Zapiski z Chin » Chiny » WuLiangYe
WuLiangYe
Jak wspomniałem we wcześniejszym wpisie tegoroczne świętowanie spędziłem po raz kolejny w prowincji Anhui. Tym razem miałem także okazję pojechać trochę dalej, niż do stolicy tejże prowincji – wybraliśmy się bowiem z wizytą do rodziny mamy Heleny, która mieszka kawałek od Hefei.
Miałem więc okazję wyrwać się poza duże miasta i wybrać się kolejno do: stutysięcznego LingBi oraz do cztery razy większego SuZhou (uwaga – to nie to samo Suzhou słynące w Chinach z ogrodów).
W tym drugim mieście miałem też okazję skosztować niejakiego ‘WuLiangYe’.
Ot, taka niepozornie wyglądająca butelka. Nawet by do głowy nie przyszło, że za ten trunek w butelce o pojemności 0.5 litra zapłacić trzeba ok 700 yuanów (czyli ok 300 PLN).
Trunek jak najbardziej chiński, o mocy 52%, jeden z najlepszych chińskich alkoholi – tak przynajmniej postrzegany jest przez samych Chińczyków.
Co to za trunek? Nazywa się jak już wspomaniłem ‘WuLiangYe’, co oznacza ni mniej ni więcej, tylko napój z pięciu składników. Tymi składnikami są: proso zwyczajne, ryż, specjalny kleisty ryż, pszenica, kukurydza.
Ja miałem okazję spróbować tego specyfiku dzięki jednemu z wujków Heleny – butelka podobno czekała na mnie już dłuższy czas, więc nie było nawet jak się wykręcić z posmakowania. Zresztą czego się nie robi dla Czytelników – dzięki temu mogę napisać Wam o kolejnym chińskim specjale 🙂
Tak więc specjał ten to – jeśli szukać jakiegoś odpowiednika – wódka. Chińska wódka – zwana ‘baijiu’ (??) czyli biały alkohol. Zapach – nie do podrobienia: słodkawe, lekko mdłe.
Nie-Chińczykom bardzo ciężko przekonać się do spróbowania tego alkoholu. Że już nie wspomnę o wypiciu większej ilości. Ja na całe szczęście szybko sie aklimatyzuję, więc już większego wrażenia na mnie ten zapach i smak nie robi. Skłamałbym oczywiście, gdybym stwierdził, że jakoś wyjątkowo lubię to pić – ale nie mam problemów z z wypiciem kilkunastu toastów 🙂
Co ciekawe – po tym alkoholu nie ma się problemu ‘dnia następnego’. Jak mi wytłumaczono – nieważne, co się może stać w dniu raczenia się tym alkoholem – najważniejsze, że następnego dnia nie ma się żadnego problemu 🙂 Przetestowałem więc na własnym żoładku i potwierdzić mogę – problemu nie było. Na całe szczeście problemów w ogóle nie było – trzeba było tylko sporo jeść i pić innym płynów, coby nie polec 😉
—–
Już w kolejnym wpisie – o kamieniach z LingBi i o tym, że kamień może kosztować fortunę.
Wpis z kategorii: Chiny · Tagi: Anhui, baijiu, China, Chiny, Szymczyk, Wojciech Szymczyk, Wojtek Szymczyk, Wuliangye, zapiski z Chin, Zapiski z Panstwa Srodka
czesc Wojtku, czekam na c.d 🙂
mam hardcora, nie mam pradu ani netu od 2 dni, w domu zimno jak nie wiem, jak mnie znowu podlacza, to odpisze na maila, ale mozesz umieszczac wszystko co chcesz i dawac do mnie kontakt
pozdrawiam
Kuba – hmm, prądu nie ma? I internetu? w XXI wieku? 😉 Zimna nie zazdroszczę – bo z tego co widzę, to w Polsce spadł już pierwszy śnieg, więc podejrzewam, że za ciepło nie jest.
Za zgodę na umieszczenie namiarów na Ciebie – dzięki!
A co do ciągu dalszego – wpis o kamieniach z LingBi pewnie w sobotę zamieszczę na stronie 🙂
Cześć Wojtku, fajny wpis. Alkohole to zawsze dobry i ciekawy temat 🙂 szczegolnie dla Polakow.
A tak poza tym to zawsze miałem wrażenie że Azjaci mają słabe głowy i taki 52% alkohol to nie dla nich? Pamietam jak raz kiedyś w samolocie na Taiwan taki sympatyczny pan poległ po wypiciu stosunkowo niedużej ilości drinków…było ciekawie. Wszystkiego dobrego i tymczasem czekam na dalszy ciąg. Pozdrawiam,Bartek
Bartku – no właśnie widzę, że temat interesujący – pod wpisem o ciastkach ani jednego komentarza 😉
Co do słabych głów – można zaryzykować stwierdzenie że tak jest. Mam swoją prywatną teorię, że to ze względu na jedzenie. Choć też są miejsca w Chinach (północ generalnie) gdzie mają mocne głowy 🙂
Tak tylko w kwestii językowo formalnej: ? to bardziej w tym kontekście “czysty” tudzież “klarowny”. Sam dopiero niedawno zdałem sobie sprawę z tego drugiego znaczenia znaku, który nieodparcie kojarzył mi się z białym (a samo ?? wydawało mi się trochę nieprecyzyjnym i zastanawiającym określeniem, bo przecież mętne białe to to nie jest). Dla mnie oświecenie przyszło z “??”. Pozdrawiam! Pozdrów Helę! Świetnie było się zobaczyć!
Paweł – ano zgadza się, choć potocznie można tłumaczyć jako biały alkohol (sporo źródeł tak to tłumaczy).
Zreszta powiedzmy sobie szczerze – czy za to nie można lubić chińskiego, że czasami znaczenia się zmieniają nie wiedzieć nawet kiedy? 😉
Pamiętam na jednym ze spotkań z Chińczykami mój znajomy, na pytanie gospodarzy, co byśmy się napili do obiadu, odpowiedział – białe wino. No i sie zaczęło – Chińczyk przetłumaczył ‘białe wino’ jako ‘biały alkohol’, czyli właśnie baijiu, ja akurat na tym spotkaniu nie zdradzałem się ze znajomością chińskiego, więc nie za bardzo jak mogłem zareagować, gospodarze poczuli się zaszczyceni, że Biali, a chińskiego baijiu sie napiją. No i tak to właśnie z baijiu jest 🙂
Za pozdrowienia dla Heleny – dzięki, zaraz przekaże! Zaś co do spotkania – dla nas to też była miła odmiana – będzie trzeba powtórzyć wypad, może tym razem niekoniecznie na jedzenie (pamiętam o badmintonie) 😉