Pekinie i Szanghaju.
Dochodzą tutaj zapewne jeszcze zaszłości historyczne – to w końcu Saigon był cześcią kolonii francuskiej (i przy okazji stolicą tejże), przez 20 lat (1955-75) funkcjonował także jako Wietnam Południowy, który to będąc kapitalistycznym tworem walczyl z komunistyczną północą (Wietnamem Północnym). Walkę przegrał, został włączony do Wietnamu i przemianowany na HoChiMinh (aczkolwiek nazwa Saigon jest dalej używana) na cześć lidera komunistycznego Wietnamu, jednego z założycieli Demokratycznej Republiki Wietnamu, Ludowej Armii Wietnamu i Viet Cong’u (to z czasów wojny wietnamskiej).
Saigon / HoChiMinh – ratusz miejski
Nocny targ przylegający do targu Bến Thành, niemal jak targ podrobek z podziemi muzeum techniki w Szanghaju
—–
Hanoi zaś sprawia wrażenie o wiele spokojniejszego miejsca, gdzie czas jakby płynął wolniej (w porównaniu z Saigonem). Wszechobecne kawiarnie (tak, z kawą – Wietnamczycy mają świetną kawę) gdzie można usiąść na chwilę, sprawiają przyjemne wrażenie.
Jeden z budynków, gdzie niemal na każdym piętrze mamy kawiarnię 🙂
Park wokół jeziora Hoan Kiem
Targ Dong Xuan (Chợ Đồng Xuân), w centrum dystryktu Hoan Kiem. Zbodowany przez Francuzow w 1889 roku, przechodził kilkukrotnie renowacje, do dnia dzisiejszego jest największym zadaszonym targiem w Hanoi.
Pomnik Lý Thái Tổ przy jeziorze Hoan Kiem. Ly Thai To był założycielem dynastii Ly, rządzącej w latach 1009 – 1225 Wietnamem. To za jego panowania (1009-1028) stolica Wietnamu została przeniesiona do Hanoi.
—–
Czy warto się wybrać do Wietnamu? Tym zainteresowanym Azją – zdecydowanie polecam. Ja sam żałuję, że nie miałem czasu na zwiedzanie, bo miejsc do tego odpowiednich jest cała masa. Mam nadzieję w niedalekiej przyszłości nadrobić zaległości i przyjechać do Wietnamu turystycznie.
Wpis z kategorii: Chiny · Tagi: Azja, blog o Azji, blog o Chinach, Chiny, Hanoi, Ho Chi Minh, Pekin, Polacy w Azji, Polacy w Chinach, Polak w Azji, Polak w Chinach, Saigon, Szanghaj, Wietnam, Wojciech Szymczyk, Wojtek Szymczyk, zapiski z Chin, Zapiski z Panstwa Srodka
Jak popatrzeć na historię Wietnamu- zwłaszcza okres współczesny – wojny wietnamskiej- z tym okresem amerykańskim- to pewnie nie dziwi to , że jeszcze się nie podnieśli.Ale może- choć to pewnie trudne w tej azjatyckiej rzeczywistości- będą się rozwijać.
Wiara w prywatyzację to jest naiwne przekonanie, którym łatwo omamić zwłaszcza biedne społeczeństwo- takie doświadczenia mamy Polacy. Chyba naiwny jeszcze wierzy , że prywatyzacja majątku narodowego to antidotum na społeczną biedę. Ale cóż- to temat na dyskusję nie przy tej okazji.
No cóż miasta zapewne mają swój urok – życzę więc powrotu turystycznego dla poznania lokalnych klimatów- i sama tam chciałabym pozwiedzać.
A jeszcze brakuje mi informacji o miejscowej kuchni- czyli jakie są specjały kuchni wietnamskiej.
Stas – podnoszą się powoli, ale uparcie.
Jeśli chodzi o kuchnię, to sporo rzeczy jest wspólnych dla Chin i Wietnamu, choć odniosłem wrażenie, że używa się znacznie więcej ziół niż w Chinach.
Do tego znacznie większe wzięcie niż w Chinach ma makaron (Chiny są ‘rozdarte’ między ryż a makaron, Wietnam pod tym względem jest bardziej jednorodny – makaron czy to na północy czy na południu cieszy się taką samą popularnością).
Makaron ten podawany jest wraz z zupą/rosołem (robionym na mięsie wołowym lub drobiowym), do tego jakieś zioła i warzywa. To jedno z bardziej popularnych wietnamskich dań (w różnych oczywiście wariacjach, choć główne składniki pozostają niezmienne: makaron, rosół, mięso, warzywa, zioła).