Zapiski z Chin » Chiny » Chiński alfabet, czyli co należy wiedzieć o życiu w Chinach
Chiński alfabet, czyli co należy wiedzieć o życiu w Chinach
Z racji na powtarzające się maile z pytaniami o życie w Chinach, poniżej kilka słów temu poświęconych. Wpis ten zapewne będzie ulegał w czasie rozbudowie, ciężko bowiem tak od razu zebrać wszystko w jednym miejscu (tym trudniej, gdy mieszka się tutaj taki szmat czasu i podczas gdy wiele rzeczy dla mnie jest zupełnie oczywistych i nie wartych nawet wzmianki, to dla Czytelników z Polski stanowić może zaskoczenie).
—–
Chociaż z racji na moje prace zjeździłem Chiny wzdłuż i wszerz (aczkolwiek głownie po miejscach rozwiniętych gospodarczo, więc nie spodziewajcie się Czytelnicy, że znajdziecie tutaj jakieś konkretne wskazówki dotyczące życia w Mongolii Wewnętrznej), to jednak nie zapominajmy, że Chiny to olbrzymi kraj, podróżowanie po nim to wyzwanie, co dopiero mówić o życiu w Chinach. Żeby było uczciwie – wpis mój skoncentruje się na życiu w Szanghaju, bo to w tym mieście spędzam najwięcej czasu w Chinach.
—–
Alkohol – tak, część Azjatów ma słabe głowy. Wystarcza im szklanka piwa, lampka wina i już mamy ich z głowy. Ale nie dotyczy to wszystkich (generalnie trzymałbym się zasady, że na południu ludzie mają słabsze głowy niż na północy). Wina chińskie są przyzwoite jakościowo, z czystym sumieniem mogę je polecić. Piwo jest słabsze niż polskie (norma to 2.5-3%), łagodne w smaku. Wódka chińska – to osobny rozdział. Znaczna większość obcokrajowców skręca się już na sam zapach. Ale też z drugiej strony nic tak nie buduje naszego wizerunku, jak umiejętność wypicia z Chińczykami (przydaje się głównie w biznesie, ale tu uwaga – sama umiejętność picia to tylko część sukcesu – trzeba coś o Chinach wiedzieć, wypadałoby także umieć po chińsku zagadać – wtedy taki zestaw: picie, wiedza i język potrafią zdziałać cuda)
Baidu – chińska przeglądarka. Z uwagi na stałe problemy Google w Chinach będziecie po niedługim czasie za pan brat w tą przegladarką.
Bezpieczeństwo – Chiny to bezpieczny kraj. Nie ma obaw, że coś się przytrafi, jeśli ktoś nie szuka guza, to go nie znajdzie. Czyli nie prowokujcie, nie próbujcie udawadniać że macie rację – zawsze w tyle głowy miejcie na uwadze, że to Wy jesteście tutaj w gościnie. Nie podoba się Wam zachowanie Chińczyków – nikt Wam tutaj nie każe mieszkać. Swoje komentarze o Chinach zostawcie dla siebie, nie musicie się nimi dzielić z Chińczykami, wiekszość z nich nie jest zainteresowana Waszymi uwagami, jak dotąd dają sobię radę całkiem nieźle sami, nie potrzeba im Waszych porad (szczególnie, jeśli jesteście w Chinach od roku, nie mówicie po chińsku. Chińczycy w najlepszym razie pomyśla sobie: co za tupet, mieszka w Chinach chwilę, nie nauczył się nic po chińsku a będzie nam udzielał porad). Nie dajcie sobie wmówić, że Chiny to państwo policyjne. Owszem, policję widać na ulicach, ale w końcu od tego jest, żeby była widoczna. I owszem – nie wejdziecie na Youtube, czy na Facebooka, ale bez tego da się żyć. Jeśli ktoś jednak nie potrafi – zawsze jest mozliwość wykupienia sobie dostępu do VPN’u i wtedy cały internet stoi otworem. Nie dajcie się także wpędzić w psychozę, że ktoś Was cały czas obserwuje, sprawdza, inwigiluje. To bujda, chyba że jest się ważną personą w jakiejś poważnej firmie, wtedy może stanowi się jakąś wartość i ktoś może się Wami zainteresować (ale to akurat dzieje się wszędzie, nie tylko w Chinach).
Cierpliwość – to cecha, którą każdemu przyjeżdzającemu do Chin radzę ćwiczyć na długo przed przyjazdem. Wiele rzeczy ma inny tryb niż u nas w Polsce (co nie znaczy że gorszy), często jest się traktowanym jak nierozgarnięta osoba (bo co też taki Biały może wiedzieć). Widziałem też ludzi, których do szewskiej pasji doprowadzali potakujący na wszystko Chińczycy. Ale trudno spodziewać się czegoś innego od Azjatów – wszak nie przyznają się, jeśli coś jest niejasne. Spróbują zrobić po swojemu. Jak to obejść? Potwierdzać, że się rozumiemy, wymagając powtórzenia, czego oczekujemy. Sprawdzać postęp. I nie denerwować się (jakkolwiek łatwo się to pisze). Nie krzyczeć na Chińczyków, a już broń Boże nie robić tego przed innymi (jeśli już naprawdę trzeba, to bierze się delikwenta na osobność). Niby oczywiste rzeczy, ale i dla mieszkających trochę w Chinach często nie do zrobienia, co dopiero mówić o tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z Chinami.
Dzieci – stosunkowo niewiele (jak na liczbę ludzi w mieście) miejsc, gdzie można wybrać się z dziećmi. Po takim molochu jak Szanghaj spodziewałbym się czegoś więcej. Chińczycy chyba się dopiero uczą, że dzieci poza szkoła i zajęciami pozaszkolnymi (do wieczora) potrzebuja też czegoś więcej od życia. Jeśli więc jest coś extra, to za extra cenę (przykład: jest kilka teatrów dla dzieci, ale cenowo i jakościowo odbiega to moim zdaniem od tego, co można mieć w Polsce). Na plus – dzieci są bezpieczne (uwaga tylko na ruch na chińskich drogach, trzeba się tu nauczyć zasad, jakie się nim rządzą), traktowane często nawet z przesadną troską (można to po części wyjaśniać faktem polityki jednego dziecka i faktem, że rodzice i dziadkowie chuchają i dmuchają na swoje potomstwo/wnuki).
Edukacja – przedszkola, szkoły międzynarodowe (do takich zaliczam i tajwańskie): od 40 tysięcy RMB za semestr. Te ‘najlepsze’ to wydatek dwu- nawet trzykrotnie większy. Poziom: moim zdaniem średni, ale wyboru wielkiego nie ma za bardzo – albo szkoły chińskie, albo te międzynarodowe. Masa szkół języka angielskiego (w większości dla chińskich dzieci, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby posłać dziecko, jeśli nie ma opanowanego angielskiego).
Familia – rodzina w Chinach to potęga. Przekłada się to na każdy aspekt życia – przez dom (szacunek dla starszych, w Szanghaju dominująca rola matki, to do niej należy ostatnie słowo w większości spraw rodzinnych i nie tylko. W pozostałej części Chin kobiety nie mają już tak mocnej pozycji), aż po biznes (prywatne firmy chińskie są tutaj najlepszym przykładem, gdzie częstokroć wprowadza się młode pokolenie w sprawy firmy przygotowując następców)
Guanxi – trudne do opisania w kilku zdaniach zjawisko, najkrócej się to opisuje, jako sieć nieformalnych powiązań (na Zachodzie utożsamiając mylnie z korupcją), gdzie wyświadczanie sobie usług/przysług jest na porządku dziennym. Należy tylko mieć na uwadze, że doświadczona przysługa będzie musiała zostać zwrócona – trzeba więc czasami dwa razy się zastanowić, zanim jakiegoś chińskiego znajomego poprosi się o pomoc.
Hierarchia – wystarczy wizyta w chińskiej firmie państwowej i przekonamy się, czym jest hierarchia w Chinach. Na pozycję trzeba sobie nie tylko zapracować, ale i mieć odpowiedni wiek (inaczej wygląda to w prywatnych i zachodnich firmach, gdzie wiek jest często drugorzędny).
Internet – jest, działa, choć z wyjątkami (strony typu Facebook, Youtube, platforma blogowa blogspot nie działają, chyba, że się pokusi o wykupienie VPN’u). Szybkościa nie powala porównując z tym, co w Polsce, ale tragedii zdecydowanie nie ma. Płaci się zazwyczaj za rok z góry (włącznie z depozytem za router), cena to jakieś 120 rmb/miesiąc (może się różnić).
Jedzenie w restauracjach – pełne bogatwo, z którego zakątku Chin nie wymyślicie sobie, ba – z całego świata można pokusić się o spróbowanie czegoś smacznego. Ceny różne – od kilkunastu rmb za jakąś prostą potrawę w sieciówce, po kilkadziesiąt w lepszej restauracji aż do kilkuset/kilku tysięcy za co bardziej ekskluzywne dania (niekoniecznie idzie to w parze z walorami smakowymi).
Komunikacja – w Szanghaju świetna, jest metro, dobrze funkcjonująca sieć autobusów publicznych, taksówki, jeśli komuś przyjdzie jeździć samemu samochodem doceni także drogi w Szanghaju (wraz z obwodnicami miasta). I tylko uwaga dla chcących samodzielnie jeździć w Chinach – generalnie odradzam to każdemu, kto nie pomieszkał choć dłuższą chwilę w Chinach i kto nie przekonał się, jak odmiennie od tego co w Europie (w Polsce) się jeździ. Dodatkowo – jeśli nie znasz języka, to zastanów się trzy razy, jak się zachowasz, gdy przytrafi Ci się na drodze jakaś stłuczka. Będziesz załatwiał wszystko przez telefon przez tłumacza? Pamiętaj, że będąc białym zawsze jesteś w tej trudniejszej sytuacji, że to Ty jesteś winny (a jeśli nie winny to współwinny). Jeśli nie znasz języka, to cieżko będzie Ci nawet próbować to zmienić. Pociągi – te oznaczane symbolami G (gaotie) oraz D (dongche) to szybkie i punktualne pociągi jeżdzące powyżej 200km/h. Pozostałe choć komfortem odbiegają od tych dwóch, to też są znośne (a co więcej – są punktualne!). Samoloty – słyszeliście o jakiś wypadkach w Chinach? Nie odbiegają od średniej światowej, latanie po Chinach jest bezpieczne (piszę to jako osoba, ktora oblatała spory kawałek Chin), samoloty są dobrze serwisowane, latają nimi masy ludzi, stąd też są to dosyć spore maszyny Boeing’a czy Airbus’a. Problemem jest punktualność, ale tragedii nie ma. Ceny także są przystępne (tym przystępniejsze im wcześniej się taki bilet zakupi).
Lekarze – są szpitale zachodnie (bardzo dobre), ale jeśli się nie ma wykupionego ubezpieczenia medycznego (cena to od ok 2500-3000 usd za rok za osobę) to wizyta w nich i moment płacenia rachunku mogą być szokujące (za zwykłą wizytę diagnozującą przeziębienie opłata za konsultację może spokojnie przekroczyć 1000 rmb). Chińskie szpitale – najlepiej wiedzieć, który w czym się specjalizuje. Liczyć się trzeba z masą czekających w kolejce, błyskawicznymi konsultacjami (lekarze nie mają czasu na pacjentów, bo w kolejce czeka setka innych), ale z drugiej strony – lekarze znają się na swoim fachu (jeśli się ogląda w swoim życiu znacznie więcej pacjentów niż lekarze np w Polsce, to w końcu nabiera się doświadczenia). Jeśli przytrafi się coś poważniejszego, warto wiedzieć komu dać kopertę – potrafi zdziałać cuda, ale raz jeszcze powótrzę – trzeba wiedzieć komu dać, bo można dać wszystkim tylko nie tej osobie, która najbardziej może pomóc.
Mieszkania – powiedzmy, że coś sensownego w miarę nowym budownictwie (czyli w moim rozumieniu do 10 lat), dwie sypialnie, salon, kuchnia, łazienka, plus minus do 5km od centrum to kwoty od 7-8 tysięcy RMB wzwyż. Bez rachunków (a te to woda, internet, gaz, administracja, prąd), które mogą wynosić i do 1000 rmb miesięcznie (trzeba brać poprawkę chociażby na fakt, że mieszkania nie mają ogrzewania centralnego, stąd albo się marznie, albo grzeje klimatyzatorami, albo kupuje grzejniki elektryczne). Mieszkania jakością odbiegaja od naszych standardów (choć nie ceną – tutaj biją wszystko co w Polsce, choćby i w takiej Warszawie), największa piętą achillesową są zazwyczaj okna, to na nie proponuję zwrócić uwagę – nieszczelne, jedna warstwa szyby, co powoduje, że zima w Szanghaju mimo stosunkowo znośnej temepratury (rzadko poniżej zera) może być nie lada wyzwaniem.
Noclegi – hotele nie tylko w Szanghaju ale w całych Chinach są w ilościach i standardach, które zadowolą najwybredniejszego. W Szanghaju można znaleźć coś począwszy od 200-300 rmb, za przyzwoity hotel 3-4 gwiazdkowy przyjdzie zapłacić 600-1000 rmb za noc. W standardzie (i takim hotelu za 200 rmb i za 1000) dostaniecie jednorazowe klapki, szczoteczkę do zębów wraz z pastą (odpada więc bieganie do sklepu, czy też targanie ze sobą szczoteczki), standardem jest także czajnik bezprzewodowy.
Odzież – w większych miastach nie ma problemów z kupnem odziezy w europejskich rozmiarach (przynajmniej być nie powinno). Są sieciówki znane i w Polsce (H&M, Zara, C&A), do tego japońskie Uniqlo, cała masa chińskich sklepów i sklepików. Wybór moim zdaniem uboższy niż w Polsce, ceny także jakby wyższe od Polskich. Do tego są miejsca, gdzie można sobie zamówić ubranie szyte na miarę (garnitury, koszule dla panów, sukienki/suknie dla pań) – ceny niższe niż w Polsce (choć uwaga – warto znać się na materiałach, bo wybiera się samemu i trzeba wiedzieć co jest lepsze gatunkowo i ile jest warte). Kupować można też w internecie (np na Taobao), ale tu uwaga – trzeba naprawdę uważnie czytać, co się kupuje. Masa rzeczy na Taobao wygląda ładnie na zdjęciach, cenowo też jest ok, ale potem okazuje się, że jest to trochę inne, niż czego się spodziewaliśmy (stąd też ja dla ubrań preferuję albo kupowanie ich samemu w sklepie, albo zlecanie robienia na miarę, ale wybierając samemu materiał i biorąc podczas przymiarki próbkę materiału – wtedy pojawiając się po tygodniu po gotowe ubranie porówuję próbkę materiału z tym, co na mnie czeka).
Pekin – stolica, Wielki Mur, Zakazane Miasto, riksze, kaczka po pekińsku. Do tego – a jakże – Partia. Znaczna część obcokrajowców nie przepada za tym miejscem – twierdząc, że jest ciasno (wszechobecne korki), brudno (jakość powietrza zostawia naprawdę wiele do życzenia), miasto sprawia wrażenie sztywnego. Z drugiej strony – ludzie mówią po mandaryńsku (stąd takie mam wrażenie, najlepiej się tutaj uczyć języka). Miasto drogie, porównywalne chyba tylko z Szanghajem. Na plus – jako jedyne miasto w Chinach ma bezpośrednie połączenie z Polską (na trasie Warszawa – Pekin lata nasz rodzimy LOT).
Policja – jest, ma się dobrze. Dzięki temu w Chinach jest bezpiecznie, dla Białych nawet chyba bezpieczniej niż dla Chińczyków (ale uwaga – przy kupowaniu, targowaniu się zawsze jest szansa, że zostanie się naciągniętym. Trudniej też będzie zbić cenę do poziomu, który osiągają Chińczycy – aczkolwiek trudne, to nie niemożliwe). Życzę jak najmniejszej liczby kontakow z Panami i Paniami w mundurach – oprócz tych koniecznych czyli przy meldunku (obowiązkowy dla mieszkających w wynajmowanych mieszkaniach, należy udać się na posterunek w ciągu 24h od wjazdu na teren Chin. Mieszkający w hotelach są zwolnieni z osobistej wycieczki na najbliższy komisariat – robi to za Was hotel, stąd bez paniki, że ktoś w hotelu bierze od Was hotel, żeby skserować pierwszą stronę, jak i tą z wizą i pieczątką wjazdu), załatwianiu wiz, pozwoleń na pobyt, pozwoleń na pracę.
QQ – jeden chyba z pierwszych, a bez wątpienia pierwszy, który zdobył olbrzymią popularność chiński komunikator internetowy (odpowiednik polskiego GaduGadu), w dalszym ciągu popularn, choć mam wrażenie, że wypierany przez chociażby WeChat (za pomocą którego można prowadzić rozmowy tekstowe, dzielić się zdjęciami, a także prowadzić całkiem przyzwoitej jakości rozmowy video).
Relaks – są kina, są filmy zachodnie (albo z dubbingiem, albo w oryginalnych wersjach językowych z chińskimi napisami), są parki (te ładniejsze, jak np Century Park na Pudong’u płatne), są ciekawe muzea, jest karaoke dla lubiących śpiewać niekoniecznie tylko pod prysznicem. Jest masa restauracji chińskich, herbaciarni, kawiarni (wyrastają jak grzyby po deszczu). Jest też trochę klubów, pubów. Jest sporo miejsc wartych zobaczenia, trzeba tylko zawsze brać poprawkę na to, że operujemy tutaj innymi odległościami niż w Polsce-często wypad za miasto wiąże się z koniecznością przejechania 100-200 km.
Religia – Chińczycy są na etapie zachłyśnięcia się pieniędzmi, religia jest daleko, daleko w tyle. Niby są świątynie buddyjskie, konfucjańskie, ba – nawet zdarzają się kościoły chrześcijańskie (protestanckie, katolickie), ale trudno powiedzieć o Chińczykach, żeby przywiązywali jakąś większą wagę do spraw wiary. Nawet święta Bożego Narodzenia są tylko kolejną okazją do urządzenia promocji w centrach handlowych. W Szanghaju dla tych, którzy mają potrzebę wyciszenia się i uczestnictwa w mszy – jest taka możliwość (np. katedra na Xujiahui, czy kościół św. Franciszka), są także msze w języku angielskim.
Sklepy – wszystkie większe sieci są obecne, czy to Tesco, Walmart czy Carefour. W większych miastach jest IKEA, jest METRO (odpowiednik Makro Cash&Carry), jest Sam’s Club (sklepy należące do Wal-marta, oferujące głównie produkty importowane, do zakupów w którym to sklepie konieczne jest wyrobienie sobie karty członkowskiej). Są i lokalne sieci (Lianhua, NGS, Lotus). Oferta produktowa skierowana pod klienta chińskiego, ale w końcu ryż je się ten sam (ok, ten chiński smakuje inaczej, niz ryż kupowany w Polsce, szczególnie, że można kupić kilka(naście) różnych gatunków), mięso jest mięsem, warzywa warzywami, mleko zaś mlekiem. Z gotowaniem więc samemu nie będzie problemów. Jakość wszyskiego – jest ok, choć zdarzają się przypadki czy to odświeżanego mięsa, krewetek ‘stawianych na nogi’ przy użyciu chemii, arbuzów bezpestkowych które to także traktowane są chemią, to jednak nie ma co popadać od razu w jakąś psychozę (sami mamy ciekawe przypadki w Polsce, typu sól przemysłowa).
Szanghaj – biznesowa stolica Chin. Masa wieżowców, multum zachodnich firm, spora rzesza obcokrajowców. Miejsce, gdzie jeśli obawiacie się, że dopadnie Was depresja związana z pobytem w Chinach, to najławiej będzie Wam wyskoczyć do zachodniej restauracji, pubu na piwo z innymi białymi. Minus – miasto bardzo drogie. Drogie szkoły międzynarodowe, drogie restauracje, droga służba zdrowia. Masa ludzi, miejsce zdecydowanie nie dla tych, którzy nie przepadają za tłumami.
Telewizja – na brak kanałów nie będziecie narzekać, jest ich całe multum. Wbrew tym, co to dalej myślą, że tu komunizm pełną gęba, w telewizji nie ma nachalnej propagandy, jest masa programów rozrywkowych (to że równie głupich w większości jak te polskie to w sumie nic nowego). Więcej nie napiszę, bo sam oglądam od przypadku do przypadku.
Ulica – jak szybko przekonacie się w Chinach sygnalizacja świetlna dla pieszych jest tylko po to, żeby była i świeciła. Jeśli masz potrzebę przejścia na czerwonym – możesz to zrobić niemal bezproblemowo (niemal, bo na niektórych przejściach są kierujący ruchem, bynajmniej nie policjanci, którzy pilnują, żebyś czekał grzecznie na zielone światło). Wracajmy do przechodzenia: tak jak Ty jako pieszy możesz przechodzic kiedy tylko Ci się podoba, tak i chińscy kierowcy mogą przejeżdzać przez przejście dla pieszych kiedy im się podoba. Więc uwaga i oczy dookoła głowy. I istotna rada na koniec – przechodzi się normalnym, wskazane nawet jest przechodzenie wolnym, krokiem. Bez żadnych gwałtównych ruchów, przyspieszania, czy przebiegania – kierowcy nie są na to przygotowani i najłatwiej wtedy o wypadek.
Wolność – było już trochę, ale powtórzę: Chiny to wbrew temu, co można czasami usłyszeć nie jest Państwo policyjne. Nikt nie będzie Wam sprawdzał paszportu na każdym skrzyżowaniu, nikt nie będzie Was sledził, nikt się nie włamie na Wasz komputer, bo macie tam ważne listy. Owszem – nie wejdziecie na niektóre strony internetowe, nie wyszukacie niektórych informacji, ale zapewniam Was, że dacie sobie z tym radę żyć w Chinach. Pamiętajcie także, że jesteście tutaj gościnnie, więc zachowujcie się jak goście.
Visa – i o karcie kredytowej i o wizie będzie tutaj. Karty kredytowe Visa i Master Card są uznawane w większości miejsc w Szanghaju (mówię o lepszych restauracjach i centrach handlowych). W mniejszych miastach przygotujcie się jednak na to, że możecie mieć problem z użyciem którejś z Waszych polskich kart kredytowych. Warto więc mieć zawsze przy sobie jakąś gotówkę, ew wyrobić sobie chińską karte debitowa (proste i szybkie), ew kredytową (mnie proste, teoretycznie nie powinno się Was udać wyrobić kartę, ale warto pytać i próbować, pod warunkiem, że macie już w Chinach jakąś historię bankową, w przeciwnym razie szkoda Waszego czasu – kto miałby w ogóle zawracać sobie głowę jakimś obcokrajowcem, który raptem co przyjechał i nie wiadomo nawet kiedy wróci do siebie). Wizy – turystyczne proste do uzyskania, załatwia się je w Polsce w ambasadzie Chin w Warszawie, ew w konsulacie w Gdańsku. Są różne typy wiz, najbardziej popularne to turystyczne (L), studenckie (X) i pracownicze (Z).
Youku – dla tych, którzy nie mają wykupionego VPN’u i nie mogą wejść na Youtube pozostaje mi polecić ten chiński odpowiednik Youtube’a.
Z wiza. Wiza pracownicza, jedyna z która można w Chinach legalnie pracować. Przepisy związane z wydawaniem tej wizy są dosyć skomplikowane, zawsze więc trzeba się dokładnie dopytać i sprawdzić co trzeba przygotować. Szczególnie, jeśli np zmieniacie pracę i miasto, w którym będziecie oficjalnie zatrudnieni – różne prowincje/miasta w Chinach mają swoje specjalne wymagania, które trzeba zawczasu sprawdzić, żeby oszczędzić sobie niespodzianek i nerwów. Uwaga – jeśli nie posiadacie wizy pracowniczej, to nie możecie w Chinach legalnie pracować. W wypadku jakiejś kontroli będziecie mieli problem, więc lepiej nie ryzykować. Problem bedzie miała także i firma, w której pracujecie, a która Wam nie wyrobiła wizy pracowniczej.
Żywność – nie będę wchodził w szczegóły i podawał ceny poszczególnych produktów, zamiast tego ogólna uwaga: importowane rzeczy są drogie. Rzeczy, które nie są popularne w Chinach (np pieczywo jakie znamy z Polski, sery, kawa, śmietana, wędliny) są drogie. Warzywa, owoce – mam wrażenie, że droższe niż w Polsce. Jeśli jednak nie masz Czytelniku jakiś szczególnych wymagań żywieniowych, jesteś w stanie jeść to, co Chińczycy, to dasz sobie radę. No i nie ma nic lepszego, niż kupowane na straganach świeże ananasy, czy też pomelo.
————–
Powyższe uwagi dotyczą zasadniczo Szanghaju. Sporo rzeczy można także odnieść do mieszkania w Pekinie i Guangzhou. Jeśli chcecie się wyrwać poza te największe miasta, to w drugim szeregu czekają na Was: Chongqing, Shenzhen, Chengdu, Tianjin, Xi’an, Xiamen, Hangzhou, Nanjing, Qingdao, Dalian, Shenyang. Mniej kosmopolitycznie, bardziej chińsko, ale i jakby przyjaźniej – ludzie mniej zepsuci pieniędzmi i pogonią za nimi, spokojniejsze życie.
Wpis z kategorii: Chiny · Tagi: Azja, blog o Azji, blog o Chinach, Chiny, jak się mieszka w Chinach, mieszkanie w Chinach, Polacy w Chinach, Polacy w Szanghaju, Polak w Chinach, Shanghai, Szanghaj, Wojciech Szymczyk, Wojtek Szymczyk, zapiski z Chin, Zapiski z Panstwa Srodka
Świetnie opisane, z pewnością dużo wniesie do wiedzy Polaków udających się w odwiedziny do Państwa Środka.
Zgadzam się co do joty! Sytuacje, które opisujesz i jak na wstępie uprzedzasz Czytelnika dopasować można tylko do wielkich aglomeracji. Inaczej one wyglądają na wsiach i miasteczkach, a jeszcze inaczej wśród miejszości narodowych.
Bezpieczeństwo
Chiny są jednym z najbardziej bezpiecznych krajów na świecie. Od czasu do czasu słyszymy o krwawych porachunkach lub o kradzieżach na cudzoziemskich kieszeniach. W Chinach czuję się jednak bezpiecznie. Czego nie mogę powiedzieć o Polsce.
Ostatnio bardzo mi bliska osoba została zaatakowana w strefie bezpieczeństwa na Lotnisku Okęcie w Warszawie. Nikt nie zareagował, ani lotniskowi „gapie”, ani nie było obecnej w pobliżu Policji. Dopiero po ½ godziny, już po dokonanych bolesnych i krwawych obrażeniach na miejsce przybyła Policja.
W Chinach taki incydent by nie przeszedł.
Zhongguo – mam nadzieję, że takie zebranie tych najistotniejszych informacji w jednym wpisie przyda się komuś. Tym bardziej, że widzę większe zainteresowanie Chinami niż jeszcze kilka lat temu.
Wpis będę pewnie także rozbudowywał, w miarę, jak będą mi przychodzić do głowy nowe rzeczy, albo jak będę dostawał nowe pytania.
M-Muzea- co warto zobaczyć w wolnych chwilach:):)
Stas – o kilku muzeach jest w moich wczesniejszych wpisach, w wolnej chwili dodam haslo w zestawieniu, gdzie zbiore te informacje.