Wpisy Komentarze

Zapiski z Chin » Chiny » Bezrobocie? Żryjcie witaminy!

Bezrobocie? Żryjcie witaminy!

Dzisiaj w temacie bezrobocia wśród młodych w Chinach, bo temat zainteresował nawet media w Polsce (wiadomo, zgodnie z zasadą – u nas może być słabo, ale inni to mają jeszcze gorzej 😉 ).

Od czasów jeszcze przed-pandemicznych zauważyć się dało trend rosnącego bezrobocia w grupie 16-24 lata. Obecnie przekroczyło już 20% (choć całościowe bezrobocie dalej jest na poziomie poniżej 5%).

http://www.stats.gov.cn/sj/zxfb/202305/t20230516_1939486.html
https://www.statista.com/statistics/1244339/surveyed-monthly-youth-unemployment-rate-in-china/
https://www.statista.com/statistics/811935/youth-unemployment-rate-in-china/
https://www.statista.com/statistics/270320/unemployment-rate-in-china/

Wypada zacząć od pewnej informacji:

Po pierwsze – bezrobocie w Chinach liczy się dla osób z miast. Wskaźniki bezrobocia w Chinach nie obejmują chińskiej wsi – stąd też czasami zarzuca się Chinom, że rzeczywiste bezrobocie może być wyższe. Odpuszczę sobie dzisiaj argumentowanie czy tak jest w rzeczywistości, bo moim zdaniem mija się z to celem – skupię się raczej na tym, co wiemy.

Po drugie – przy wskaźniku bezrobocia dla grupy 16-24 lata, jak można się domyślić (uwierzcie, mi, nie wszyscy to ogarniają) trzeba rozróżnić kilka spraw.

Ile jest osób w tej grupie wiekowej? Jakieś 96 milionów (to dane za marzec). Ale to nie znaczy, że bierze się całość do liczenia wskaźnika bezrobocia, bo z tej grupy ponad 64 miliony nie jest ‘uczestnikiem rynku pracy’, czyli nie pracuje/nie wykazuje takiego zainteresowania – uczy się/studiuje. To daje nam liczbę ok 32 milionów młodych będących uczestnikami rynku pracy. Z tej grupy niemal 26 milionów pracowało a trochę ponad 6 milionów pozostawało bezrobotnymi – przypominam, że to dane za marzec, choć te kwietniowe znacząco się nie różnią.


Czyli wiemy – jak już wspomniałem – że w Chinach ok 20% młodych w wieku 16-24 i zainteresowanych pracą, pozostaje bez tejże.

Jak jest powód tego? Jak to zwykle bywa, nie ma tu jednego powodu, a kilka:

– efekt COVIDu, sektor usług dostał najbardziej przez ostatnie lata, kiedy to Chiny mierzyły się z lockdownami, dotyczy to głównie turystyki, restauracji, rozrywki, ale też szereg innych obszarów gospodarki chińśkiej ucierpiało (budownictwo!)

– spowolnienie spowodowane efektem oszczędzania – Chińczycy, i starsi i młodsi, spokojniej podchodzą do wydawania pieniędzy, wiąże się to z obawami o to, czy i kiedy sytuacja gospodarcza ulegnie poprawie. To widać w pierwszej kolejności w największych wydatkach (mieszkania, auta), ale i sfera usług ‘obrywa’. Fenomen ostatnich miesięcy, czyli ‘miasteczko’ Zibo w prowincji Shandong jest tu dobrym przykładem – zyskało popularność ze względu na niskie ceny (szczególnie jedzenia – ichniejsze ‘szaszłyki’ cieszyły się wzięciem) – i cieszyło się w pierwszej kolejności zainteresowaniem właśnie młodych (młodzi w Chinach generują ok 20% wydatków na konsupmcję).

– rosnące aspiracje młodych Chińczyków – coraz więcej młodych ma wyższe wykształcenie (bo to miała być przepustka do lepszej pracy a co za tym idzie do lepszego życia) i nie wyobraża sobie pracy za przysłowiową ‘minimalną’ czy też poniżej ich kwalifikacji czy też w końcu w fabrykach. Wolą w tej sytuacji zdać się na życie na garnuszku rodziców (a że sytuacja materialna Chińczyków poprawiła się znacząco w ostatnich kilku dekadach, to i dzisiejszych rodziców stać na utrzymywanie młodych). Problem jedynie w tym, że ocenia się np że w 2025 roku Chiny będą miały problem z obsadą niemal 30milionów miejsc pracy w produkcji przemysłowej (bo nie będzie chętnych do tejże pracy). Automatyzja trochę pomoże, ale zapewne wszystkich problemów nie rozwiąże.

-rosnące aspiracje chińskich rodziców, często pamiętających lata wyrzeczeń, których sami doświadczyli, teraz chcą dla swoich dzieci lepszej przyszłości. Spotkałem się kilkukrotnie z rozmowami tychże rodziców o tym, ile to pieniędzy ‘wpakowali’ w swoje dzieci i w związku z tym nie chcą, żeby miały one brać prace poniżej ich kwalifikacji. Ja tego nie kupuję, a nie kupuję, bo tym rozmowom towarzyszy często kwestia ROI. Dla tych, którzy nie wiedzą: ROI to inaczej Return On Investment (zwrot na inwestycji). Tak też traktowane są wydatki na edukację – jako inwestycja, która ma dać określoną stopę zwrotu. Ja ze swoim podejściem, że moim obowiązkiem jest danie moim córkom jak nawięcej możliwości i nie rozpatrywanie wszystkiego pod kątem ROI wzbudza czasami zdziwienie i komentarze w stylu, że jestem obcokrajowcem i w sumie to pewnie nie muszę się takimi rzeczami przejmować. Mówią to ludzi, którzy maja majątki liczone w setkach milionów RMB – takie przeświadczenie wśród wielu Chińczyków też cały czas pokutuje, że my na Zachodzie śpimy na pieniądzach i stąd podejście mniej pragmatyczne do SWOICH dzieci jest pewnego rodzaju fanaberią.


Czy jednak warto skupiać się aż tak na wskaźniku bezrobocia wśród młodych? Ja bym w tą stronę nie szedł. Jeśli ktoś bowiem pamięta, w Polsce też swego czasu mieliśmy okres z dużym bezrobociem wśród młodych Polaków – na poziomie dwukrotnie wyższym niż w Chinach, bo dla przykładu bezrobocie w Polsce wśród młodych na przełomie lat 2002-2004 było w granicach … 40% ! Pamiętamy o tym? Jeśli my uporaliśmy się z tym, to pewnie Chińczycy też dadzą radę.

No tak – powie zaraz jakiś malkontent – tylko że u nas pomogło wejście do UE i masowa emigracja Polaków do krajów (głównie) Europy Zachodniej. Owszem, ale czy nie może być w jakimś stopniu także i rozwiązanie dla Chin? Kiedyś już wspominałem, że dla przykładu w związku z rosnącymi inwestycjami chińskimi w krajach Afryki, firmy szukają chętnych pracowników – i to jest szansa dla młodych Chińczyków.

Dwa – Chiny przygotowując się na ewentualne problemy czy to ze Stanami, czy UE, jednocześnie zacieśniają relacje gospodarcze z krajami ASEAN – i to też będzie szansa dla młodych Chińczyków, którzy być może zamiast uczyć się angielskiego, zaczną uczyć się języków krajów z którymi Chiny wiązać będę nadzieje.


W końcu też należy się Wam Czytelnicy wyjaśnienie, skąd się w tytule tego wpisu wzięła ta ‘zachęta’ do ‘żarcia witamin’.

To takie moje skojarzenie. W Chinach bowiem ostatnio często słuchać o chi ku /吃苦/, które dosłownie tłumaczone znaczy: jeść gorzkie.

Takie też tłumaczenie zastosował New York Times w swoim niedawnym artykule. Tłumaczenie słabe, bo chi ku to odporność na przeciwieństwa losu.

Słychać je zaś w kontekście wyzwań i problemów, jakie przed młodymi Chińczykami – władze zalecają im właśnie większą odporność na przeciwieństwa losu.

https://www.nytimes.com/2023/05/30/business/china-youth-unemployment.html

Artykuł można przeczytać, można z tezami tam zawartymi polemizować 😉 ale to nie na dzisiaj 😉

Wróćmy do mojego skojarzenia – jedzenie gorzkiego kojarzy mi się z lekarstwami. A tu już droga prosta – nieważne, czy gorzkie, po prostu jak trzeba to i witaminy ‘żreć’ trzeba. No i obowiązkowo obejrzeć nagranie (stare, ale może ktoś nie widział – to jeszcze zanim sztuczna inteligencja zaczeła z nami pogrywać), które o żarciu witamin traktuje 😉

Polak w brytyjskim Mam talent – czyli o żarciu witamin

Udanego dnia życzę! I proszę pamiętać, że uśmiechanie się ma pozytywny wpływ na nasze zdrowie!

Choć i witaminy od czasu do czasu też się przydają! 😉

Napisal

Od 2005 w Chinach, gdzie mieszkam, pracuję, obserwuję i piszę :-)

Wpis z kategorii: Chiny · Tagi: , , , , , , , ,

2 komentarze(y) do wpisu: "Bezrobocie? Żryjcie witaminy!"

  1. stas says:

    No i zaczynam się zastanawiać- czy Chińczycy też poszli w taką masową edukację jak u nas- że już nawet w małych miastach są “wyższe” uczelnie i na potęgę wypuszczają “magazynierów” – a marketing i zarządzanie można potraktować jako masową produkcję. I u nas problem z ludźmi o konkretnych umiejętnościach zawodowych daje się we znaki od dawna.
    A to żarcie witamin i różnych cudownych leków jest chyba bardzo dochodowym biznesem – tak wystarczy popatrzeć na reklamy w naszej tv i radiu- ba w Internecie- no i okazuje się, że to jest w zestawieniu z sytuacją filmiku – temat, na którym zawsze coś można ugrać- a wykiwać innych na pewno:)

  2. Wojtek says:

    Stas – nie, tutaj sie nie kupuje licencjatow/magisterek/MBA na pseudo-studiach, nie poszli w strone takiej masowki jak u nas. Tu poszli na masowke przygotowujaca do studiow/szkol (co potem zostalo ukrocone, bo sie z tego zrobily molochy zbijajace kase na nakrecaniu pedu do edukacji), wiec poziomu nie obnizali.

    Co do witamin – to jest dochodowy biznes. Suplementy diety to z jednej strony mniejsze wymagania, a z drugiej – potezny biznes.