Wpisy Komentarze

Zapiski z Chin » Azja, Chiny, Różne » Wojna (i/czy) pokój w Disneyland

Wojna (i/czy) pokój w Disneyland

Dzisiejszy wpis jest wyjątkowy – oto w jednym miejscu możesz sobie drogi czytelniku wybrać, którą wersję artykułu chcesz przeczytać 😉

Jak to zrobić? To proste – wybierz tytuł pasujący do Twoich przekonań i … oddaj się lekturze!

Disneyland – to jest nasza wojna!

Disneyland – to nie jest nasza wojna!

Disneyland – dobra zabawa dla całej rodziny!


1.

Disneyland – to jest nasza wojna!

Instrukcje są jasne, tu nie ma miejsca na niedopowiedzenia!

Ha! Nie mogłem odmówić sobie okazji do postrzelania. Wszyscy naczelni geopolitycy polscy namawiają do udziału w wojnie i pobicia Rosji, a przecież oni się znają na swoim fachu (mają bez wątpienia lata doświadczeń w wojsku, więc na pewno wiedzą, o czym mówią czy piszą).

Tak więc, idąc za ich namowami wybrałem się na ‘poligon’ postrzelać, bo ćwiczyć trzeba. Co równie ważne, w przerwie między kolejnymi sesjami można zjeść popcorn, czy indyka, do tego napić się piwa. O to chodzi! Tak się ludzi zachęca do poświęceń! Ten poligon to Disneyland, ale emocje równie intensywne!

Komendant Główny Policji nawet by nie spojrzał na tą pukaweczkę, ale nam musi wystarczyć!

Nie powiem, lekko nie jest. Siedzi się w takim małym ni to samochodziku, ni to statku powietrznym, ma sie do dyspozycji pistolet i trzeba sobie radzić. Punktów za uśmiech się nie dostaje – trzeba swoje wystrzelać a do tego strzelać tak, żeby się te ‘zetki’ nogami nakrywały.

Imperator Zurg (a tak naprawdę to wiadomo kto) oczywiście nie budzi naszej sympatii i z tym większą łatwością celuje się do jego ‘zetek’. Znaczy się takie prawdziwe zetki, litery ‘Z’, bo to do nich się strzela.

Są różne: duże, średnie i małe. Te małe to są wyjątkowo wredne, bo ciężko w nie trafić i trzeba się naprawdę postarać, a jak wspominałem te siedzenia wygodne to nie są, oj nie! No ale nie ma to,tamto, swoje trzeba robić!

Litości mieć nie można – żeby nie musieć się już liczyć z polityką i sprawczością imperatora Zurga!

Disneyland – świetna robota i super że tak jednoznacznie stajecie po właściwej stronie! To jest nasza wojna!


2.

Disneyland – to nie jest nasza wojna!

Imperator Zurg w całej okazałości!

Ha! Disneyland jak zwykle musi dzielić. Niby ma służyć rozrywce i to na dodatek rozrywce rodzinnej, ale powiedzcie sami – strzelanie do kogokolwiek, choćby nawet i najeźdzców z kosmosu (tak, jasne! też mi kosmos – o tym za chwilę) to nie jest rozrywka rodzinna!

Wyobraźcie sobie też, że każą nam tu strzelać do …. liter “Z”!!! Wyobrażacie to sobie, toż to jawna prowokacja! Jak można coś takiego robić, przecież to jawne nawoływanie do podziałów. Walczymy oto z imperatorem Zurgiem i jego armią, ale tak naprawdę to oczywiście chodzi o upokorzenie Put… znaczy się Zurga!

Cosmic Commando to minimum, ale na najlepszych czeka tytuł Bohatera Galaktyki!

Disneyland – paskudna robota i fatalnie że tak jednoznacznie stajecie po jednej ze stron. To nie jest nasza wojna!


3.

Disneyland – dobra zabawa dla całej rodziny!

Disneyland od otwarcia w roku 2016 cieszy się w Szanghaju dużym wzięciem. Olbrzymi park, masa atrakcji dla dzieci mniejszych i większych. Jedynym problemem są długie kolejki do niektórych atrakcji, które choć warte odwiedzenia, to może niekoniecznie warte (wielo)godzinnego oczekiwania. Choć mimo wszystko nie brak takich, którzy cierpliwie odstają swoje w kolejce.

No i jak tu takim obcym nie pomagać?


Jedną z atrakcji, znajdującą się w cześci parku zwaną Tomorrowland, do której nie trzeba czekać godzinami, jest Buzz Lightyear Planet Rescue.

Tym, którzy nie znają filmu Toy Story należy powiedzieć, że wcielamy się tutaj w bohatera jednej z bajek Disney’a: Buzz’a Lightyear i pomagamy mieszkańcom planety Pepperonia (urokliwe zielone stworki) w ich nierównej walce z Imperatorem Zurgiem i jego armią.

Najlepsi osiągają kosmiczne wyniki!

Super zabawa dla całej rodziny, dzieciom zaś pozwala ćwiczyć koordynację oko-ręka. Polecamy! To jest nasza gra!


Tak więc ten, tego…

Tradycyjnie już, gdyby ten tekst dotarł do kogoś ze słabym poczuciem humoru, wyjaśniam, że wpis ten ma charakter satyryczny.

Napisal

Od 2005 w Chinach, gdzie mieszkam, pracuję, obserwuję i piszę :-)

Wpis z kategorii: Azja, Chiny, Różne · Tagi: , , , , , , , , , , , ,

5 komentarze(y) do wpisu: "Wojna (i/czy) pokój w Disneyland"

  1. Cieszę się, że w końcu dotarłem do Pańskiej strony. Oczywiście dzięki stronie p. Ślazyka.
    Jako, że Chinami zajmuję się na codzień od 2007r. i niedługo potem zacząłem Je promować w polskiej blogosferze, będąc pod przemożnym wpływem GENIUSZU prof. Gawlikowskiego,(wcześniej pisałem dla CSPA niejakiego Pyffla), więc o Pańską osobę musiałem się otrzeć wielokrotnie (bo pamiętam choćby Pańską fotografię).
    Mój kanał był w przeszłości na tyle denerwujący dla częsci słuchaczy, że w 2018 You Tube zlikwidował mi go po 6 latach z ponad 6500 felietonów. Natomiast mój blog “Chiny widziane z daleka” w Salonie 24 (niejakiego Janke) zawierał takie myślozbrodnie, iż też mi go zlikwidowano w 2019 z ponad 360 wpisami.
    Gdy p. Ślazyk zorientował się co zawiera mój kanał, też niedawno zamilkł był.
    Cóż, takie życie.
    Wspomniałem o moich perypetiach (dalece nie wszystkich- bo nie wspomniałem o Chińczykach), które biorą się zapewne z moich rozlicznych myślozbrodni- nie dlatego, aby Pan odstraszyć od zapoznania się z niektórymi moimi felietonami, a wręcz odwrotnie. Bo wprawdzie jawi mi się Pan jako osoba bardzo stonowana, to być może- a może właśnie dlatego- potrzeba Panu trochę intelektualnej adrenaliny. Czegoś zupełnie innego i z dużym impetem powiedzianego.
    Ja w każdym razie zagłębiam się w Pańskie wpisy, które- być może- w części zupełnie mnie nie będą interesowały, jak choćby ostatni o Disneylandzie który powinien być – w mojej opinii- zaorany i zbudowany na tym miejscu chiński park promujący chińską kulturę i rozrywkę.
    Ale: de gustibus non est disputandum.
    Ukłony

  2. Wojtek says:

    Wiesław – Panie Wiesławie, cieszę się, że udało się Panu trafić na stronę mojego bloga! Ja Pana też kojarzę chociażby właśnie ze strony Radka Pyffla, czy Salonu24 – to stare czasy!

    Zaś co do określenia mojej osoby jako stonowanej – dziękuję za ten komplement, bo za takowy go biorę – właśnie tak chciałbym być postrzegany. Nie interesuje mnie polaryzacja, od tego są inni (którym być może lepiej służy), dla mnie ten blog to miejsce dzielenia się z rodziną i znajomymi (bliższymi i dalszymi), jak i zainteresowanymi Chinami, moimi spostrzeżeniami dotyczącymi Chin (choć nie tylko samych Chin dotyczącymi).

    Co do intelektualnej adrenaliny to mam jej wystarczająco dużo w związku z moją pracą 🙂 ale o tej – tak też jak i rodzinie – nie piszę w szczegółach.

    Pozdrawiam, życząc udanej lektury – zdaję sobie sprawę, że sporo (a być może i większość) wpisów nie zainteresują Pana, ale w końcu o to chodzi, że można czytać interesujące nas rzeczy!

  3. Dziękuję za odpowiedź. Jest mi wstyd za to, że Pan kojarzy mnie z Pyfflem lub S24. To tylko potwierdza, że byłem wówczas w złych miejscach. Myślę, że mamy bardzo różny sposób postrzegania Chin. BARDZO zazdoszczę Panu mieszkamia w Chinach. Od wielu lat mówię o tym, że wolałbym pracować w Chinach i nie dojadać, niż żyć jako spokojny rentier w Polsce. Ukłony

  4. […] Wojna (i/czy) pokój w Disneyland […]

  5. Wojtek says:

    Panie Wiesławie – daleki jestem od idealizowania Chin, choć też nie podoba mi się to ich ciągłe demonizowanie, szczególnie w mediach zachodnich. Tym niemniej proszę mi uwierzyć, że nie dojadać w Chinach nie jest miłym doświadczeniem