Zapiski z Chin » Chiny » Wizyta pana Li – podsumowanie
Wizyta pana Li – podsumowanie
Wizyta pana Li w Warszawie odbyła się, śmiechu naszych obserwatorów z imienia pana Li (Hui – czyta się to hłej) było co niemiara, ale już pewnie wszyscy o tym zapomnieli, bo to przecież już kilka dni po tym wydarzeniu i na tapecie są ciekawsze tematy, typu wymiana uprzejmości między rzecznikiem naszego MSZ a ambasadorem Ukrainy w Polsce .
Wróćmy jednak do wizyty pana Li. Zgodnie z przypuszczeniami żadnych przełomowych efektów tej wizyty nie było i nie ma, bo jak wspomniałem nie taki był cel. Celem miało być wybadanie gruntu i bezpośrednie poznanie stanowisk stron zaangażowanych w konflikt.
Chiński MSZet opublikował komunikat i tu też nie było zdziwień – jest on w ten deseń, który pozwoliłem sobie we wcześniejszym wpisie zasygnalizować. Było więc odwołanie do przyjaźni łączącej nasze oba kraje, była chęć pogłębiania stosunków, było podkreślenie poszanowania polityki jednych Chin. Było także podkreślenie, że przedłużający się konflikt nie służy żadnej ze stron i stanowisko Chin, że będą w dalszym ciągu prowadziły rozmowy ze stronami celem wypracowania otoczenia, gdzie możliwe będzie wstrzymanie i zakończenie działań wojennych.
Nie trafiłem natomiast z osobami, które z panem Li się spotkały. A przynajmniej z tymi, o których oficjalnie słyszeliśmy.
Oficjalnie bowiem z panem Li spotkał się podsekretarz stanu w naszym MSZ, pan Wojciech Gerwel.
Rozumiem zamysł naszego MSZetu, ale pozwolę sobie na komentarz, że wysłanie na spotkanie ze specjalnym wysłannikiem osoby na stanowisku, które na liście precedencji stanowisk zajmuje pozycję 34 jest pewnym sygnałem i pytanie, czy taki sygnał chcieliśmy wysłać czy nie? Szczególnie, że nasi politycy spotykają się czasami z niską rangą przedstawicielami innych państw i to przy bardziej błahych tematach.
Precedencja to porządek pierwszeństwa, uszeregowanie osób według ich ważności z uwagi na piastowane funkcje lub stanowiska.
No ale jest jak jest. Na Ukrainie spotkał się z panem Li zarówno prezydent, jak i minister spraw zagranicznych, co może się wydawać oczywiste – wszak Ukraina musi chwytać się każdej szansy przedstawiania swojego stanowiska. Zobaczymy, z kim pan Li spotka się we Francji czy w Niemczech.
Zanim ktoś mi tutaj zaraz zacznie pisać, że powinniśmy się szanować i z jakiej niby to racji mieliśmy na spotkanie z specjalnym wysłannikiem rządu chińskiego ds. euroazjatyckich wysyłać kogoś na wyższym stanowisku przypomnę jedynie, że o tym, jak bardzo się szanujemy zaświadczają właśnie m.in. takie wymiany uprzejmości jak między panem Jasiną a ukraińskim ambasadorem Zwaryczem.
Tak więc ten tego – gratuluję nieustępliwej dyplomacji. Pokazaliśmy tym Chińczykom, że z byle kim się nie spotykamy. W końcu ich sługami nie jesteśmy, prawda?
Wpis z kategorii: Chiny · Tagi: blog o Azji, blog o Chinach, Li Hui, wizyta Li Hui w Polsce, Wojciech Szymczyk, Wojciech Szymczyk blog o Chinach, Wojciech Szymczyk Chiny, Wojtek Szymczyk, Wojtek Szymczyk Chiny, zapiski z Chin, Zapiski z Panstwa Srodka
W samo sedno- jesteśmy sługami- bo nawet nie przyjaciółmi- dlatego taki dyktat i pretensje, tych których chyba już na dobre “rozpuściliśmy”.
Ale cóż od początku polityka naszych władz- raczej urzędników naszego państwa- jest co najmniej dziwna.
Nic więc dziwnego, że nas traktują “bardzo poważnie”- smutne!
Stas – nie, no, skadze – wlasnie slugami Chin nie jestesmy i prawidlowo, bo nie powinno sie byc w polityce miedzynarodowej slugami kogokolwiek – w polityce miedzynarodowej gra sie na swoj kraj. W pierwszej kolejnosci na swoj kraj. I – wbrew temu co jeden z urzednikow naszego MSZetu powiedzial – polityka miedzynarodowa polega na transakcjach.
No – sługami to nas niejaki pan prezydent nazwał , zamianował u naszych “przyjaciół”- to tak w kontekście wizyty chińskiego dyplomaty- jaka jest nasza polityka utrzymywania kontaktów się realizuje. A tak trudno się oprzeć wrażeniu , że nasi wielcy urzędnicy zabiegają o interesy naszego sąsiada- a co z tego wyjdzie- to już wychodzi w przepychance o historię, eksport i innych sprawach, które są raczej skrzętnie ukrywane.
Stas – tragedia jest, ze u nas najwiecej do powiedzenia maja politycy, ludzie ktorzy w wiekszosci w zasadzie na niczym sie nie znaja, bo zyja w swoich bankach. Przeciez ich wystarczy chwile posluchac i czlowiek ma dwa wyjscia – albo popasc w depresje, albo sie z nich po prostu smiac. Wybieram druga opcje.
Tak sobie myślę, to by pasowało. Wszak jesteśmy mocarstwem, więc aspirujemy teraz do supermocarstwa.
Ale NIE, zaraz. Chwila !! Chiny są na tym poziomie, więc jesteś już hipermocarstwem i musiałem przespać ten moment (kilka Wiadomości opuściłem w tym tygodniu). Tak właśnie widocznie czuje się nasz rząd pokazując Chinom ich miejsce w szeregu, tym symbolicznym upokorzeniem.
No ale tak poważnie, to bardza trafna analiza.
Dzięki za komentarz! Ja też nie na bieżąco ze wszystkimi wiadomościami z kraju, ale te zmiązane z Chinami i Polską staram się na bieżąco obserwować 🙂 Zaś co do tego, co nasz rząd pokazuje, to mam jedynie komentarz taki, że pokazuje to, co może…
może to by było i śmieszne, ale raczej jest tragiczne jak się na to popatrzy w perspektywie konsekwencji- niestety “radosne” decyzje dają już o sobie znać,a dalej szkoda przewidywać.
[…] Wizyta pana Li – podsumowanie – czyli jak zmarnowaliśmy szansę na bardziej urozmaiconą grę ze strony naszej dyplomacji. […]