Zapiski z Chin » Azja, Chiny » Polska na wojnie nie tylko z demonami zza miedzy.
Polska na wojnie nie tylko z demonami zza miedzy.
Koniec/początek roku to pora, kiedy można znaleźć dzień czy dwa na spokojne przeczytanie jakiejś książki. Jako że miałem taką szansę w trakcie świąt, ale też i z uwagi na to, że ostatnio dużo podróżowałem i siłą rzeczy miałem trochę czasu, to udało mi się zapoznać z dwoma książkami, które polecam. A polecam je osobom, które interesuje polityka i mechanizmy nią kierujące.
Nie są to optymistyczne w swojej wymowie książki – raczej wpędzają w zadumę nad marnością naszych ‘elit’, ale z drugiej strony nie ma co zamykać oczu, czy odwracać głowę – jest, jak jest, elity mamy takie jakie mamy i z dwojga złego lepiej wiedzieć, co to za ludzie i w co mogą nas wepchnąć.
Dlaczego nic nie będzie dzisiaj o Chinach?
Ależ będzie, tyle, że nie wprost. Obie książki po części odpowiadają na pytanie, jeśli się dłużej zastanowić, dlaczego nasze stosunki z Chinami wyglądają tak słabo.
O pierwszej książce trochę się w naszych mediach mówiło. Pozycja autorstwa dziennikarza, pana Zbigniewa Parafianowicza. Zatytułowana: „Polska na wojnie”.
Traktuje o wydarzeniach rozgrywających się w tle konfliktu na Ukrainie, wydarzeniach u nas w kraju. To zapis rozmów z licznymi politykami, urzędnikami, dyplomatami czy w końcu wojskowymi.
Książka zaczyna się od spotkania prezydentów Dudy i Zełeńskiego w Wiśle. Spotkania zakrapianego alkoholem. Człowiek by myślał, że wódka odeszła w zapomnienie, albo przynajmniej straciła na znaczeniu, ale jak widać nie jest tak wszędzie. I jak się okazuje – jeśli wierzyć wypowiedziom z tejże książki – alkohol pozwala wielu działać inaczej, niż pokazywane jest to publicznie. „Bohaterem” jest tutaj prezydent Duda, o którym jeden z wypowiadających się mówi: „Duda plus wóda równa się nienuda”.
Jak bardzo się nie nudziliśmy, to mieliśmy okazję obserwować w trakcie ostatnich 2 lat.
Prezydent jednak w końcu się chyba Ukrainą znudził, o czym też w książce jest wspomniane. Znudzić się miał m.in. za sprawą pana Mastalerka, który to z konfliktu z panem Kumochem wyszedł zwycięsko. Pan Kumoch, który był orędownikiem zbliżenia z Ukrainą, na otarcie łez dostał placówkę w Chinach. Szkoda tylko, że wcześniej przekonywał, że rezygnuje z pracy w kancelarii prezydenta z powodów rodzinnych. Jak widać to nie powody rodzinne, a konflikt w robocie spowodował taką decyzję.
Z tymi ‘ściemami’ to warto też przeczytać, jak panu Kumochowi podziękowali Ukraińcy, przysyłając w reklamówce order Jarosława Mądrego – w mediach reklamówki nie było pokazanej.
No ale to polityka i tak to właśnie wygląda – jedno za kulisami, drugie na pokaz.
Żeby jednak być sprawiedliwym, to wypada dodać, że wygląda na to, przynajmniej z tej książki, że pan Kumoch miał jaja, żeby się czasami postawić naszym sojusznikom:
Dyplomata B: — Gdy próbowali wywierać presję, Kumoch powiedział ambasadorowi USA Markowi Brzezińskiemu, że — cytuję: “Skoro Amerykanie uważają Polaków za nacjonalistów, to niech zaczną ich w końcu traktować jak nacjonalistów”. Dodał, że Polska nie włącza się w ich sprawy wewnętrzne. Nie komentuje ultrakonserwatywnego prawa antyaborcyjnego w Teksasie i wolelibyśmy, aby Amerykanie nie komentowali naszych rozwiązań. Żebyśmy rozmawiali o bezpieczeństwie. Nie o lex TVN.
Kto wie, może to też powód, dla którego pan Kumoch postanowił polecieć aż do Chin.
— —
Przy okazji – z lektury można się dowiedzieć o gustach muzycznych pana Przydacza, który to podobno panu Kumochowi puszczał na drugi dzień po ‘zabawie’ w Wiśle utwór o wdzięcznym tytule: „Wóda ryje banie”. Poniżej tekst utworu – w sam raz nadawałby się na Sylwestra z Dwójką. Panu Przydaczowi zaś gratuluję gustu muzycznego…
Klub, noc, nocny czar
Pod pachami adidas
Podchodzę do baru wódę lać.
Stop!
Kurwa mać!
Czy barmana pojebało?
Za lornetę jak za 0
5 Dych się poszło jebać
Bramka, szatnia, bar i słyszę:
-Typie goń się!
Wolna świnia
Wóda w dłonie i podbijam
– Walniesz drinka?
– A co, stawiasz?
Postawiłem.
To jest wóda!Wóda zryje banię
Uderzymy w taniec
Potem do kabiny
Takie życie świni
Nie płacz chłopie – zwykła sprawa,
Że ci świnia nie dała
Mało który chłop zalicza
Po to są burdele
Stop!
Teraz węgorz
Patrzcie świnie – król parkietu
Ręka jak złamana
Nakurwiam węgorza
Na na na na na na
– Dobra starczy!
– Słucham?
– Starczy! Dawaj mała do kabiny
– Co? Nie słyszę?
Ta, “nie słyszę”.
Idę walić driny
Wóda ryje banię
Nowe świniobranie
A w portfelu bieda
Max na dwa podejścia
Nie płacz chłopie – zwykła sprawa,
Że ci świnia nie dała
Mało który chłop zalicza
Po to są burdele
Teraz po wódzie wszystko mi jedno
Podchodzę do świni najgrubszej w klubie
Wyciągam Chrobrego, zamawiam modżajto
Na hejnał walimy, prowadzę do kabiny
Wóda zryła banie
Boże, Chryste Panie
Ale lepsza maciora w kabinie
Niż opłacać drinom świnie
Nie płacz chłopie – zwykła sprawa,
Że ci świnia nie dała
Mało który chłop zalicza
Po to są burdele
Nie płacz chłopie – zwykła sprawa,
Że ci świnia nie dała
Mało który chłop zalicza
Po to są burdele. Stop!
Tak więc sami widzicie jakie to mamy elity… Niczemu się już nie powinniśmy zatem dziwić.
Parafianowicz opisuje także ‘zabawne’ historie, np. taką, kiedy to po ‘marudzeniu’ wojskowych ktoś ze służb rzucił takim oto tekstem:
“Proszę państwa, z naszych informacji wynika, że na granicy z Ukrainą powróciła korupcja, która zniknęła całkowicie po 24 lutego”. Skoro jest korupcja, to znaczy, że na Ukrainie wraca normalność. To było chyba na początku kwietnia. Ktoś wtedy powiedział: “Ukraina się obroniła”. Wszyscy się śmiali. Nawet Kaczyński się śmiał.”
Wam też jest do śmiechu? Ja tam nic nie chcę mówić, ale zgodnie z powiedzeniem, ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.
I oby to nie był Putin…
— — —
Jak dziwnie funkcjonujące mamy państwo pokazuje także inna sytuacja: kiedy 24 lutego rozpoczęłą się rosyjska agresja na Ukrainę, wiedziano o tym chwilę wczęśniej, bo po stronie rosyjskiej pojawiła się cisza radiowa. Informację o tym fakcie uzyskali panowie Kaczyński i Morawiecki. Pan Rau – było nie było minister spraw zagranicznych, o wszystkim dowiedział się z … prasy, bo nikt się z nim informacją nie podzielił.
Albo i taka sytuacja – Parafianowicz pyta ministra X o to, kto podjął decyzję o otwarciu granic. Minister bez żenady odpowiada: “Sama się podjęła.”
Dobra, koniec tego. W książce jest więcej różnego rodzaju ‘rewelacji’, kto zainteresowany, ten może książkę zakupić.
Ja tymczasem muszę przyznać, że dziwię się panu Parafianowiczowi, że coś takiego opublikował – pokazuje bowiem tak depresyjny obraz stanu naszego państwa, że człowiek się zastanawia jakim cudem jako kraj funkcjonujemy.
Że to niby poprzedni rząd i teraz będzie lepiej? Tak, jasne…
Druga książka o której chcę napisać słów kilka to „Demon zza miedzy”, dzieło pana Witolda Jurasza o jego ‘przygodach’ z czasów kierowania placówkę na Białorusi. Książka również pesymistyczna w swojej wymowie, bo pokazująca, jak przegraliśmy relacje z Białorusią.
Ale i pokazująca, jak przegraliśmy, jako państwo, szansę na profesjonalną administrację, chociażby w samym MSZ. To niestety wszystko instytucje wydmuszki – które niby czymś tam zawiadują, ale głównie służą jako pole walki różnych frakcji.
Ciekawe są komentarze pana Jurasza dotyczące naszych ‘eksperckich’ ośrodków. Niestety, ale mam podobne odczucia. Mamy za mało praktyków, ludzi, którzy nie tylko czytają, ale żyli/pracowali z sukcesami/zdobyli doświadczenie w krajach, którymi się zajmują. Trudno potem się dziwić, że te analizy są abstrakcyjne i brak im rzeczywistej wartości. Oddajmy jednak głos panu Juraszowi, pisze on tak:
„Prognoza ta – jak zresztą większość prognoz naszego MSZ i rządowych ośrodków analitycznych, takich jak Ośrodek Studiów Wschodnich i Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, na temat Białorusi – okazała się funta kłaków warta.”
Równie mocne, ale i dające do myślenia są i te słowa:
„W polskiej analityce można się bowiem mylić we wszystkim i nadal uchodzić za eksperta”.
Autor nie skupia się w swojej książce oczywiście na poziomie naszych ekspertów – to didaskalia, bo główna treść jego książki dotyczy jego pracy na placówce i Białorusi. Ciekawie pisze o białoruskim przywódcy:
„Łukaszenka zresztą bardzo dbał o wizerunek prostaczka. Tyle że w mojej ocenie była to od początku świadoma kreacja, na którą i inteligencka białoruska opozycja, i my daliśmy się nabrać.”
Dające do myślenia są jego wywody, że Białoruś to – z trójki Rosja, Ukraina, Białoruś – mentalnie najbliższy Zachodowi i tym samym gotowy do integracji ze strukturami zachodnimi kraj. Nie Ukraina, nie Rosja a właśnie Białoruś. Równocześnie jednak, ze względu na ustrój, od Zachodu najdalej położony.
Pisze pan Jurasz dużo o tym, co działo się wokół tragedii smoleńskiej – kiedy to polskie delegacje kursowały na linii Polska – Rosja, jeżdżąc przez Białoruś. Niestety, ale poziom organizacji tych przejazdów pozostawiał dużo do życzenia – o tym autor pisze szeroko, zatem odsyłam do książki. Te zachowania związane z brakiem organizacji (albo może raczej – niedostatecznym jej poziomem), bo to Białoruś, to niestety pokaz naszego myślenia o sąsiadach, gdzie np. Białoruś traktuje się jako dalekiego ubogiego krewnego.
Ciekawe w tym kontekście są słowa, jakie Jurasz usłyszał od szefa ochrony Łukaszenki, który odpowiedzialny był za ochronę polskiej delegacji udającej się z lotniska w Witebsku do Smoleńska, który na pytanie, dlaczego powzięto aż tak drastyczne środki ochrony (podobno na trasie pełno było blokad) usłyszał:
„Pan jest pewien, co tam się zdarzyło? Bo my nie, a znając Rosjan, wszystko jest możliwe. Dopóki nie wiemy, pilnujemy, żeby waszym politykom i waszym przywódcom na terenie Białorusi nic się nie stało.”
Czy to celowy zabieg, mający pokazać, że w sytuacji naszej niefrasobliwości to Białorusi mieli więcej wątpliwości i zdrowego rozsądku? Być może, choć też wygląda na to, że i niektórzy nasi urzędnicy zdawali sobie sprawę z prowizorki. Oto bowiem w pewnym momencie autor pisze o SMS, jaki otrzymał od jednego ze swoich kolegów z Wydziału Politycznego ambasady:
„Żadnych wniosków nie wyciągnięto i nikt nigdy nie wyciągnie. Żeby nas ręka boska broniła, żebyśmy wsiedli w jakikolwiek rządowy samolot, pociąg, samochód, autobus czy cokolwiek to będzie, i się w przyszłości rozpierdoli.”
Są w książce Jurasza pozytywne postacie w naszej administracji, które zdają sobie sprawę z problemów i ograniczeń. Problem jedynie, że to pojedyncze osoby, a sama instytucja działa tak, jak działa i nawet tych kilka osób, które wiedzą, na czym polega służba i praca w administracji państwowej, nie jest w stanie zmienić ogólnego wrażenia, że u nas wiele rzeczy jest udawanych i na słowo honoru.
Są i wątki, które zainteresować mogą polską mniejszość, o której rządzący przypominają sobie przy okazji wyborów:
„W relacjach z polską mniejszością w czasie, kiedy kierowałem placówką, obowiązywały bardzo dziwne reguły. W MSZ ostrzegano mnie, żebym najlepiej od mniejszości trzymał się z daleka, bo z tego mogą wyniknąć tylko kłopoty. Generalna zasada była taka, że im dalej, tym lepiej.”
Mam wrażenie, że nie tylko na Białorusi było i jest takie podejście.
— — —
Książkę oczywiście polecam – jest napisana przystępnym językiem, a historie o których możemy przeczytać rzucają trochę światła na pracę naszych dyplomatów.
I podobnie jak z książką pana Parafianowicza – można by udawać, że wszystko jest w porządku i po co się denerwować czytając takie pesymistyczne w swojej wymowie książki, ale z dwojga złego lepiej wiedzieć, co też się w rzeczywistości dzieje pośród ludzi, którzy mają wpływ na nasze życie.
I mimo wszystko – wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
— —
Chcesz poczytać o Chinach? Przygotowuję kolejny tekst, o wyzwaniach Chin w 2024 roku. W międzyczasie polecam się z moimi tekstami dotyczącymi wyzwań Chin w roku 2023, bo sporo rzeczy o których wtedy pisałem, wciąż jest aktualnych:
Wpis z kategorii: Azja, Chiny · Tagi: blog o Chinach, Demon zza miedzy, Łukaszenka, Polska na wojnie, Witold Jurasz, Wojciech Szymczyk, Wojtek Szymczyk, Wojtek Szymczyk Chiny, zapiski z Chin, Zapiski z Panstwa Srodka, Zbigniew Parafianowicz
Obie książki nie warte uwagi. Autorzy niewiarygodni.
Tomasz – jeden dziennikarz, ktory mial okazje byc blisko wydarzen ostatnich kilku laty, a drugi to byly dyplomata (obecnie dziennikarz). Ja przyznam sie szczerze, bardziej bylem zainteresowany ksiazka pana Jurasza, ale moze to wynika po prostu bardziej z moich zainteresowan. Ksiazka pana Parafianowicza bardziej ‘sensacyjna’, ale kilka ciekawych rzeczy miedzy wierszami tez mozna przeczytac.
niewarte – przepraszam
Tak z innej beczki stojącej obok.
Jak wg. Pana należy podchodzić do książki/autora?
https://sklep.marszalek.com.pl/pl/ekonomia/3289-reformujac-chiny-uwarunkowania-miedzynarodowe.html
Do tej beczki nie mialem okazji zajrzec 😉 , wiec niestety nie jestem w stanie polecic/odradzic, natomiast moja uwage zwrocil fakt, ze redakcja byla robiona przez bylego ministra Li Tieying – to swego czasu szef panstwowej komisji restrukturyzacji gospodarki a autorzy to dyrektorzy komisji rozwoju i reform. Moze byc wiec ciekawa, aczkolwiek podejrzewam, ze byla pisana z konkretna teza.
Akurat jestem po lekturze książki Parafinowicza- przygnębiające.
Warte, czy niewarte – autorzy wiarygodni, czy niewiarygodni – to szanowny Panie T. wątpliwość, która się może nasuwać przy większości publikacji i niekoniecznie dotyczących tylko opisywania wydarzeń współczesnych.
Takie wątpliwości budzą też opracowania historyczne i nawet tzw. literatura piękna.
A co do wiarygodności- autora/treści – no cóż tło jakby obserwowali/ obserwują przeciętni także.
I mówiąc przeciętni nie mam na myśli bezmyślni- niestety taki syndrom “boskości” mają nie tylko politycy, wszelkiej maści gwiazdy i tzw. autorytety/ eksperci np. telewizyjni.
Stas – przygnebiajace w sumie brzmi lepiej niz uzyte przeze mnie slowo ‘sensacyjnie’. Sensacji to nam na codzien nie brakuje – co dzien, to przynosi cos nowego. A ta ksiazka – racja – jest przygnebiajaca w tym sensie, ze pokazuje kto jest (byl) u steru. Czy nowi pokaza w temacie cos innego? Mam watpliwosci, ale to byc moze jakis dziennikarz opisze za jakis czas na wzor tejze ksiazki. Chetnie (zartuje) przeczytalbym, czego po zakrapianej imprezie sluchaja nowi ‘sternicy’ 😉
Chyba lepiej nie słuchać co ci “nowi- starzy” mówią/słuchają. Obraz tego codziennego “reportażu” jest porażający.
Stas – z dwojga złego, to już lepiej słuchać, co też wymyślają 😉 Nie przejmować się za bardzo (bo i tak wpływ ma się na to, co wymyślają niewielki), śmiać się kiedy należy i trzeba – bo jak wiadomo śmiech to zdrowie i na wiele głupstw nie ma lepszej odtrutki niż właśnie śmiech 😉
No tylko ten śmiech może być mało śmieszny- niestety:(
Tak jakby odnieść do literatury to kojarzy się z puentą “Rewizora” Gogola :” Z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie!”
Stas – Gogol? Zaraz tu jakas ‘police’ w osobie pana Żaryna wparuje, bo żeby się do jakiegoś cytatu Gogola odwoływać? 😉
No może … 🙂
To bezpieczniej dla refleksji:
“Żyje się spokojniej, gdy nie mówi się wszystkiego co się wie, nie wierzy się we wszystko co się słyszy, a wobec reszty tylko się uśmiecha….”
W sprawie autora co to był dyplomatą … są i na tt ludzie, którzy ze środka oceniają jego prace w ambasadzie na Bialorusi …. poklikajcie i o czym i jak pisze … ile go publikują . To tyle w kwestii tego autorytetu
Bardzo proszę zamiast pierwszej strony okładki zamieścić ostatnią.
I to tyle w kwestii źródeł. cnd.
Ta książka to wzór CIA ” do wypromowania dowolnej idei potrzeba napisać 1-2 książki. Ci co podejmą trud ich przeczytania poniosą ideę dalej”
Cel książki (a to jak jest wypromowana wskazuje, że to nie skok autora na klasę) jest taki jak reszta …. JESTEŚMY W WOJNIE Z ROSJĄ
wszystko inne jest nieważne … w książce neutralizuje się potencjalne bomby.
generalnie prymitywna. Jak powstala?
Mamy tezą główną : POLSKA JEST NA WOJNIE.
Potem piszemy spis treści:
1 Początek —- tutaj heroicznie, z agentami, którzy wszystko mogą i załatwią a biurokracja ich nie powstrzyma
2 do n odpalamy i neutralizujemy wszystkie bomby: od Przewodowa po fakt że jesteśmy wasalami usa
3 zakończenie, że JEDNAK DOBRZE ZROBILIŚMY I WARTO BYĆ PRZYZWOITYM
nie umiesz pisać? spoko. Wymyśl relacje anonimowych świadków. Mogą być chaotyczne sprzeczne bo to przecież świadkowie a ty dajesz im tylko agorę.
Wiarygodność: no przecież cytujesz agentów, ministrów, świadków —- lepiej być nie może
No i szukasz co tam internet ci wywali do każdego rozdziału.
Jak masz za mało to dajesz te same wypowiedzi u różnych bohaterów – Widzicie wielu niezależnych ekspertów mówi to i samo!
AI robi resztę
Nadal za mało ? dajesz dużą czcionkę, 5 cm marginesu, mały format (metro!, tramwaj!) i pogrubienia i tabulatory.
I mamy poważną publikację na 250 str., którą każdy przeczyta.
Będzie się powoływał i ska.
NA WOJNIE – przepraszam
No to akurat kwestia wszystkich tego rodzaju publikacji bez względu już chyba na autora. W przestrzeni mamy tyle przeróżnych publikacji autorów, którzy sami w sobie czują się autorytetami i tyleż samo krytyków.