Zapiski z Chin » Azja, Chiny » Mamy to! System kredytu społecznego działa*!
Mamy to! System kredytu społecznego działa*!
No i stało się. Zaprzeczałem, zapierałem się i uparty byłem jak ten osioł ale przyszła kryska na matyska.
Straciłem 100 punktów w systemie kredytu społecznego, bo wybrałem się do Disneylandu.
Taki pech, jak to się żartuje w środowisku zawodowym, w którym funkcjonuję: ship hit the fan 😉
Okazało się, że po 40 nie można wybierać się do Disneylandu, bo czas powinno się poświęcać na coś bardziej wartościowego. Na domiar złego trafiłem (znaczy się moja facjata – o numer buta nie pytali) do wszechgalaktycznej bazy danych, którą zarządza Disney (sam Walt, z komory hibernacyjnej**) i Jack Ma (z tylnego siedzenia).
Na szczęście od razu, jak tylko dostałem telefon z osiedlowego komitetu o stracie tych punktów (musieli zadzwonić do mnie osobiście, bo wpadłem w grupę, której ze względu na niski poziom punktów nie należy się miejsce parkingowe) udało się wyjaśnić kilka spraw i mam dla Was dobrą wiadomość – nie jest tak źle, jak to się obawiałem!
Oto bowiem zgadza się, że staremu koniowi po 40-tce nie wypada wybierać się do Disneylandu. To się zgadza 🙁
Ale ja się tam nie wybrałem sam, ale z córkami a to jest akurat traktowane jako zdarzenie pozytywne, bo dobrze świadczy o mnie jako o ojcu. Więc +50 punktów za każdą córkę.
I pyk, z -100 zrobiło się 0.
A to jeszcze nie koniec!
Jako, że na lunch nie kupiliśmy żadnych kolorowych napojów, to +20 punktów każdy. Czyli dla mnie bilans +20. Za to, że kupiłem zieloną herbatę dla siebie, czyli promuję chińską herbatę dostałem 20 punktów. Czyli +40. No i zwiedzanie zakończyliśmy przez 18 a nie czekaliśmy na ostatni moment (ale cicho sza – to tylko dlatego, że było zimno!) a to jest wynagradzane 10 punktami.
I tak oto bilans dzisiejszego dnia to +50 punktów!
Tak się cieszę, że chyba znowu jakąś rozmowę na youtuba nagram i choć za to stracę trochę punktów, to w końcu bilans i tak będę miał dodatni. No i zawsze można stanąć na godzinę na przejściu dla pieszych i pomagać starszym osobom przechodzić przez ulicę – za każdy taki uczynek dostaje się punkty!
Nie jak tam jakaś niewidzialna ręka, co to niby tylko kartkę z odciśniętą ręką zostawiała i nic z tych dobrych uczynków nie miała – tutaj się dostaje punkty!
*Wpis – aż się dziwię, że to muszę napisać – jest satyryczny. Nie zbieram żadnych punktów (chyba że u mojego fryzjera, ale to wolno mi idzie, bo tych włosów jakby coraz mniej). Moja rodzina nie ma żadnych punktów. Nikt przede mną nie ukrywa, że są jakieś punkty, a ja jestem jedynym (jak bohater filmu “Truman Show”), który o ich istnieniu nie ma pojęcia. Uśmiechajmy się częściej 🙂
**to miejska legenda, Walt Disney nie został zahibernowany a zmarł na raka płuc
Wpis z kategorii: Azja, Chiny · Tagi: blog o Chinach, China, Disneyland w Szanghaju, kredyt społeczny w Chinach, limit inferior, limit superior, Shanghai Disneyland, Wojciech Szymczyk Chiny, Wojtek Szymczyk, zapiski z Chin, Zapiski z Panstwa Srodka
Musiałeś odreagować, po zderzeniu z ignorancją Twittera 🙂
Tomasz- troche racji masz ? Ale takie odreagowanie chyba moze byc? ?
Dla mnie, bomba ?
Odpowiedni dystans to przepis na zachowanie zdrowia psychicznego w tym domu wariatów.
偏执狂!!!!!
Tomasz – w rzeczy samej – dokładnie taki cel mi przyświecał. Poziom niektórych komentarzy ludzi, którzy po pierwsze w Chinach nawet nie byli (nie żebym nawet oczekiwał, że pomieszkali i zmierzyli się z prozą życia codziennego a nie życia turysty), po drugie – jak byli, to wszystko biorą za złą monetę (kiedyś nawet brak np internetu w hotelu przedstawiała mi jedna osoba, że to pewnie dlatego, że jest śledzona…) jest tak oderwany od rzeczywistości, że nie pozostaje nic innego, jak tylko podchodzić do tego z uśmiechem. Tego się mam zamiar trzymać 🙂
Anna – zgadza się, coraz częściej to wszystko wygląda na wszechogarniającą paranoję.
:):) – no i oby to dotarło do tych co taką wizję już przyswoili- ale takie ogłupianie jest coraz powszechniejsze- punkty fryzjer- punkty sklep- punkty coś tam, coś tam:)
I choć mało to śmieszne – ale niepokojące – coraz więcej w naszej rzeczywistości czegoś, czego nawet Orwell nie przewidział :):)
Stas – nie łudzę się, że cokolwiek dotrze do już przekonanych. Tym niemniej dalej będę pisał, jak ja to wszystko widzę z mojej perspektywy – kto będzie chciał, to poczyta, żeby wyrobić sobie samemu zdanie.