Zapiski z Chin » Chiny » Góry chińskie, góry. Jeziora też.
Góry chińskie, góry. Jeziora też.
Góry moje, góry, jak moja kobita!
Na złe i na dobre, na złe i na dobre,
moje-ście… i kwita!
/sł. Paweł Orkisz/
—– —– —– —– —–
Poranek zastał nas w autokarze. Czekały nas cztery godziny jazdy, z jednej więc strony wcale nie dużo, z drugiej zaś – to jednak kawałek poza Szanghaj. Odpocząć trzeba, zaś okazja tym lepsza, że w mijającym tygodniu od poniedziałku do środy było w Chinach wolne (to w związku ze Świętem DuanWu – o którym pisałem w zeszłym roku TUTAJ).
Cel wyprawy – jezioro TianMu (???), położone w prowincji Jiangsu. Miejsce znane Chińczykom z trzech rzeczy:
– słodkiej wody z jeziora (jednej z najczystszych w Chinach),
– herbaty przygotowywanej z liści krzewów rosnących w okolicach jeziora (najbardziej znane herbaty to: “Nanshan Shoumei” i “Longtan Qingfeng“)
– miejscowego przysmaku zwanego rybią głową.
————
Pierwszym przystankiem po dotarciu w okolice jeziora było miejsce poświęcone długowieczności, jako że region jeziora TianMu słynie nie tylko z pięknych krajobrazów, ale i z długowiecznych mieszkańców (jest nawet wioska, która szczyci się ponad 100 osób w wieku ponad 100 lat – jeśli wierzyć naszemu przewodnikowi).
Długowieczności jest więc poświecony olbrzymi pomnik (Bóg Długowieczności – Shou Xing).
Być może sekret długowieczności to nie tylko zasługa otoczenia, ale i stosowania się do nauk Konfucjusza? Nieopodal pomnika Boga Długowieczności znajdują się kamienne małpy – które to nawiązują do nauki z “Analekta Konfucjusza“: ????? ?????????? ???? (Nie patrz na to, co nieprzyzwoite, nie słuchaj tego, co nieprzyzwoite, nie mów tego, co nieprzyzwoite)/ funkcjonująca wersja w języku angielskim: “See no evil, hear no evil, speak no evil“) – czyli bycia ponad wszystkim, co ‘ziemskie’.
Kolejny cel – wjazd na ‘pobliski’ szczyt – górę Nanshan. Jazda o tyle unikalna, że kolejką linową (długość trasy to ponad 700m, podczas, gdy różnica wysokości to ponad 300 metrów) ponad czubkami lasu bambusowego. Widok niesamowity. Do tego chińska tradycyjna muzyka wydobywająca się z głośników zamontowanych na kolejnych słupach kolejki. Klimat jednym zdaniem jak z filmu “Przyczajony tygrys, ukryty smok“. Osobom z lękiem wysokości przejażdżka jednak niewskazana – ewentualnie w czapce/kapeluszu zaslaniającym oczy (z takim rozwiązaniem się w trakcie wizyty spotkałem).
Góra Nanshan wyznacza podobno granicę między trzema prowincjami: Jiangsu, Anhui oraz Zhejiang. Na szczycie można – to dla zakochanych – zawiesić kłódkę z imionami kochanków, można i razem uderzyć trzykrotnie w sporych rozmiarów, ważący ponad 2 tony, dzwon. Pierwsze uderzenie – na spokój ducha, drugie – na zdrowie i życie pełne sukcesów, trzecie – na bogactwo i długowieczność.
Droga powrotna ze szczytu – najpierw zjazd kolejką, potem zaś na nogach:
—– —– —– —– —– —–
Nad jezioro wybraliśmy się zaś kolejnego dnia. Jezioro TianMu to olbrzymi akwen: liczy sobie ponad 300 km2. Nazwa – Jezioro o Niebiańskich Oczach – wzięła się sta, że z góry zarys jeziora przypomina parę oczu. Zdjęć samego jeziora niestety nie będzie, z racji na fakt, że w trakcie pobytu nad jeziorem zalegała mgła i widoczność ograniczona była raptem do kilkudziesięciu metrów.
Na jednej z położonych na jeziorze wysp czekała nas niespodzianka – przejażdzka/zjazd na linie na sąsiednią wysepkę. O dziwo najbardziej zapalonymi do tego pomysłu był Szef Heleny oraz Ja. Żeby jednak oddać sprawiedliowość – zjechali wszyscy, w tym także i dziewczyny (Helena dała się nawet szybko przekonać – może dlatego że zabrałem jej klapki?) Wrażenie z jazdy – rewelacja, szkoda tylko, że tak krótko 😉
Długą chwilę nacieszyliśmy się widokiem jeziora, zwiedziliśmy także największą wyspę na jeziorze.
Po tych wszystkich przygodach udaliśmy się na zasłużony lunch – czekała już na nas sławna zupa z rybiej głowy. Jest to tzw. karp wielkogłowy (po angielsku o rybie TUTAJ) o świetnym smaku, nie za bardzo rybim, gdzie nie czuć mułu – co jest zasługą jeziora Tianmu o piaskowym dnie i czystej, bogatej w minerały wodzie).
Przysmak ten został pierwotnie przygotowany w hotelu Tianmu (przez mistrza kuchni Zhu Shuncai ???) i szybko zyskał miano wyjątkowego rarytasu. Smak potrawa zawdzięcza wodzie z jeziora oraz mieszance przypraw (które są pilnie przechowywane jako sekret). Kolor i smak przypomina zupę na śmietanie (mleczna barwa zupy),zaś sama ryba – bez posmaku mułu, tłusta, ale nie oleista. Zupa podawana jest w specjalnym sporych rozmiarów naczyniu.
Tak oto tym posiłkiem zakończyliśmy naszą wyprawę – czekał nas jeszcze powrót do Szanghaju, w trakcie którego znaczna cześć autokaru zapadła w sen – zapewne za sprawą skonsumowanego jedzenia.
—– —– —– —–
Czy warto się było wybrać? Jak najbardziej. Nie za dużo ludzi, wiec i możliwość wyciszenia się, do tego rewelacyjne widoki – z zatykajacym dech w piersi widokiem na ocean-las bambusowy. Bez wątpienia jeszcze w to miejsce wrócę.
Wpis z kategorii: Chiny · Tagi: bamboo forest, bamboo ocean, bambus, China, Chiny, God of Longevity, jezioro Tianmu, las bambusowy, Liyang, Polacy w Chinach, Polak w Chinach, rybia głowa, Shanghai, Shou Xing, Szanghaj, Szymczyk, Tianmu lake, Wojciech Szymczyk, Wojtek Szymczyk, zapiski z Chin, Zapiski z Panstwa Srodka
Też mi się podoba. A jaki ma zapach las bambusowy??
Bambusowy 🙂 Po Szanghaju doceniam w takich miejscach normalne powietrze. Było gorąco, ale nie miałem wrażenia przebywania w szklarni.
Jak zwykle ciekawy wpis.
Tian Mu Hu jest mi o tyle bliskie, ze moj mistrz pewnej dziwnej umiejetnosci pochodzil z pobliskiego Liyangu, i bywalem tam regularnie juz od 1993. Mistrz zmarl w podeszlym wieku 94 lat i pochowany zostal na jednym ze wzgorz otaczajacyh jezior, wsrod herbacianych tarasow, w przepieknym miejscu o doskonalym Fengshui. Okolice Tian Mu Hu sa bez watpienia niezwykle urokliwe, ciesze sie, ze tam trafiles.
Kilka uwag – z okolic jeziora wiedzie starozytny trakt, laczacy prowincje Jiangsu i Zhejiang, swietny do dluzszych pieszych wypadow.
Na poludnie od Liyang i Yixing znajduja sie slawne bambusowe gaje wokol Anji i Deqing, sfilmowae przez Li An’a, i nalezace do najwiekszych na swiecie.
Chinskie powiedzenie – i jednoczesnie tradycyjne zyczenie dla starszych ludzi mowi ???????? – czyli badz dlugowieczny jak Poludniowa Gora i Szczesliwy jak Wschodnie Morze. Stad tez Nanshan – Poludniowa Gora – w okolicach Tian Mu, i towarzyszaca jej symbolika dlugowiecznosci. Tak naprawde jednak Tian Mu wcale nie jesty slawne z ludzi dlugowiecznych – w Jiangsu jest to Rugao ??, zreszta jedyne miejsce bliskie aglomeracji miejskiej; wiele innych wiosek ludzi dlugowiecznych polozonych jest na terenach wiejskich poludniowych Chin (Bama w Guangxi i Sanya na Hainanie).
A piwo marki Tian Mu Hu piles?
Jarku – dziękuję za pochwałe, zrewanżuję się mówiąc, że jak zwykle Twój komentarz powiększa moją wiedzę i utwierdza mnie w przekonaniu, że poznawanie Chin to lata całe.
Zaś co do piwa – jak najbardziej piłem. Lekkie (lżejsze nawet niż te, które pijam w Szanghaju), ale o świetnym smaku – podejrzewam, że także robione na wodzie z jeziora 🙂
Świetny wpis i świetne fotki. Dobry cel na wycieczkę. Pozdrawiam!
Pawle – zdecydowanie polecam na wyprawę. Dwa dni to takie przyzwoite minimum, a warto i na dłużej!
a jak długo trwał zjazd na wyspę obok?
Ala – szczerze mówiąc, to już nawet nie pamiętam. Tak chyba coś koło 45-60 sekund – tym niemniej widok rewelacyjny 🙂
Fajny wpis ; xsie, xsie. Własnie wróciłem z Chin.
Pozdr.
Tadeusz – Nie ma za co/Bu keqi (przy okazji: ‘xie xie’ się pisze, wymawia się ‘sie sie’ 🙂 ).
Z ciekawości zaś – jak wrażenia z pobytu w Chinach?
Na zdjęciach niezbyt tłumnie, jak to w rzeczywistości wygląda? Odrzuca mnie na myśl o spacerze w korku jak to miało miejsce w Huangshan, Anhui…
PS. Widzę, że problemy ze stroną usunięte 🙂
Blunatik – zdecydowanie mniej ludzi niż w innych miejscach turystycznych – łokcie mogą odpocząć, zaś tempo można samemu ustalać 🙂
PS. Problemy – mam nadzieję – nie powtórzą się. Dziękuję raz jeszcze za szczegółową infromację – pomogła mi usunąć problem.
Fajny wypad ziomal 🙂
Sajm – ano wypad był udany, taki na naładowanie akumulatorów na kolejne wyzwania 🙂