Zapiski z Chin » Chiny » Chińskie tropiki
Chińskie tropiki
Sanya
Nowy rok do tej pory kojarzył mi się zazwyczaj z klimatem więcej niż chłodnym. Zimno, śniegowo, deszczowo – mało przyjemne to wspomnienia.
Co zrobić, jeśli się nie przepada na zimą? Na szczęście w Chinach jest i na to rozwiązanie – tropiki. To nie pomyłka. W Chinach też są prawdziwe tropiki. Niedowiarkom – rzut okiem na mapę i jedziemy na południe. Prowincja Hainan (ze stolicą w Haikou), cel – miasto o wdzięcznej nazwie Sanya. Niewielkie miasto, lotnisko i plaże – ot i tyle.
Co ciekawe, Sanya jest miejscem do któego masowo przylatują Rosjanie. Tak, jeśli kiedyś zastanawialiście się, gdzie wybierają się na wakacje Rosjanie, to macie odpowiedź. Tak zasmakowali sobie w tutejszych plażach, że mają nawet własne restauracje, w hotelach zawsze znajdzie się jakiś Chińczyk mówiący po rosyjsku, a nawet jeśli nie będzie takiego w pobliżu – większość oznakowań w hotelach, karty w restauracjach i barach są pisane cyrylicą.
Nie oglądam rosyjskiej TV, ale ciekaw jestem, jak wyglądają takie reklamy zachęcające do wakacji w tym miejscu. W trakcie naszego pobytu poznaliśmy nawet parę z Kirgistanu, która to żeby się dostać na 3 dniowy urlop – podróż poślubną potrzebowali spędzić aż 12 godzin w samolotach… Najpierw ze stolicy Biszkek do Wulumuqi (to miasto w Chinach, na pólnocnym zachodzie), następnie lot z Wulumuqi do Shenzhen (to miasto, zapewne znane przynajmniej ze słyszenia, na południu Chin). I w końcu lot z Shenzhen do Sanya. Przyznam się, że ja sam nie wybrałbym się w taką podróż, mając raptem 3 dni wolnego – szkoda by mi było czasu spędzonego w samolotach, ale jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje 🙂
Samo miejsce z bardzo ładnymi plażami, ze świetnie rozwiniętą bazą hotelową. Problemem jest co prawda znalezienie przyzwoitej restuaracji, jeśli nie chce się stołować w hotelach (raz, że drogo, dwa, że niespecjalnie smacznie i oryginalnie), ale jak wiadomo nie można mieć wszystkiego 😉
Tym bardziej, że co jak co, ale można być niemal pewnym ładnej pogody. Sanya cieszy się średnią temperaturą roczną ponad 25 stopni Celsjusza. Nie ma dużych wahań między temperaturą w styczniu a, dajmy na to, w lipcu – innymi słowym oznacza to, że w styczniu jest tam zdecydowanie cieplej niż w Szanghaju, zaś latem – chłodniej i co za tym idzie – przyjemniej. Jednym zdaniem – miejsce niemal idealne na krótki odpoczynek.
Wpis z kategorii: Chiny · Tagi: blog o Chinach, China, Chiny, Hainan, Polacy w Chinach, Polak w Chinach, Sanya, Szymczyk, Wojciech Szymczyk, Wojtek Szymczyk, Yalong Bay, zapiski z Chin, Zapiski z Panstwa Srodka
Oj pozazdrościć, przy naszych temperaturach w okolicy – minus 30 stopni………..brrrrrrrrrrr.
Boguśka – w Szanghaju na całe szczęście pogoda ostatnio się poprawiła, w końcu w tropikach nie dane było za długo zagościć 😉
I choć o -30 tutaj nie ma nawet co pomyśleć, to zero stopni z szanghajską wilgocią i tak może dać się we znaki.
Nieźle Ziomal!
Fajny wywczas,rzeczywiście pozazdrościć. W Kraku wypizdowo. Któryś dzień z kolei po – 25 w nocy, w pokoju mam jakieś 14 st. 🙂 Jaja normalnie. Wojtek zdj. na rowerku, hmmm… stary Helena nieźle Cię karmi 🙂 Parę seryjek brzuszków w tygodniu? 🙂 Pamiętaj w zdrowym ciele, zdrowy duch :)Pozdrawiam! Sajm
Sajm – hmm, nie jest tak źle z formą. A na tym zdjęciu to tylko T-shirt się tak ułożył 🙂
Zaś pogody w Polsce nie zazdroszczę – co jakiś czas w wiadomościach tutaj widzę obrazki z Europy i wygląda to konkretnie.
Hehe, żartowałem. Forma musi być 🙂 A pogoda, no cóż trzeba to przeboleć i byle do wiosny :)Pozdrawiam sajm
Ja polecam następnym razem Malezję. Plaże równie piękne ale mniej ludzi.
Polecam linie lotnicze AirAsia, które latają z Hangzhou do Kuala Lumpur. Za okolice 1500RMB (czasem taniej czasem drożej) można polecieć w dwie strony!
Pawel, dzieki za tip o Malezji/Air Asia, to wydaje sie dobra alternatywa dla Sanya – nie wiem, czy wiecie, ale pokoje w hotelach 5* w okresie Chunjie sa rzedu 18tys. yuanow – za noc! Podobno jest to efekt wprowadzenia ograniczenia wyjazdow zagranicznych urzednikow panstwowych – wszyscy teraz ciagna wydawac panstwowe pieniadze na Hainan…
Pawel – ech, zobaczymy tylko, kiedy nastepnym razem bede mial znowu okazje na odpoczynek 🙂
YLK – to juz kosmos… Ale im dluzej tu mieszkam, tym czesciej takich kosmicznych rzeczy sie dowiaduje i doswiadczam – podejrzewam zreszta, ze po tylu latach ile Ty tutaj Jarku spedziles, mialbys w tej materii o wiele wiecej do powiedzenia 🙂
Tak przy okazji – przygotowuje wlasnie dluzszy tekst o chinskich ‘mrowkach’ (yizu) – bo z jednej strony mnostwo tu ludzi zarabiajacych kosmiczne pieniadze, z drugiej zas – niemalo i (mlodych) ludzi z trudem wiazacych koniec z koncem i starajacych sie jakos sprostac oczekiwaniom rodzin/spoleczenstwa…