Zapiski z Chin » Azja, Chiny, Różne » Czy Wietnam poradzi sobie z korupcją?
Czy Wietnam poradzi sobie z korupcją?
W trakcie mojego ostatniego nagrania u Leszka Ślazyka poruszyłem problem, który trapi Wietnam – wszechobecną korupcję.
Czy może ona zahamować rozwój tego kraju?
To pytanie zadałem sobie po licznych wizytach w Wietnamie i rozmowach z dziesiątkami przedsiębiorców – nie tylko wietnamskich, ale także chińskich, tajwańskich czy zachodnich.
Wszyscy, zwłaszcza ci z doświadczeniem w inwestowaniu w Chinach, zwracają uwagę na przepaść dzielącą oba kraje pod względem przyzwolenia na korupcję w życiu biznesowym. Wietnam, niestety, zdaje się pozostawać w tyle za Chinami o jakieś 25–30 lat. Nie podaję tej cezury czasowej bez powodu. Od ponad 20 lat działam w Chinach i przyznaję, że gdy zaczynałem moją karierę zawodową, poziom ‘rozwoju’ w tym względzie nie odbiegał znacząco od tego, co obecnie można zobaczyć w Wietnamie.
Jeśli spojrzymy na ranking Transparency International za 2024 rok, wyraźnie widać różnice w postrzeganiu korupcji. W nagraniu u Leszka Ślazyka wspomniałem o tym, podając punkty odniesienia: jak wypada Polska, gdzie plasują się Ukraina, Indie, Stany Zjednoczone czy Meksyk.
Dla tych, którzy nie widzieli jeszcze nagrania – do czego gorąco zachęcam – przypomnę, że najniżej, na 140. miejscu, znajduje się Meksyk. Ukraina jest nieco wyżej, ale wciąż wyraźnie poniżej Wietnamu. To stawia pod znakiem zapytania skalę problemu korupcji – a raczej jej percepcji – w tych krajach, bo właśnie temu służą badania Transparency International, oceniające 180 państw na świecie. Wygląda na to, że Ukraina może borykać się z jeszcze poważniejszym wyzwaniem niż Wietnam.
Wróćmy jednak do Wietnamu, bo to o nim chcę dzisiaj opowiedzieć. Korupcja jest tu nie tylko widoczna, ale wręcz wszechobecna. Przedsiębiorcy otwarcie słyszą, ile, komu i za co należy zapłacić, by załatwić sprawę – na przykład uzyskać pozwolenie niezbędne do funkcjonowania firmy. Porównując to z Chinami, warto zauważyć, że choć tam również korupcja była i nadal jest problemem, podejście do niej ewoluowało.
Nadal zatem w Chinach zdarzają się głośne sprawy – co jakiś czas słyszymy o urzędnikach skazywanych za korupcję, czasami na karę śmierci, często w zawieszeniu. Pisałem o tym ‘fenomenie’ kary śmierci w zawieszeniu kiedyś na moim blogu – wstawiam LINK, gdzie można zgłębić temat.
Chiny miały z korupcją poważne kłopoty, ale walka z nią stała się jednym z kluczowych motywów rządów Xi Jinpinga, który objął władzę w 2012 roku. Część osób twierdzi, że była to decyzja koniunkturalna, służąca eliminacji politycznych rywali w partii. Nie da się jednak zaprzeczyć, że Xi potraktował sprawę poważnie. W ramach tej kampanii karano zarówno „tygrysy” – wysoko postawionych urzędników z ogromną władzą – jak i „muchy” – pomniejszych urzędników kradnących na dole hierarchii.

Korupcja to przecież forma kradzieży, a niezależnie od skali jest niemoralna i demoralizująca. Gdy ludzie widzą bezkarność – czy to na szczytach, czy na najniższych szczeblach – odbija się to negatywnie na całym społeczeństwie.
Od początku kampanii antykorupcyjnej, która rozpoczęła się w 2012 roku, aresztowano już od 1,5 do 2 milionów osób. W Chinach coś się zmienia – jako ktoś, kto od lat tu mieszka, widzę poprawę. Nie spotykam już sytuacji, które były normą dwie dekady temu.
W Wietnamie również podejmowano próby walki z korupcją. Po zjednoczeniu kraju w 1976 roku władze wprowadziły kampanię którą potocznie możnaby określić kampanią „czystych rąk”, ale problem okazał się głębszy, niż sądzono.
Kolejne akcje antykorupcyjne, np inicjatywa zapoczątkowana w 2013 roku, „gorący piec” (lò nóng), przynoszą pewne efekty. Dowodem jest sprawa skazanej w 2023 roku Truong My Lan, szefowej firmy Van Thinh Phat, której udowodniono defraudację 12.5 miliarda dolarów (ok 3% PKB Wietnamu!). To pokazuje, że problem istnieje i jest poważny.

Dla mnie, jako osoby zaangażowanej w biznes, stanowi to istotny czynnik do wzięcia pod uwagę w ocenie ryzyka. W Wietnamie panuje pewne społeczne przyzwolenie na korupcję – „tak było i tak musi być”. Ale przykład Chin dowodzi, że nie musi.
Chiny zresztą nie są tu jednak wzorem. Jeśli szukać prymusa w walce z korupcją, wskazałbym Hongkong – tamtejsza instytucja antykorupcyjna ICAC (Independent Commission Against Corruption), powołana w 1974 roku, to przykład sukcesu. Tym większego, gdy zdajemy sobie sprawę ze skali korupcji w Hongkongu w latach 60. i 70. XX wieku – wymuszanie łapówek („tea money” czy „lucky money”) było wówczas powszechne.
Sukces ICAC opierał się na trzech filarach:
- ściganiu (dochodzenia i aresztowania z szerokimi uprawnieniami – rewizje, konfiskaty, niezależność od skorumpowanej policji),
- prewencji (doradztwo w poprawie procedur)
- edukacji społecznej (zmiana nastawienia obywateli).
Innym przykładem jest Singapur, który w 1952 roku powołał Corrupt Practices Investigation Bureau (CPIB), ale jego skuteczność wzrosła po uzyskaniu niepodległości w 1965 roku. CPIB działa niezależnie, podlega bezpośrednio premierowi. Jednym z rozwiązań, które także pomogło w walce z korupcją było wprowadzenie wysokich, rynkowych pensji dla urzędników. Logika była prosta: dobrze wynagradzany urzędnik ma więcej do stracenia i mniej powodów, by brać łapówki. W rankingu Transparency International za 2024 rok Singapur zajął 3. miejsce – da się więc to zrobić.
Pytanie zatem brzmi: czy Wietnam też ma na to szansę?
Moim zdaniem tak, a nadzieję dają także zachodnie firmy, coraz chętniej inwestujące w tym kraju. Przynoszą one zachodnie standardy compliance – zgodności z prawem i najlepszymi praktykami biznesowymi, w tym walkę z łapówkarstwem i korupcją.
Pracownicy dużych korporacji dobrze znają kodeksy postępowania (Code of Conduct), które regulują współpracę w sposób etyczny i przejrzysty.
Oczywiście i te firmy miewają wpadki – słyszymy czasem o skandalach – ale ich obecność (tych kodeksów) podnosi poprzeczkę.
Wietnam, przedstawiany jako beneficjent przenoszenia produkcji z Chin obok Indii czy Meksyku, ma spore szanse na rozwój. Wszystko jednak zależy od tego, czy zdoła uporać się z korupcją. Zachodni biznes może tu pomóc, stawiając coraz wyższe wymagania, na które wietnamskie firmy będą musiały odpowiedzieć, wprowadzając zmiany.
Mam zatem nadzieję, że Wietnam powoli wspinać się będzie w rankingu Transparency International a ja będę miał okazję obserwować to od czasu do czasu z bliska.
Wpis z kategorii: Azja, Chiny, Różne · Tagi: gorący piec, korupcja, transparency index, Transparency International, Wietnam, Wojciech Szymczyk, Wojtek Szymczyk, zapiski z Chin, Zapiski z Panstwa Srodka
I czy korupcję można wyeliminować urzędowo- chyba raczej nie- bo pewnie więcej ludzi by dostało takie dożywocie w zawieszeniu 🙂
Warto popatrzeć na taki “twór idealny” jak UE , gdzie jest jak jest. A ryba zawsze psuje się od głowy.
Wietnam to chyba ciągle boryka się ze swoją historią, a to wyznacza pojmowanie współczesności.
Stas – w pelni sie nie da, ale jak zauwazasz – ryba psuje sie od glowy i to od glowy sie powinno zaczac. Jesli lider/szef/osoba stojaca na czele organizacji/panstwa nie stawia sobie poprzeczki, to trudno oczekiwac od tych na dole, ze beda ja stawiac sobie.
Wietnam buduje sie – o historii nie zapomina. Problem korupcji zas u nich to problem przyzwolenia spoleczenego. Jesli beda naprawde chcieli sie rozwijac, to beda musieli sobie z tym zaczac radzic. To zajmie lata, ale przyklady czy to HongKongu czy Singapuru o ktorych pisze swiadcza ze sie da.